MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Hiroszima - wstrząsający pomnik tragedii (zdjęcia)

Jarosław Panek
Ruiny Pawilonu Promocji Przemysłu. 100 metrów nad nim wybuchła bomba atomowa, a mimo to budynek jakimś cudem w znacznej mierze ocalał.
Ruiny Pawilonu Promocji Przemysłu. 100 metrów nad nim wybuchła bomba atomowa, a mimo to budynek jakimś cudem w znacznej mierze ocalał. D. Łukasik
W Hiroszimie trudno zapomnieć o jednej z największych światowych tragedii.

Życie tętni tu jak nigdzie indziej, a mieszkańcy zdają się być o wiele bardziej weseli i otwarci niż w innych japońskich metropoliach. A przecież jesteśmy w mieście, które przeżyło jedną z największych światowych tragedii. 6 sierpnia 1945 roku w ciągu paru minut straciło ono niemal 80 tysięcy swoich obywateli w wyniku wybuchu atomowego. Właśnie minęła 63 - ta rocznica zrzucenia bomby na Hiroszimę.

To właśnie wyjątkowo tragiczne losy tego miasta sprawiają, że z tym większą ciekawością udaliśmy się do Hirosimy, aby czytelnikom "Echa Dnia" pokazać ją dzisiaj, w 63 - tą rocznicę zrzucenia przez Amerykanów bomby atomowej. Jak wygląda obecnie miejsce, które w ciągu kilku minut z 250 - tysięcznego, tętniącego życiem miejskiego organizmu, zamieniło się w kupkę popiołu, gdzie po ludziach zostały czasem tylko ich cienie, gdzie niemal 80 tysięcy osób zginęło na miejscu, ponad 13 tysięcy uznano za zaginione, ponad 30 tysięcy było rannych, a kilkadziesiąt tysięcy zmarło na chorobę popromienną?

Miasto nie zginęło

Wygląda tak, jakby nic się nie stało. Ci, którzy wyobrażają sobie Hiroszimę, jako jeden wielki pomnik przeszłości, gdzie nikt dziś nie mieszka w obawie przed chorobą popromienną, jest w błędzie. Miasto to liczy sobie obecnie ponad milion mieszkańców, jest ważnym węzłem kolejowym, ma dwa lotniska, uniwersytet i fabrykę samochodów Mazdy. I właśnie koleją dostaje się tutaj większość turystów, bowiem oba porty lotnicze obsługują głównie ruch krajowy i trochę tras międzynarodowych.

Z punktu widzenia Europejczyka najlepiej będzie zatem wylądować w Osace, a do Hirosimy udać się słynnym superszybkim pociągiem shinkansen. Oba miasta dzieli około 300 kilometrów, ale szybka kolej pozwala pokonać ten dystans w niecałe półtorej godziny, a składy kursują przez cały dzień co kilkanaście minut. Jazda takim pociągiem sama w sobie jest przeżyciem i atrakcją, choć za oknami czasem niewiele widać. Większość trasy wiedzie tunelami przez przepiękne góry. Tunele są tak długie, że mimo iż shinkansen wpada do nich z prędkością 250 kilometrów na godzinę, to czasem wyjeżdża z nich dopiero po kilku minutach. W końcu jak zwykle z niewiarygodną punktualnością zatrzymuje się na peronie, w dokładnie w oznaczonym miejscu.

Jak na warunki japońskie, Hiroszima jest miastem średniej wielkości i czasem niektórzy ponuro żartują, że żaden turysta by tu nie przyjechał, podobnie jak do wielu większych, a nieznanych w Europie skupisk ludności, gdyby nie wybuch amerykańskiej bomby. A tak goście ściągają tutaj przez cały rok, pytając w informacji turystycznej na dworcu kolejowym tylko o Park Pokoju

Wymowne ruiny

Do Parku Pokoju najlepiej dojechać tramwajem. Hiroszima nie ma tak wygodnego dla obcokrajowca metra, gdyż jest zbyt mała, a podróż tramwajem może nastręczać wiele kłopotów. Choćby z kupnem biletu. Ich ceny, zależne za każdym razem od ilości pokonywanych przystanków, na zawsze pozostaną zagadką dla osób nie znających języka japońskiego. Na szczęście Japończycy są tak pomocni i uczynni, że o ile mówią po angielsku, z pewnością nie zostawią nikogo z jego problemem. Tramwaj do Parku Pokoju przemierza jedną z głównych ulic miasta. Tą samą trasą i tym samym mostem co 6 sierpnia 1945 roku. Tylko dookoła wszystko inne i siłą rzeczy nowe.

Wieżowce ze stali i szkła, wszędobylskie reklamy tak nachalne w japońskich miastach. Pełno samochodów. Salony najlepszych europejskich projektantów mody. Zniszczone 63 lata temu miasto kipi dziś życiem. Przy przystanku obok Paku Pokoju ogromny stadion. Właśnie trwa mecz baseballu. Nie trzeba wchodzić na widownię, aby poczuć niesamowitą atmosferę. Prowadzący krzyczy coś w głośnikach, tłum co chwila wiwatuje. Tutejsza drużyna jest jedną z bardziej znanych w kraju i ma pełno wiernych fanów. Trudno uwierzyć, że po drugiej stronie ulicy, na wprost ogromnego stadionu, stoją w ciszy ruiny Pawilonu Promocji Przemysłowej.

Zdjęcie słynnej kopuły tego budynku znajduje się niemal we wszystkich encyklopediach świata i jest wymownym symbolem miasta. To zresztą prawdziwy cud, że budynek ostał się w tak dobrym stanie, a rusztowanie kopuły nie runęło, gdyż bomba wybuchła ledwie 100 metrów dalej. Dziś obiekt ten wpisany jest na listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO. Droga obok tych poruszających ruin prowadzi wprost na most. Park Pokoju znajduje się bowiem na wyspie. Hirosimę przecina kilka dużych rzek, co niewątpliwie dodaje jej uroku. Na moście duet dwóch nastolatków gra na gitarze i śpiewa. Na chodniku wpatrzone fanki co rusz klaszczą. Widok rzadko spotykany w Japonii, bo mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni raczej są znani z powściągliwości niż grania w parku.

Ale Hiroszima to w ogóle nietypowe miejsce. Ludzie tutaj są bardziej otwarci i weseli. Jakby chcieli koniecznie wymazać ze świadomości dawno tragedię. Jakby chcieli powiedzieć: Popatrzcie! Przetrwaliśmy, żyjemy i chcemy dalej normalnie żyć! Z mostu już tylko krok do pomników upamiętniających zrzucenie bomby.

Pomniki tragedii

A jest ich tutaj kilka. Oczywiście najważniejszy to ten, w którym umieszczono listę w sumie około 200 tysięcy ofiar wybuchu. Na środku tej konstrukcji umieszczono wieczny płomień, który zostanie zgaszony dopiero wtedy, gdy z wojskowych arsenałów zniknie ostatni atomowy pocisk. O wiele bardziej wzruszający jest jednak Dziecięcy Pomnik Pokoju. Powstał dzięki 10 - letniej Sadako, która w wyniku wybuchu zachorowała na białaczkę. Japończycy wierzą, że papierowe żurawie przynoszą zdrowie i długie życie. Dziewczynka postanowiła więc, iż takich żurawi złoży z papieru tysiąc, dzięki czemu wyzdrowieje. Niestety przegrała z chorobą, zanim je zrobiła.

Pracę dokończyli jej koledzy z klasy, a na pamiątkę dziecięcych ofiar wybuchu powstał pomnik. Do dziś wokół niego i wokół pozostałych miejsc pamięci, wisi kilkadziesiąt tysięcy żurawi. Japończycy wieszają jej w specjalnych półotwartych szklanych gablotach. Co rusz widać, jak kolejna delegacja przyjeżdża z następnymi żurawiami, życząc w ten sposób powrotu do zdrowia tym, którzy wciąż jeszcze odczuwają skutki wybuchu bomby. Choć miejsce to kojarzy się wyłącznie z tragedią, nie czuć tutaj tak ciężkiej i przygnębiającej atmosfery jak na przykład w naszym Oświęcimiu. Wielu japońskich turystów oddaje się tutaj swej ulubionej przez ten naród czynności, czyli robieniu zdjęć. A gdy trzeba pstryknąć kolejną fotkę, każdy ćwiczy uśmiech, minę, poprawia fryzurę. Zupełnie jakby to były zdjęcia pod wieżą Eiffela, a nie pod miejscem takiej tragedii. Cóż, widać inna kultura.

Park Pokoju to tylko wstęp do właściwego miejsca pamięci jakim jest Muzeum Pokoju. Tu nie ma już mowy o chichotaniu i wesołym pozowaniu do zdjęć. To muzeum po prostu przytłacza i przeraża ogromem tragedii. Wielkie zdjęcia Hirosimy przed wybuchem i tuż po nim. Dwie makiety miasta również w tych samych momentach historii. Mnóstwo zdjęć okropnie poparzonych, pokaleczonych i ciężko rannych ludzi. Niewyobrażalny ogrom ludzkiego cierpienia, zatopiony w półmroku muzealnych sal przytłacza nawet najodporniejszych psychicznie. W muzeum zgromadzono wiele przerażających eksponatów podarowanych przez mieszkańców.

A to zdeformowany żelazny dziecięcy rowerek znaleziony w ruinach kilkaset metrów od epicentrum wybuchu, a to strzępy dziecięcych ubrań, a to potwornie zdeformowane szklane butelki, które pod wpływem wysokich temperatur zmieniły kształty, a często zespoliły się z innymi materiałami na przykład kawałkami murów. Dziwne brunatne bryły, to dawne... dachówki domów. I wreszcie wielka diorama pokazująca w skali 1:1, jak cierpieli i co odczuwali mieszkańcy w momencie wybuchu. Fala uderzeniowa zmiatająca wszystkich i wszystko oraz wysoka temperatura, która spaliła całe miasto. W tym piekle biegający bezradnie ludzie, których ubrania stopiły się i poprzyklejały do skóry. Te potworności trzeba zobaczyć, aby zdać sobie sprawę jakim przekleństwem mogą być nuklearne arsenały.

Nadzieja przyszłych pokoleń

Ale są też jaskółki nadziei. W jednej z sal model kuli ziemskiej z poprzyklejanymi rakietami, które symbolizują, ile dane państwo ma broni nuklearnej. Ostatnimi czasy wiele tych rakietek odłamano zwłaszcza na terytorium Stanów Zjednoczonych i Rosji, bo kraje te częściowo zredukowały zasoby tej broni.

Hiroszima tętni życiem. Pełno tu ludzi, bujnie kwitnie roślinność. Park Pokoju tonie w zieleni. Kolejne grupy Japończyków i Koreańczyków, jakich też zginęło tutaj wielu, zwiedzają w skupieniu muzeum. W podświadomości tkwi chyba jednak pewna zadra. Ogrom cierpienia i tragedii w Hirosimie jest niezaprzeczalny, mimo to czuć w tym miejscu pewien dysonans. Bo muzeum, to jeden wielki krzyk: patrzcie, co nam zrobiliście! Z drugiej jednak strony wszyscy tutaj pamiętają, kto tę wojnę zaczął. Dziś trzeba jednak zostawić takie historyczne rozważania, a Hiroszimę podobnie jak Nagasaki zachować w pamięci jako ostrzeżenie dla przyszłych pokoleń, żeby już nigdy i pod żadnym pozorem człowiek nie robił drugiemu człowiekowi takiej krzywdy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Hiroszima - wstrząsający pomnik tragedii (zdjęcia) - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie