Jak nie dać się cichemu zabójcy? Podpowiadają strażacy i fachowcy

Opinia straży

Opinia straży

Starszy kapitan Paweł Frysztak, rzecznik prasowy radomskiej straży pożarnej: Lepiej, żebyśmy dwa razy wyjechali do fałszywego alarmu niż raz nie dostali zgłoszenia na czas. Ludzie są ostrożni, to bardzo dobrze. My możemy rozwiać ich obawy wykorzystując nasze urządzenia pomiarowe lub na wypadek rzeczywistego zagrożenia udzielić pomocy.

W ostatnich dniach radomscy strażacy odebrali kilka zgłoszeń od mieszkańców przekonanych, że w ich mieszkaniach ulatnia się czad. Na szczęście okazało się, że alarmy były fałszywe, nikomu nic się nie stało.

Kilka dni temu ratownicy pojechali na przykład do małżeństwa mieszkającego w centrum Radomia. Oboje małżonkowie mieli takie same objawy, ból głowy i nudności. Na miejsce przyjechała też ekipa karetki pogotowia. Lekarz orzekł, że chorzy nie mają objawów zatrucia czadem, tylko… pokarmowego. Okazało się, że zjedli coś nieświeżego.

- Ludzie bardzo boją się czadu, ale to dobry objaw - uważa Paweł Frysztak. - To znaczy, że ludzie mają świadomość zagrożenia. Od lat przecież o tym mówimy i ostrzegamy.

Strażacy jeżdżą na interwencje, ale też radzą, jak ustrzec się zagrożenia. Ratownicy odbierają telefony z pytaniami o czujniki czadu. Ludzie chcą wiedzieć, gdzie je kupić i jak używać.

- Myślę, że warto mieć taki czujnik w domu dla własnego bezpieczeństwa - mówi Paweł Frysztak. - Ale jego zainstalowanie nie zwalnia nas z zachowania rozsądku i ostrożności.

Większy ruch widać także w sklepach oferujących czujniki czadu. Można je kupić na przykład w placówkach oferujących materiały budowlane, piece grzewcze, czy elementy konstrukcyjne przewodów kominowych i wentylacyjnych.

- Od jakiegoś czasu zainteresowanych czujnikami rzeczywiście jest więcej - mówi Marcin Brzeźniak ze sklepu "Kominy na miarę" przy ulicy Słowackiego. - Taki czujnik to u nas wydatek 115, 116 złotych. Są łatwe w montażu i naprawdę skuteczne.