Staruszka ostatni raz widziano w czwartek około godziny 21 w jego domu w rodzinnej miejscowości, wyszedł zabierając ze sobą zielony rower, tzw. "damkę" i duży klucz od domu. Policja w Szydłowcu wszczęła poszukiwania w sobotę, zaangażowało się w nie także około 30 strażaków z komendy powiatowej oraz ochotników z gmin Jastrząb i Mirów, mieszkańcy. Ogłoszenia o zaginięciu pojawiły się na Facebooku.
We wtorek przed południem poszukiwania doczekały się szczęśliwego finału, bowiem odnaleziony mężczyzna trafił do szydłowieckiej komendy policji. Zawiózł go tam kierowca busa relacji Przysucha-Skarżysko-Kamienna, który rozpoznał poszukiwanego. Jak poinformowała nas Marzena Wiśnios, córka pana Józefa, mężczyzna odnalazł się w Antoniowie w powiecie przysuskim - 50 kilometrów od rodzinnego domu.
- Chciał dostać się do wsi Karszówka (między Radomiem a Zwoleniem), skąd pochodzi, ale pomylił drogi. Nie potrafi jednak dokładnie powiedzieć, co działo się z nim przez te pięć dni, gdzie konkretnie i u kogo przebywał. Od półtora roku ma zaniki pamięci, cierpi na chorobę Fahra i cukrzycę. Nie posiada telefonu komórkowego. Nie wiadomo, co stało się z rowerem. Dziękujemy za pomoc pani Ewelinie Fijałkowskiej z Antoniowa, która skontaktowała się z nami w sprawie zaginięcia taty oraz kierowcy wspomnianego busa. Jesteśmy im ogromnie wdzięczni - mówiła wzruszona Marzena Wiśnios. Rozmawialiśmy z nią dwie godziny po zakończeniu poszukiwań. Pan Józef trafił na razie pod jej opiekę w Wierzbicy. - Jest wyczerpany, ma spuchnięte nogi, ale najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło - cieszy się kobieta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?