Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jadar Radom wygrywa z AZS STal Nysa (relacja, zdjęcia)

/sid/
Siatkarzom Jadaru Radom (w bloku od lewej Grzegorz Szumielewicz, Maciej Kałasz i Paweł Mikołajczak) sporo kłopotów w pierwszej partii sprawił Wojciech Szczurowski (w ataku)
Siatkarzom Jadaru Radom (w bloku od lewej Grzegorz Szumielewicz, Maciej Kałasz i Paweł Mikołajczak) sporo kłopotów w pierwszej partii sprawił Wojciech Szczurowski (w ataku) Ł. Wójcik
Po fatalnym początku meczu, siatkarze Jadaru Radom pokonali ostatecznie 3:1 AZS Stal Nysa i awansowali na 3. miejsce w ligowej tabeli.

[galeria_glowna]
Radomscy siatkarze spodziewali się zaciętego meczu. Kibice także. Tym czasem początek spotkania w wykonaniu gospodarzy można określić najkrócej jako żenujący. Zaczęło się od błędu ataku Jakuba Radomskiego, dwóch bloków rywali i punktu zdobytego przez... libero gości, Kamila Ratajczaka. Po jego obronie wracająca na stronę radomian piłka wpadła w boisko. Miejscowi przegrywali 1:5, 3:11, 5:17. Nie pomagały przerwy, ani zmiany przeprowadzone przez Dominika Kwapisiewicza. Radomianie przeprowadzili kilka akcji, zdobywając parę punktów, ale zwycięstwo zespołu z Nysy, w szeregach którego brylowali Wojciech Szczurowski i Maciej Krzywiecki nawet przez moment nie było zagrożone. Po zepsutej zagrywce Grzegorza Szumielwicza goście stanęli przed pierwszą szansą na wygranie seta. Radomianom udało się obronić dwa setbole, ale to było wszystko, na co było ich stać w tej odsłonie. Kibice z niedowierzaniem kręcili głowami. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw.

Sami siatkarze również nie byli zadowoleni ze swojej postawy. Drugiego seta rozpoczęli już znacznie lepiej. Ataki trafiały w boisko, zaczął funkcjonować radomski blok. Do stanu po 14 trwała niezwykle zacięta walka. "Kiwka" Daniela Górskiego i punktowa zagrywka Macieja Wołosza pozwoliły radomianom wypracować przewagę, którą powiększyli w kolejnych akcjach. Punkt na wagę zwycięstwa w secie zapewnił radomianom blok na Szczurowskim.

Trzecia odsłona, to ponownie szybkie prowadzenie gości. Przy stanie 0:3 trener Kwapisiewicz zmuszony był do prośby o czas. Gdy chwilę później na tablicy wyników pojawił się wynik 3:7 wiele osób przypuszczało, że powtórzy się historia z pierwszego seta. Tym razem miejscowi nie dopuścili do tego. Zdołali wyrównać na 14:14, a po ataku "z krótkiej" Mariusza Gacy, po raz pierwszy w tym secie wyszli na prowadzenie. W końcówce od stanu 19:18 w "głównej roli" wystąpił Paweł Mikołajczak, zdobywając 4 punkty atakiem i 1 zagrywką, zapewniając wygraną Jadarowi.

Czwarty set rozpoczął się od serii ataków z obu stron. W ekipie gości znakomicie spisywał się znany kibicom w Radomiu Jarosław Stancelewski, były zawodnik Czarnych, ale nie zdołał odwrócić losów seta i meczu. Przy stanie 16:13 Szczurowski ukarany został żółtą kartką, co pozwoliło miejscowym powiększyć przewagę. Atak Macieja Kałasza dał radomianom pierwszego meczbola, którego w trzeciej próbie zamienił na zwycięstwo Wołosz.

- Nie ważne jak się zaczęło mecz, tylko jak się go skończy - stwierdził po spotkaniu Dominik Kwapisiewicz, trener Jadaru. - Wierzyłem w nasze zwycięstwo. Pierwszy set zupełnie nam nie wyszedł. Nikt nic nie grał. Ważne, że pozostałe trzy zagraliśmy dobrze. W drugiej i trzeciej partii, przez niemal cały czas wynik utrzymywał się na styku. Zdołaliśmy to wytrzymać i wygrać końcówkę. Jeśli zawsze, po fatalnej pierwszej odsłonie, w trzech kolejnych zagramy tak jak z Nysą, to ja się pod tym podpisuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie