Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Nowicki w Kozienicach: Z czytania Faktu i SE trzeba się ku... spowiadać!

Mariusz Basaj
Jan Nowicki miał do przekazania wiele mocnych, nieco kontrowersyjnych treści.
Jan Nowicki miał do przekazania wiele mocnych, nieco kontrowersyjnych treści. Mariusz Basaj
- Żyjemy w takich czasach, że w zasadzie każda łachudra pisze - tym mocnym akcentem rozpoczął swoje wtorkowe spotkanie z czytelnikami w Centrum Kulturalno-Artystycznym Jan Nowicki. Popularny aktor, pedagog, felietonista, autor książek opowiadał o swojej twórczości, jej kulisach, kondycji polskiej kultury i mentalności naszego społeczeństwa.

Wizyta Nowickiego wywołała spore zainteresowanie wśród kozieniczan. We wtorkowy wieczór w sali kameralnej Centrum Kulturalno-Artystycznego pojawiła się niemal setka osób, które chciały wysłuchać uznanego artysty. Spotkanie z aktorem-literatem poprowadziła Agnieszka Dziuba z Mediateki, chociaż Nowicki tak naprawdę nie potrzebował moderacji - po krótkim wstępie przejął mikrofon i porwał publiczność na ponad godzinę w świat swoich przemyśleń i refleksji.

Głównym tematem wtorkowych rozważań miała być literatura, ale ta okazała się odskocznią do wszelkich możliwych tematów. Już pierwsze minuty przyniosły bardzo mocne wypowiedzi. - Żyjemy w takich czasach, że w zasadzie każda łachudra pisze, mówię tu o gazetach, każda łachudra też się wypowiada - mówił Nowicki, po czym podkreślił, że w obecnych czasach nie jest trudno o "bycie pisarzem". - Spotkałem ostatnio w Kielcach człowieka, który wydał siódmą książkę. Za każdym razem za swoje pieniądze. Rzecz nie polega na tym, aby napisać książkę, chociaż to wielka trudność, ale na tym, by ta książka była czytana - mówił autor.

Komuno, motorze napędowy kultury

Nowicki wielokrotnie podkreślał rolę literatury w wychowaniu człowieka i kształtowaniu osobowości, łagodzeniu obyczajów. W swoich rozważaniach na temat poziomu polskiej kultury nie mógł odpuścić porównań obecnych czasów do tych sprzed kilkudziesięciu lat.

- Komuna to był wspaniałym okresem dla rozkwitu kultury. Bez ucisku nie ma buntu - opowiadał, dodając: - To były czasy, kiedy my nimi pogardzaliśmy, a oni nam płacili. Dziś każą nam się kochać, nic nie dając od siebie, bo my ich wybraliśmy - mówił.

Pokolenie M jak Miłość

Autor poruszył także temat spłycenia treści, jakie serwowane są dzisiejszym odbiorcom. - Kiedyś widz miał co poniedziałek porcję teatru. Wychowywał się na Gogolu czy Molierze... a dziś? Na M jak Miłość. Na serialach, w których nawet nie grają aktorzy. Głupota jest narkotyk, a wielkim tego świata zależy na tym, by ludzie byli głupi. Nie łudźcie się, wielkim zależy tylko wtedy kiedy pracujemy, płacimy i umieramy - kontynuował.

Mówił także o popularności, jaką niesie za sobą telewizja, a także jej uwarunkowaniach i przywarach. - Żeby pójść do kina trzeba jakoś się ubrać, do teatru już bardziej elegancko, a telewizję ogląda się w gaciach. Telewizję można oglądać siedząc na sedesie i wyłączyć mnie, kiedy się chce. Potem na ulicy, kiedy cię tacy widzowie mijają krzyczą "to un!" - mówił.

Poruszył też temat tabloidów i ich roli we współczesnym świecie, a przede wszystkim zakłamania w prasie kolorowej. - Z czytania Faktu i Super Expressu trzeba się k*rwa wyspowiadać. Jeśli dwie sąsiadki dyskutują i dalej przekazują to, co przeczytały w tych tytułach, to kolportują kłamstwo. A jeśli kolportują kłamstwo, to grzeszą. Muszą to zrozumieć - mówił Nowicki.

Błędy starszych, błędami młodych

We wtorek Nowicki pochylił się również nad tematem młodzieży. Sam ma za sobą bogaty rozdział życia w roli pedagoga, chociaż jak przyznaje niespecjalnie to lubi.- Dzisiejsza młodzież jest głupia. Młodzi nie czytają książek. To tak jakby zrezygnować z wiosny. (...) Technika wiele zniszczyła, ale to starsi stworzyli technikę. W pewnym momencie przestali pojmować, gdzie leżą najznamienitsze konfitury - zauważył.

Ucieczka od teatru

Jak przyznaje sam Nowicki, dziś ucieka od teatru, który tak bardzo kocha. - Graliśmy, żeby dać nadzieję, że niewola sowiecka kiedyś się skończy. Dziś triumfy święci kabaret, ale nie mądry kabaret jaki znaliśmy kiedyś - podkreślał.

Jak mówi, literaturę uważa za najpiękniejszą ze sztuk, a rola wyobraźni jest nieoceniona. Teatr plasuje dopiero za muzyką i malarstwem, a najlepszy teatr w jego ocenie to ten oparty na najwyższej klasy literaturze.

- Skończyłem niedawno 77 lat, ale czuję, że to jeszcze nie koniec, ze mam jeszcze coś do zrobienia, chociaż śmierć mnie może zaskoczyć - mówił.

Nie zawsze były pieniądze, czyli o sensie bogactwa

Autor poruszył także temat pieniędzy i istoty bogactwa. Jak mówi, po zagraniu w tylu filmach, pieniądze siłą rzeczy musiały się pojawić, czasem nie wiedział co z nimi zrobić, jednak nie zawsze były pieniądze.

- Patrzycie państwo na człowieka bardzo zapracowanego. Całe życie dużo pracowałem, moim domem były hotele. Wyszedłem z ogromnej biedy, z małej miejscowości na Kujawach. To nie była taka bieda jak dziś. Dziś jak ktoś ma 60 zł, to się ubierze od stóp do głów w lumpeksie, zakonnice go nakarmią. Dziś jeśli ktoś jest chociaż trochę zaradny, to z głodu nie umrze - opowiadał.

Potem przyszły czasy teatru. - Byliśmy jednym z najlepszych teatrów świata, ale nie mieliśmy nic. Dzieci znanych aktorów rodziły się w wynajętych mieszkaniach, nie mieliśmy samochodów. Ale jak to? Mieliśmy marzenia, plany. Potem pojawiły się pierwsze auta. Jeździliśmy Syrenkami, ale mieliśmy mentalność Mercedesów. Dziś jest odwrotnie. Większość bogatych to idioci - zauważył.

Jan Nowicki pochylił się również nad istotą bogactwa. - Bogactwo nie polega na tym, aby zarobić, ale żeby dać. To rozumieją arcybogaci Amerykanie i Szwajcarzy. Wszystko trzeba oddać. To widzimy, oglądając szpitale im. znanych Amerykanów. Kiedy u nas zobaczymy ufundowane przez bogatych placówki? - pytał.

Polak z natury jest smutny

Nie zabrakło rozważań o mentalności naszego narodu. - Polak jak nie jest smutny, to sobie musi wymyśleć, że jest. Szczęśliwy Polak uważany jest za wariata. On musi być smutny, osaczony, musi się bać - podkreślał.

Historia wielkiej przyjaźni

We wtorek aktor wiele opowiadał o swojej przyjaźni z Piotrem Skrzyneckim, nieżyjącym już założycielem Piwnicy pod Baranami. Nie zabrakło pytań o "trzydniówki", o kulisy przyjaźni, relację i cień, jaki rzuciła ona na twórczość Jana Nowickiego.

- Byliśmy narkomanami rozmowy. Wstyd powiedzieć, ale myśmy ciągle pili. Człowiek miał cholerne zdrowie. Piliśmy, rozmawialiśmy, czytaliśmy książki, uczyliśmy się. Człowiek pracował, nie raz musiał wstać rano na 9:00 na próbę. Nikomu na myśl nie przyszło się spóźnić. I to graliśmy ważne role, a nie jakieś statystowanie z halabardą - wspominał.

Pointa wieczoru

Jednym z najlepszych podsumowań wtorkowego spotkania mogą być słowa Jana Nowickiego: Życie artysty polega na wyszukiwaniu błędów i poczuciu niespełnienia. W jego ocenie artysta, który czuje się spełniony ginie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie