Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Iran. Kerman - W najgorętszym miejscu na ziemi

Piotr KUTKOWSKI
Baśniowe krajobrazy na pustyni w Kaluts
Baśniowe krajobrazy na pustyni w Kaluts Piotr Kutkowski
Zwiedzając irańskie miasto Kerman byliśmy nastawieni na to, że będziemy bardzo blisko najgorętszego miejsca na Ziemi. Ale tego, że spotkamy tam liczącą kilkaset lat przechowalnię lodu - nie spodziewaliśmy się.
Iran. Kerman

Iran. Kerman

Iran. Kerman - W najgorętszym miejscu na ziemi
Piotr Kutkowski

(fot. Piotr Kutkowski)

Zacznijmy od tego, że Kerman nie był na naszej liście miejsc do zwiedzania w Iranie. Ale będąc w Shiraz przeczytaliśmy w naszym polskojęzycznym przewodniku, że kilkaset kilometrów dalej na wschód, blisko już Pakistanu jest takie miasto, w którym wciąż czynna jest bardzo stara łaźnia. Mając w pamięci kilkugodzinną, wodną ucztę w takim przybytku w Syrii od razu postanowiliśmy - jedziemy! Tym bardziej, że drogi pomiędzy dużymi miastami w Iranie to zwykle dwupasmówki, a autokary są bardzo szybkie, tanie i wygodne. Taki też był i nasz nocny autokar. Za około 20 złotych mieliśmy w cenie przejazd, szerokie, rozkładanie fotele, przekąski i możliwość oglądania na ekranach telewizorów irańskiej telenoweli z bardzo głośną muzyką. Inni pasażerowie bardzo się wzruszali i przeżywali, my bardziej przeżywaliśmy to, że wzruszał się też kierowca spoglądając co rusz ma mały ekranik obok kierownicy. W końcu usnęliśmy, a on chyba nie, bo rankiem gościliśmy już w Kerman.

BAZAR Z WIZERUNKIEM CHRYSTUSA

Liczące ponad 500 tysięcy miasto rozciąga się na ogromniej przestrzeni, a dworzec autobusowy - jak to zwykle w Iranie - położony jest na obrzeżach. Jedynym zatem rozwiązaniem było skorzystanie z usług jednego z całego mrowia taksówkarzy, którzy nas oblegli. Dwa złote na osobę nie było zbyt dużym wydatkiem, nocleg w naprawdę dobrym hotelu też okazał się niedrogi i po kąpieli i śniadaniu mogliśmy już wyruszyć na zwiedzanie Kerman. A ponieważ do centrum było wciąż daleko, postanowiliśmy pojechać miejskim autobusem. Był on podzielony na dwie strefy - tylną dla kobiet i przednią dla mężczyzn, tak jak i oddzielne dla obu płci był drzwi. Jakiś pan, który przez zagapienie albo roztargnienie znalazł się w damskiej części, natychmiast nurkował pod barierką spotykając się z potępiającymi spojrzeniami innych pasażerów.

Będąc już w centrum na "pierwszy ogień" wybraliśmy kompleks Ganj Ali Koa, ze słynnym bazarem Vakil. Drogowskazem do wejścia była badgira, czyli wieża wiatrołap, służąca do wychwytywania ruchów powietrza, przenoszenia go w dół i schładzania pomieszczeń - taka swoista, dawna irańska klimatyzacja. Dalej rozciągała się ukryta pod dachem plątanina bazarowych uliczek oferujących prawdziwe cuda. W części spożywczej można było doznać zawrotu głowy od aromatu układanych w stosy przypraw, wśród których królował szafran. Z ogromnych kręgów chałwy sprzedawcy odkrawali maleńkie kawałki, dając je do spróbowania. Do tego mnóstwo orzeszków, w tym pistacji, z których upraw, podobnie jak i kminku słynie cała prowincja. Słynie także z tkanych ręcznie dywanów i wyrobów z miedzi. Nasze zdumienie wywołał wyeksponowany na jednym ze straganów talerz z wygrawerowanym wizerunkiem ukrzyżowanego Chrystusa. Rzecz zupełnie niespotykana w tym muzułmańskim kraju.

Bazar w Kerman był dla nas także okazją do spotkania Beludżów - pasterskiej nacji, żyjącej zarówno w Pakistanie jak i Iranie, którą łatwo rozpoznać po bardziej śniadej od Persów karnacji skóry, a jeszcze bardziej po białych, luźnych bluzach i spodniach. Przechadzając się po bazarze poszukiwaliśmy jednak przede wszystkim łaźni, która miała być tam użytkowana. I rzeczywiście - była - pokryta freskami, zdobieniami, pełna przepychu i bogactwa. Tyle, że czynna już tylko jako muzeum. W tym momencie autor przewodnika zebrał pod swoim adresem kilka uwag, ale specjalnie humoru nam to nie popsuło.

Kolejnym punktem na naszej trasie był liczący kilkaset lat, pięknie zdobiony meczet, a potem oddalona o kilka przystanków autobusem zabytkowa biblioteka z wyraźnym i ściśle egzekwowanym podziałem na część damską i męską. Naszymi przewodnikami byli dwaj studenci, którzy w języku angielskim opowiadali nie tylko o zabytkach Kerman, ale i o swoim życiu i pragnieniu wyjechania do Europy. O Polsce "Lechastanie" dużo wiedzieli, znali nasze filmy, od razu wymienili nazwiska Wajdy i Polańskiego i nie kryli, że marzy im się możliwość picia alkoholu, co w ich kraju jest absolutnie zabronione.

PUSTYNNE KLIMATY

Jeden ze studentów zaoferował nam też swoje przewodnickie usługi w wyciecze do najgorętszego miejsca na Ziemi, czyli na oddaloną o ponad 100 kilometrów od Kerman pustynię Kaluts z wyjątkowymi, wyrzeźbionymi przez wiatr formacjami z piaskowca. Kierowcą miał być jego ojciec, taksówkarz. Zgodziliśmy się pod warunkiem, że dojedziemy tam najpóźniej na zachód słońca. I rzeczywiście, nasz kierowca robił wszystko, by spełnić ten warunek, dlatego gnał jak szalony przecinając wstęgę ogromnych gór z pasją niespełnionego rajdowca i za nic mając wszystkie ograniczenia prędkości. Zatrzymał się tylko na nasze wyraźne żądanie przy leżącej z boku drogi osadzie Shafi Abad, w której wysuszone palmy i biedne domostwa z suszonej na słońcu gliny sąsiadowały ze starym, otoczonym murami i basztami karawanserajem - miejscem schronienia dla karawan.

Kolejnym obrazem była już tablica informująca, że wjeżdżamy na najgorętszy teren na Ziemi - satelita NASA odnotowała tu temperaturę 71 stopni Celsjusza. Było także ostrzeżenie, by nie poruszać się bez przewodnika. Przewodników mieliśmy nawet dwóch, na szczęcie tego wieczoru było też dużo, dużo chłodniej - ledwie ponad 40 stopni i kilkulitrowy baniak wody zupełnie nam wystarczał.

Kaluts robiła rzeczywiście ogromne wrażenie. Z pustynnych przestrzeni wyłaniały się jak w baśniowym świecie bajkowe formacje, które można było nie tylko z daleka podziwiać, ale też na nie się wspinać. Brakowało nam tylko…słońca, bo kryło się ono za warstwą mało przejrzystego powietrza. Zachód słońca więc był, ale za mgiełką. A potem była już tylko droga powrotna z jeszcze bardziej szaloną jazda i krótkim postojem na tankowanie. Jak się okazało w Iranie, kraju będącym jednym z największych na świecie producentów ropy obowiązuje reglamentacja paliwa, stąd w wielu samochodach zamontowana jest instalacja gazowa.

DOM LODU

Na pożegnanie kierowca i jego syn pokazali nam w nocy jeszcze jeden budynek, który "za dnia musicie koniecznie zobaczyć". Zobaczyliśmy - była to okrągła, w kształcie tarasowej piramidy budowla z cegieł, która dawnym mieszkańcom służyła do przechowywania sprowadzanego z gór lodu. Potem, dzielony na mniejsze kawałki sprzedawano do domostw. My kupiliśmy lody w malutkiej kafejce. Smakowały wybornie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Iran. Kerman - W najgorętszym miejscu na ziemi - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie