Henryk Olszewski: - Tomka Majewskiego traktuję jak trzeciego syna

- Co czuję? Przede wszystkim duże zmęczenie. Najchętniej bym się położył. Dopiero teraz opadają emocje - mówił kilkanaście minut po konkursie pchnięcia kulą szkoleniowiec Tomka Majewskiego.

Przyznał, że faworytem konkursu był jego podopieczny, ale najbardziej obawiał się Niemca Davida Storla. - Myślałem, że jeśli przegra, to tylko z nim. A w ostatniej kolejce Tomek wbił mu jeszcze gwóźdź do trumny - dodał Henryk Olszewski.

Dodał, że o zwycięstwie w dużej mierze decydowała psychika. - Ci zawodnicy są mniej więcej tak samo przygotowani, o kolejności decyduje równowaga psychiczna. Jak ktoć nie ulegnie emocjom, to ma sukces. Wydaje mi się, że to jest bardziej w głowie niż w przygotowaniach. Świadczą o tym zbliżone wyniki. Tomek psychiką wygrał z rywalami. Ten jego luz to jest klucz do sukcesu. To jest nie tylko luz psychiczny, ale on ma też luz mięśniowy. Jak ja to nazywam, ma murzyński mięsień - wyjaśnił szkoleniowiec mistrza olimpijskiego.

Razem współpracują już dwanaście lat. Rozumieją się bez słów. - Nie można zawodnika niańczyć, bo jak wychodzi na arenę, to zostaje sam i musi sobie radzić - dodał szkoleniowiec, który ma problemy zdrowotne, a dokładnie arytmię serca. - Siedziałem jak na szpilkach, troszkę mnie "spięło", ale już jest dobrze. Czy pójdziemy teraz na piwko? Nie wiem, bo na jakieś spotkania nas wyciągają. Ale z przyjemnością wypiłbym piwo, może bym się rozluźnił.

A zapytany, co powiedział swojemu podopiecznemu rano, w dniu konkursu, odpowiedział z uśmiechem: - Żeby pchnął jak najdalej i nikomu nie powtarzał. Po chwili dodał, że traktuje Tomka Majewskiego jak trzeciego syna. - Mam dwóch synów. Starszego w wieku Tomka i młodszego. Tomek jest w rodzinie zaakceptowany jako trzeci syn.