- Leżałem przed telewizorem. Nagle łupnęło, a na ziemię spadł kawał sufitu, mało mnie nie zabił - opowiada pan Edward Kanecki. - Córka natychmiast wzięła wnuki na ręce i wybiegli-śmy z nimi z mieszkania. Wnuczek był zawinięty w koc, mnie sąsiad wyniósł kurtkę. I tak staliśmy i czekaliśmy. I dalej czekamy, żeby gdzieś mieszkanie dostać. Spaliśmy z żoną u zię-cia, bo nie mamy gdzie wracać - macha ręką. - Mieliśmy wszystko wyremontowane, a teraz? Nic nam nie zostało - kończy.
Wybuch gazu w kamienicy przy ulicy Słowackiego w Radomiu
Załadował: echodniaeu
Huk jakby kto bombę zdetonował
Kiedy Kanecki wybiegał z mieszkania, Jarek Kwiatkowski już był na schodach swojej klatki w przeciwległej oficynie i biegł ratować lokatorów mieszkania, w którym wybuchł gaz.
- To był huk, jakby ktoś bombę zdetonował, a potem cisza - mówi Jarosław Kwiatkowski. - Nie wiedzieliśmy, co się dzieje, dopóki Ernest nie zaczął przeraźliwie krzyczeć. Natychmiast poderwało mnie z wersalki. Pobiegliśmy z innym sąsiadem, Krzyśkiem, wydostać ich z tego mieszkania - opowiada Jarek.
Kiedy biegli, koło nich spadło okno. Drzwi od mieszkania na piętrze były zamknięte. - Wywaliliśmy drzwi i wyciągnęliśmy Ernesta na zewnątrz. Miał ręce podniesione do góry, pokryte spaloną skórą - dodaje Kwiatkowski. - Pytał, co z jego twarzą…
21-letni Ernest przebywa w szpitalu. Jak powiedziała nam jego ciotka, jego stan jest ciężki. Całą twarz ma zasłoniętą bandażami. Powrót do zdrowia będzie trwał co najmniej pół roku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?