Podopieczna Piotra Gosa, przyznaje, że jest szczęśliwa, a chwila, gdy odbierała medal, to niezapomniane przeżycie. Miała również okazję zwiedzić Singapur, który zrobił na niej duże wrażenie. Przywiozła ze sobą kilka drobiazgów, ale największą pamiątką jest medal.
* Liczyłaś na miejsce w finale. W którym momencie zawodów zorientowałaś się, że medal jest w Twoim zasięgu?
Aneta Rydz: - W eliminacjach, po dwóch pierwszych próbach wiedziałam, że finał jest w moim zasięgu. Po zaliczeniu trzeciej wysokości, byłam tego pewna. W finale, pokonałam jako jedna z trzech zawodniczek wysokość 179 centymetrów w pierwszej próbie. Siedziałam jak na szpilkach, czekając, aż pozostałe rywalki zaliczą skoki na tej wysokości. Gdy tylko kilku z nim udało się to dopiero w trzeciej próbie, wtedy poczułam, że mogę zdobyć medal.
* Co czułaś gdy stałaś na podium i odbierałaś medal?
- To uczucie, które bardzo trudno opisać. To jest wspaniała chwila i niezapomniane przeżycie. Gdy widziałam naszą polską flagę, wędrującą na maszt miałam w oczach łzy.
* Gdy "zrobiłaś swoje" miałaś czas na zwiedzanie Singapuru, czy dopingowałaś pozostałych Polaków?
- Po starcie miałam kilka dni wolnych. Dopingowałam koleżanki i kolegów, ale miałam też czas na zwiedzanie. Widziałam Singapur, zarówno ten bogaty, jak i ten biedny. Bardzo spodobała mi się architektura, odmienna, od naszej polskiej. Tam wszystko budowane jest z fantazją. Duże wrażenie robiła także egzotyczna roślinność i przesympatyczni ludzie. Przywiozłam sporo drobiazgów, które będą przypominać mi Singapur, ale najważniejszą i największą pamiątka jest medal.
Cała rozmowa z Anetą Rydz w poniedziałkowym "Echu Sportowym"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?