Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gimbus jedzie, ale się nie zatrzymuje - mówią ludzie z Lipy

Tomasz DYBALSKI, [email protected]
- Dzieci muszą chodzić do przystanku kilkaset metrów, a autobus przejeżdża tuż obok naszych domów – mówią Krystyna Gizicka oraz Krystyna i Tadeusz Krzesimkowie z Lipy koło Głowaczowa.
- Dzieci muszą chodzić do przystanku kilkaset metrów, a autobus przejeżdża tuż obok naszych domów – mówią Krystyna Gizicka oraz Krystyna i Tadeusz Krzesimkowie z Lipy koło Głowaczowa. Tomasz Dybalski
Mieszkańcy miejscowości koło Głowaczowa proszą o dodatkowy przystanek.

- Robimy wszystko, aby dojazd dzieci do szkoły był jak najbardziej sprawny, ale nie możemy pozwolić na to, żeby autobus zatrzymywał się co dwieście, trzysta metrów. Czas dojazdu do szkoły znacznie by się wtedy wydłużył. Właśnie kupiliśmy kolejny autobus szkolny, co pozwoli nam na zwiększenie liczby kursów dowożących uczniów.

- "Gimbus" przejeżdża tuż koło mojego domu, ale się nie zatrzymuje - mówi Tadeusz Krzesimek z Lipy. Trójka jego dzieci i kolejna piątka sąsiadów, żeby wsiąść do szkolnego autobusu, musi chodzić kilkaset metrów.

Dla pana Tadeusza to sytuacja niezrozumiała. Każdego dnia rano musi odprowadzać dzieci na przystanek, a po południu po nie wychodzić. To samo robi kilkoro jego sąsiadów. W sumie chodzi o ośmioro dzieci.

TRASA TA SAMA

Wieś Lipa ciągnie się przez około 4 kilometry. Na jej terenie są tylko dwa przystanki autobusowe. Dom pana Tadeusza i jego sąsiadów stoją na samym końcu wsi. Ich dzieci bliżej mają bo postoju znajdującego się w sąsiedniej miejscowości. Jak zmierzył mężczyzna, odległość do przystanku to dokładnie 460 metrów.

- Chciałbym, żeby autobus zatrzymywał się także w pobliżu mojego domu. Nie chodzi tu tylko o trójkę moich dzieci, ale i dzieci sąsiadów. Zbliża się zima, wtedy ten kawałek jest przejść szczególnie ciężko - mówi Krzesimek.

Wtóruje mu Krystyna Gizicka, sąsiadka z naprzeciwka, której wnuczka chodzi na przystanek wspólnie z dziećmi pana Tadeusza. - Rozumiem, gdyby autobus musiał nadrabiać drogi, to byłyby dodatkowe koszty, a on i tak codziennie przejeżdża obok naszych domów.

INTERWENCJE BEZ EFEKTU

Tadeusz Krzesimek próbował interweniować w kilku miejscach. Rozmawiał z jedną z radnych gminy Głowaczów, dyspozytorem szkolnych autobusów i sekretarzem Głowaczowa. Nie udało mu się nic wskórać.

- Wszyscy twierdzą, że nic w tej sprawie nie można zrobić. Zasłaniają się przepisami, a brakuje im odrobiny zdrowego rozsądku - irytują się mieszkańcy Lipy.

WAŻNE BEZPIECZEŃSTWO

Piotr Kozłowski, sekretarz gminy Głowaczów przyznaje, że dodatkowy przystanek nie zostanie utworzony. - Przepisy dopuszczają odległość trzech kilometrów jako maksymalną drogę do przystanku autobusu szkolnego - mówi Kozłowski. - Rozumiemy, że to dużo, dlatego robimy wszystko, aby u nas odległości te były mniejsze. W tym przypadku to nie jest nawet pół kilometra - uważa sekretarz.

Kozłowski dodaje także, że poza przepisami, o lokalizacji przystanków decydują dwa inne względy.

- Przede wszystkim bezpieczeństwo. W ubiegłym roku doszło do nieszczęśliwego wypadku, w którym zginął uczeń biegnący do autobusu, dlatego zwracamy na to baczną uwagę - opowiada sekretarz. - Po drugie, gdybyśmy zezwolili na ten przystanek, także inni rodzice chcieliby postoju bliżej swoich domów. Wtedy czas dowozu do szkoły wydłużyłby się nawet dwukrotnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie