Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kozienice. Krzysztof Figat nie jest już prezesem Enei Wytwarzanie

KamZap
Krzysztof Figat za jeden ze swoich największych sukcesów uważa zakończenie prac nad budową bloku B11 w Elektrowni Kozienice.
Krzysztof Figat za jeden ze swoich największych sukcesów uważa zakończenie prac nad budową bloku B11 w Elektrowni Kozienice. Kamil Zapora
Krzysztof Figat piastował stanowisko prezesa Enei Wytwarzanie od 17 października 2016 roku. To w czasie jego kadencji zakończyły się prace nad budową bloku B11 Elektrowni Kozienice. 26 kwietnia został powołany na prezesa zarządu Polimexu-Mostostal. W czwartek, 10 maja minął jego ostatni dzień na starym stanowisku.

Jak podsumowałby Pan czas spędzony na stanowisku prezesa Enei Wytwarzanie?
- W Enei Wytwarzanie pracowałem od października 2016 roku, minęło zatem półtora roku od początku mojej kadencji na stanowisku prezesa zarządu. To zarazem krótki i długi okres. Jeśli chodzi o życie człowieka jest to niedużo, ale w życiu elektrowni wygląda to inaczej, ponieważ tu się mnóstwo rzeczy dzieje, na co dzień jest wiele spraw, problemów, przyjemnych i nieprzyjemnych rzeczy. To duża firma, która zatrudnia 2300 osób i spotykamy się w niej zarówno z problemami technicznymi, jak i typowo ludzkimi. To miejsce, w którym naprawdę jest co robić. Najważniejszym sukcesem tej kadencji było z pewnością przyjęcie do eksploatacji Bloku 11 Elektrowni Kozienice, co odbyło się bez większego konfliktu i problemów z konsorcjum, które mogłoby zatrzymać budowę. Był to nasz wspólny sukces i z tego jesteśmy dumni. Było to bardzo ważne dla tej elektrowni, ponieważ przedłużyło jej żywotność o około 30 lat. Musimy zdawać sobie sprawę, że elektrownia powstała 50 lat temu i około 2030 roku należałoby się zastanowić, czy w dalszym ciągu eksploatować bloki 200 megawat. Dzięki nowemu blokowi wiemy, że w tej lokalizacji energia elektryczna będzie dalej produkowana. Myślę, że problemy przy budowie tego bloku były jednym z powodów, dla których tu przyszedłem. Moim zadaniem było zakończenie prac nad B11 w sposób bezpieczny. Już dziś mamy z niego pożytek, a jego praca w dalszym ciągu jest udoskonalana. W ramach spółki mamy jeszcze inne projekty rozwojowe, takie jak: budowa bloku gazowo-parowego koło Bogdanki, gdzie paliwem będzie zgazowany węgiel. Jest to projekt bardzo ambitny i pionierski, którego się podjęliśmy i który w ciągu kilku lat powinien zakończyć się sukcesem. Do porażek możemy zaliczyć to, co wydarzyło się w Radomiu. Chcieliśmy rozszerzyć naszą działalność i wesprzeć Radom w modernizacji, rozbudowie, czy rozwoju RADPEC-u, lecz niestety zabrakło tutaj dobrej woli prezydenta miasta.

Co należało do największych wyzwań z jakimi spotkał się Pan w czasie swojej kadencji?
- Kiedy tylko pojawiłem się w tym zakładzie musieliśmy zmitygować zagrożenia na budowie bloku B11, które mogły skutkować istotnym opóźnieniem w harmonogramie realizacji tej kluczowej inwestycji dla Enei Wytwarzanie i bezpieczeństwa energetycznego Polski. Było to bardzo trudne z technicznego i prawnego punktu widzenia. Również bardzo wymagające było samo przyjęcie bloku do eksploatacji w grudniu 2017 roku, które wymagało dużego zaangażowania wszystkich stron. Od grudnia, aż do obecnego, planowanego postoju pracował praktycznie bez awaryjnych odstawień, a usterki są na bieżąco usuwane przez wykonawcę. Myślę, że do następnego, planowanego postoju w 2019 roku ten blok będzie mógł bezpiecznie popracować. Ponadto dla mnie osobiście wyzwaniem były coroczne, twarde negocjacje płacowe ze związkami zawodowymi, co jest istotne zarówno dla pracowników, jak i dla pracodawcy. Jest to kwestia wyważenia oczekiwań związków zawodowych i możliwości zakładu pracy. To rozmowy, które trwały tygodniami, w czasie których spotykaliśmy się wielokrotnie. Dwa razy udało nam się dojść do porozumienia, spieraliśmy się, ale finał tego był dla nas wszystkich szczęśliwy. Czasami to pracodawca był mniej zadowolony, czasami pracownicy, ale chyba o to chodzi, żeby zawsze osiągać kompromis.

Co miał Pan w planach jeszcze zrealizować, a teraz już nie będzie miał takiej możliwości. Jakie priorytety będą przyświecały Pana następcy na tym stanowisku?
- Jesteśmy w trakcie budowy instalacji odazotowania spalin w bloku 9 i 10. Blok 10 został już w tę instalację wyposażony i uruchomiono ją pod koniec kwietnia, a na bloku 9 trwają prace związane z tą inwestycją. Również w trakcie tych prac zdarzają się trudne momenty i jest to bardzo istotne, żeby zakończyć je z sukcesem. Ponadto w dalszym ciągu mamy projekty, które poprawiają pracę elektrowni. Mimo, że ma ona 50 lat, zarówno motywujemy naszych pracowników, ale też sami szukamy dróg i możliwości poprawy efektywności, gdyż tylko najlepsi dadzą sobie radę na rynku, biorąc pod uwagę dużą presję Unii Europejskiej na dekarbonizację gospodarki. Można tu wspomnieć chociażby drożejące uprawnienia do emisji dwutlenku węgla. Nie chciałbym w tym momencie dyskutować z polityką Komisji Europejskiej, z którą nie zawsze się zgadzam, ale musimy się do tego dostosować i tak eksploatować nasze urządzenia, żeby były one maksymalnie efektywne. Przed nami, Elektrownią Połaniec oraz spółką tradingową stoi wyzwanie w związku z wejściem w aukcje na rynek mocy - to potencjalnie może znacząco zwiększyć nasze przychody oraz rentowność wytwarzania energii.

Jak będzie Pan wspominał czas spędzony w Kozienicach?
- Już od studiów chciałem pracować w elektrowni, kończyłem kierunek – wytwarzanie energii elektrycznej oraz cieplnej i to było moje studenckie marzenie. Pisałem pracę magisterską z wytwarzania energii elektrycznej z aspektem ekonomicznym i była to dla mnie wielka satysfakcja, że mogłem pracować w prawdziwej, dużej elektrowni, stykać się z tymi codziennymi problemami związanymi z eksploatacją i organizacją pracy tak dużego zakładu. Spotkałem tu wielu dobrych ludzi i myślę, że nikt nie powie, że Figat robił rewolucję kadrową w elektrowni. Współpracowałem z pracownikami tego zakładu i tę współpracę oceniam dobrze. Spotkałem ludzi życzliwych, zaangażowanych i mówiąc szczerze chciałbym tu jeszcze wrócić i to niekoniecznie na stanowisko prezesa, bo po prostu tu jest dobra i ciekawa praca.

Jakie są Pana plany na przyszłość?
- Jak wiadomo zostałem powołany na prezesa Polimexu-Mostostal, który był konsorcjantem przy budowie bloku 11 w elektrowni. Wygląda na to, że stałem się „ofiarą” własnego sukcesu i zostałem obdarzony kredytem zaufania, jeśli chodzi o branżę budowlaną i rozwój tego segmentu w Polimeksie. Jest to awans, ale i wyzwanie. I praca w Warszawie, a przecież w Kozienicach ułożyłem już sobie czas wolny, bo jest tu wiele możliwości jeśli chodzi o zajęcia rekreacyjne, czy sportowe. To miasto pod tym względem jest bardzo komfortowe, bo w Warszawie wszędzie jest daleko, wszędzie trzeba dojechać. Ale to są takie moje prywatne spostrzeżenia, a zawodowo czeka mnie tam bardzo ciężka praca, dogłębne poznanie branży, podejście do inwestycji energetycznych z punktu widzenia wykonawcy. Trudne i wielkie wyzwanie, lecz uważam, że jestem w stanie sobie z nim poradzić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie