Kiedyś były na monety, żetony, potem pojawiły się urządzenia elektroniczne, które działały na karty. Za każdy impuls pobierana była opłata automatycznie odliczana z wykupionego limitu. Nasz czytelnik kupił taką kartę przed kilkoma miesiącami w kiosku.
- Wcześniej zraziłem się do telefonu komórkowego, kiedy to zaczęły mi przychodzić gigantyczne rachunki - opowiadał. - Wybór telefonicznych automatów wydawał mi się dobrym rozwiązaniem i przez te kilka miesięcy nie miałem żadnych problemów.
Według niego problem się zaczął, gdy wyczerpał mu się limit na karcie i próbował kupić nową kartę.
- W kiosku, gdzie wcześniej kupowałem powiedziano mi, że już ich nie sprzedają - twierdził. - Poszedłem na pocztę, tam również nie prowadzono sprzedaży kart, a gdy zapytałem kto prowadzi, nie uzyskałem odpowiedzi.
Takiej odpowiedzi nasz czytelnik nie usłyszał także w salonie Orange, która to spółka jest właścicielem telekomunikacji. Ostatecznie kartę kupił na poczcie niedaleko dworca PKP. I wtedy okazało się, że wcale nie rozwiązuje to jego problemu.
- Odwiedziłem kilka automatów. Z trzech, które były kiedyś na ulicy Żeromskiego przy poczcie pozostał jeden. Ale nie mogłem się z niego z nikim połączyć, bowiem działały tylko numery alarmowe. Podobnie było w innych automatach, które jeszcze w Radomiu przetrwały - mówi nasz rozmówca. - Sukces odniosłem w końcu na ulicy Piłsudskiego. Dopiero tam znalazłem automat, który działa normalnie i mogłem bez przeszkód połączyć się z dowolnym numerem.
Nasz czytelnik jest przekonany, że wszystko czego doświadczył dzieje się nie bez przyczyny. - Takimi działaniami zmusza się człowieka do korzystania z telefonów komórkowych - podsumował.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?