Na tydzień przed rozpoczęciem igrzysk olimpijskich w Londynie, pobiegł w sztafecie z ogniem olimpijskim. Tak, jak każdy z ośmiu tysięcy uczestników, pokonał z pochodnią w ręku dystans 275 metrów. Przyznaje, że do dziś trudno mu opisać co czuje, a najlepszym komentarzem jest stwierdzenie jednego z uczestników sztafety, że po tym można już spokojnie umrzeć.
* Niosłeś pochodnię z ogniem olimpijskim. Jakie to wrażenie?
Zbigniew Strzelczyk: - Trudno opisać to przeżycie w kilku słowach. Właściwie, to mógłbym chyba na ten temat napisać całą książkę. Duma, radość, wszystkich emocji było po trochu. Minęło kilka dni, a ja wciąż to przeżywam i o niczym innym nie potrafię myśleć.
*Biegliście w ciszy i skupieniu, czy wręcz odwrotnie?
- Na ulicach było tysiące osób, ogromna wrzawa, okrzyki. Witano nas bardzo entuzjastycznie. Powiem wprost, traktowano nas jak gwiazdy. Gratulowano nam, robiono sobie z nami zdjęcia.
* Jak wyglądała organizacja sztafety?
- Wstaliśmy w piątek o 4 rano. Czterdzieści pięć minut później byliśmy już w drodze na miejsce zbiórki. Tak wsiedliśmy do samochodów, którymi rozwożono nas po trasie. Ja biegłem jako 21 osoba tego dnia. Wysiadłem z auta i czekałem na swoją kolej. Od machania ręką i pozdrawiania tłumów zanim ruszyłem na trasę, już miałem zmęczoną rękę.
*Pamiętasz moment, gdy pochodnia trafiła w twoje ręce?
- Pamiętam. To był najpiękniejszy moment w moim życiu. Jeden z kolegów skomentował to bardzo trafnie, że po czymś takim, jak udział w sztafecie olimpijskiej można już spokojnie umrzeć, bo nic lepszego nas w życiu nie spotka. Gdy skończyłem swój bieg i wróciłem do busa, który nas zabierał, wszyscy skandowali moje imię.
*A był ktoś niezadowolony z udziału w sztafecie?
- Nie było takich.
* Będziesz oglądał ceremonię otwarcia igrzysk w Londynie?
- Oczywiście! Myślę, że będę inaczej ją odbierał, niż wcześniejsze. Szczególnie zapalenie znicza olimpijskiego, bo wiem, że miałem w tym swój udział.
*Mieliście okazję zobaczyć stadion olimpijski?
- Niestety nie. Byliśmy natomiast na stadionie Chelsea Londyn, gdzie spotkaliśmy się między innymi z szefem Samsunga, organizatora sztafety oraz Ireną Szewińską. Okazało się, że nasza była znakomita lekkoatletka, do dziś jest bardzo znana w środowisku sportowym.
*Dostałeś replikę pochodni olimpijskiej. Będzie można ją gdzieś zobaczyć?
- Wiem, że w najbliższy wtorek na stadionie w Kozienicach rozegrany zostanie jeden z biegów 42 maratony w 42 dni. Chcę się tam pojawić i poprowadzić bieg.
* Dziękuję za rozmowę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?