Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kapitan Artur Ziętek z Radomia, który zginął w katastrofie prezydenckiego tupolewa pod Smoleńskiem zawsze marzył o lataniu

Piotr KUTKOWSKI [email protected]
"Jedni marzą o tym, aby zostać choćby na przykład, bogatym, innym śni się, aby spełnić się w odmienny sposób. Moje wyobrażenie o takim stanie jest, myślę, trochę inne - wiąże się ono z lotnictwem" - napisał w swoim szkolnym wypracowaniu Artur Ziętek. 10 kwietnia 2010 roku zginął w katastrofie lotniczej będąc nawigatorem samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem.

Artur Ziętek urodził się w 1978 oku na osiedlu Ustronie w Radomiu. Mama była długoletnią pracownią "Radoskóru", ojciec pracował w branży skórzanej i transportowej. Cztery dni po narodzinach kardynał Karol Wojtyła został wybrany na papieża. To zadecydowało, że rodzice dali swojemu synowi na drugie imię Karol. Chłopiec chodził do przedszkola "Radoskóru", a potem do szkoły podstawowej numer 2 na ulicy Gagarina. Już wtedy przypatrując się samolotom kleił ich modele. I marzył o lataniu.

Marzenia spełniał kontynuując naukę w Liceum Lotniczym imienia Żwirki i Wigury w Dęblinie. Będąc uczniem tej szkoły napisał w wypracowaniu na temat "Trwaj chwilo, jesteś piękna":

"Jedni marzą o tym, aby zostać choćby na przykład, bogatym, innym śni się, aby spełnić się w odmienny sposób. Moje wyobrażenie o takim stanie jest, myślę, trochę inne - wiąże się ono z lotnictwem. Już od lat dzieciństwa interesuję się zdobywaniem przestworzy przez ludzi, chyba dlatego że w Radomiu jest lotnisko i często widzę przelatujące samoloty. Pasjonują mnie wszystkie dziedziny awiacji, szczególnie nowinki techniczne.

Ostatnio czytałem o prototypie supernowoczesnego myśliwca YF-23. Podczas lektury starałem się wyobrazić sobie, jakby wyglądał lot w takim samolocie. Oczyma wyobraźni przeniosłem się w świat niedoścignionych, jak na razie, pragnień."

DYPLOM

Z 34 uczniów Liceum, po pierwszym roku nauki zostało 17. Na studia lotnicze zdecydowało się pięciu. Po próbnych lotach zakwalifikowano dwóch. Wśród nich był Artur Zietęk.

Zdaniem jednej z sąsiadek mama Artura bała się, tego, ze syn będzie pilotował samoloty. Ale on uspokajał, że przecież w każdym miejscu i warunkach, nawet na ulicy może coś się zdarzyć i można zginąć.

W Wyższej Szkole Oficerskie Wojski Powietrznych w Dęblinie studiował naukę pilotażu śmigłowca i samolotu odrzutowego. Dyplom uzyskał w 2001 roku, potem służył w jednostkach w Łasku i w Radomiu. Był pilotem, starszym pilotem, uczył też na "Orilkach" pilotażu adeptów lotnictwa.

Ze szkolnego wypracowania: "Choć do startu pozostało jeszcze 2 godziny, a wszyscy moi koledzy siedzą w kantynie, ja wraz z mechanikami doglądam wszystkiego, by lot przebiegał bez zakłóceń. Pora wsiadać do kabiny. Powoli sprawdzam monitory, wszystko, co będzie mi pomocne przy locie. Każdą czynność powtarzam po kilka razy, bojąc się, bym czegoś nie przeoczył.

START. To niesamowite uczucie, kiedy pas umyka pod kołami, ziemia zostaje pode mną. Jestem wolny jak ptak. Nie mogę uwierzyć, że to nie jest sen - szczypię się w rękę".

W SPECPUŁKU

Od 2007 roku Artur Ziętek służył już w elitarnym 36 Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego, który zajmował się między innymi przewozem najważniejszych osób w Polsce.

Na początku 2010 roku dwukrotnie latał do Haiti z pomocą humanitarną. Dowódca sił powietrznych kraju odznaczył go za to Brązowym Medalem "Za zasługi dla obronności w kraju". Rankiem 10 kwietnia 2010 roku wystartował na pokładzie tupolewa jako członek załogi. Samolot pilotował Arkadiusz Protasiuk, Artur Ziętek pełnił rolę nawigatora.

Ze szkolnego wypracowania: "Zdjąłem dłonie z drążka, aby przez przypadek, czegoś nie zepsuć. Zacząłem obserwować jak konsoleta żyje własnym tempem. Choć moja wiedza z zakresu pilotażu była dość duża, to jednak operacje dziejące się na monitorach przyprawiły mnie o zawrót głowy. Postanowiłem skoncentrować się na rzeczach, które działy się poza kabiną.

W dole zobaczyłem pola uprawne, które z tej wysokości wyglądały jak kolorowe krateczki.

Moje obserwacje przerwał gwałtowny manewr samolotu. Nie mogłem uwierzyć w to, co działo się ze mną i z maszyną" Pomyślałem z przerażeniem "To przeczy wszystkim prawom. Zaraz się zabiję".

Artur Ziętek zginął pod Smoleńskiem razem ze wszystkimi osobami lecącymi tym samolotem. Pochowano go z honorami wojskowymi na cmentarzu komunalnym w Radomiu. Pośmiertnie został awansowany na stopień kapitana, uhonorowano go Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

WYSTAWA

W trzecią rocznicę katastrofy pod Smoleńskiem w Radomiu otwarto wystawę poświęconą Arturowi Ziętkowi. Z inicjatywą jej stworzenia wystąpił radny Marek Szary, pomysł poparł prezydent Radomia Andrzej Kosztowniak, a realizowali go pracownicy Klubu Środowisk Twórczych i Galerii "Łaźnia". Z wielką pomocą pospieszyła im rodzina zmarłego, która udostępnił fotografie, dokumenty, przedmioty. Wśród nich znalazła się mapa okolic Smoleńska, jedyna pamiątka, jaką Mieczysław Ziętek, ojciec Artura Ziętka przywiózł w październiku 2010 roku będąc uczestnikiem wizyty rodzin ofiar tragedii na lotnisku w Smoleńsku.

- Rosjanin z pepeszą powiedział "nielzia" i "uchadi", próbowałem go przekonać, że chcę zobaczyć kokpit, bo tam był mój syn. Mapę znalazłem na poplątanych przewodach w tylnej części samolotu - opowiadał.

Wystawę otwierała między innymi żona Artura Ziętka, Magdalena Ziętek i starsza z jego córek, Patrycja. - To dla nas ogromne przeżycie - mówiła żona.
Rodzina zmarłego do tej pory nie chce szerzej mówić o tragedii, która ich dotknęła. I żona i ojciec tłumaczą, że potrzebują na to jeszcze czasu.
Podczas otwarcia wystawy młodzież I Liceum Ogólnokształcącego imienia Mikołaja Kopernika w Radomiu przedstawiła program artystyczny. Prezentowano w nim wiersze, pieśni, również napisane w liceum wypracowanie. Jego ostatnie zdania brzmiały.

"Pomyślałem z przerażeniem. To przeczy wszystkim prawom. Zaraz się zabiję. Lecz mijały sekundy, a ja nadal żyłem. Strach ustąpił miejsca niewysłowionej błogości. Szepnąłem bezwiednie: Trwaj chwilo trwaj, jesteś piękna. Czułem, że oto w tej chwili trwa coś, na no czekałem przez całe życie. I oto spełniło się moje marzenie. Zdaję sobie sprawę, że sytuacja taka jest bardziej niż nieprawdopodobna, lecz wiem na pewno, że jeżeli by coś takiego się zdarzyło, nie zawahałbym się powiedzieć: Trwaj chwilo, trwaj, jesteś piękna. Spełniłem się. Spełniłem się. Teraz mogę umrzeć szczęśliwy".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie