MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kubeł lodowatej wody na głowie! Aktorka Julia Kamieńska o swojej karierze

Redakcja
Julia Kamińska podbiła serca widzów jako serialowa Brzydula. Jej debiut literacki "Pamiętnik BrzydUli" sprzedał się jak świeże bułeczki, a w "Tańcu z gwiazdami" wytańczyła Kryształową Kulę. Teraz debiutuje jako scenarzystka, i to w serialu, w którym sama zagra główną rolę.

W dodatku jest szczęśliwa w życiu prywatnym. Szczęściara? Lubi tak o sobie myśleć, ale zaraz trzeźwo dodaje: "Moim największym sukcesem jest to, że mi nie odbiło".

Po "BrzydUli" wszyscy myśleli, że będziesz po prostu aktorką, a tu nagle... "Pamiętniki BrzydUli". Aktorstwo nie wystarczyło?

Pamiętnik był pomysłem marketingowym producenta, a scenarzyści, z którymi już wtedy byłam zaprzyjaźniona, nie bardzo mieli czas go pisać. A wiedzieli, że ja to uwielbiam - już wcześniej pozwolili mi napisać kilka scen do serialu. Pewnego dnia główny scenarzysta Piotr Jasek zapytał, czy chciałabym napisać ten pamiętnik? "Czemu nie?" - pomyślałam. Wydawnictwu ten pomysł nie bardzo się podobał, bo "kto to widział, żeby aktorka pisała". Na szczęście dali się przekonać. To było fantastyczne doświadczenie, tym bardziej, że trochę czułam się Ulą.

Pamiętnik rozszedł się jak świeże bułeczki...

Większa w tym zasługa popularności serialu niż mojego talentu pisarskiego.

Nie pomyślałaś wtedy: "Zostanę pisarką?"

No nie, bo to jest strasznie trudne. Do tego trzeba nie tylko talentu, ale i dojrzałości. Albo szaleństwa. Trzeba mieć coś do opowiedzenia, stworzyć jakąś opowieść. To coś zupełnie innego niż dialogi w scenariuszu. Chyba nie potrafiłabym wymyślać historii. Tylko raz w życiu, jeszcze w liceum dostałam natchnienia i napisałam sztukę "Niż skandynawski". Jestem z niej zresztą niesamowicie dumna, tym bardziej, że Piotrek ocenił ją wysoko, a jest znakomitym scenarzystą. Może kiedyś coś z nią zrobię, na razie leży w szufladzie.

Grasz, piszesz, tańczysz, śpiewasz… Nie za dużo tego?

Śpiewam to za dużo powiedziane. Producent Robert Wieczorek zapytał mnie, czy umiem śpiewać i czy zaśpiewałabym "Tyle słońca w całym mieście" Anny Jantar - to miała być czołówka serialu. Powiedziałam, że spróbuję, bo kiedyś marzyłam o śpiewaniu. Zdawałam nawet na wydział wokalny do szkoły muzycznej, ale mnie nie przyjęli. A na dodatek brat mojej babci, wspaniały śpiewak operowy Kazimierz Sergiel, powiedział: "Julka, śpiewaczki ani piosenkarki to z ciebie nie zrobimy" i raz na zawsze przekreślił moje marzenia. W tej piosence do "Brzyduli" fachowcy od aranżu z pewnością trochę poprawili mój głos…

Chyba przesadzasz ze skromnością. Wszystko, za co się bierzesz, zmienia się w złoto…

"Reguły gry" wcale nie okazały się sukcesem. Telewizja wyemitowała odcinki pilotażowe, przyszedł kryzys i wykreślili serial z ramówki trzy dni przed rozpoczęciem zdjęć do drugiego sezonu. Zdecydowanie nie wszystko, czego się dotknę, przemienia się w złoto.

Ale mercedesa w"Tańcu z gwiazdami" wytańczyłaś.

Miałam wielką ochotę i na przygodę, i na to, żeby nauczyć się tańczyć, bo przedtem nie miałam o tym pojęcia. W dodatku nie chciało mi się wracać na studia(śmiech). No i nie bez znaczenia było to, że za udział zaproponowano mi niezłą kasę, pomyślałam więc: "Raz kozie śmierć. Jestem przecież germanistką, a nie aktorką Teatru Dramatycznego, co mi szkodzi?" Zależało mi tylko na tym, żeby nie odpaść w pierwszym odcinku, tymczasem dostałam wtedy najwięcej sms-ów. Odetchnęłam z ulgą. Ale nawet nie marzyłam o tym, że dojdę do końca.

Jeździsz tym mercedesem?

Sprzedałam po roku. Okazało się, że na nasze dziurawe drogi jest zbyt delikatny. Gdy najeżdżałam na dziurę, pytał: "Was is das?" i buntował się.

O dziedzinach, w których odnosisz sukcesy mówisz: "chciałam spróbować, pomyślałam, co mi szkodzi?"… A gdybym spytała, co umiesz naprawdę dobrze, to co byś odpowiedziała? Że perfekcyjnie…

…robię zupę - krem z selera (śmiech)

To poproszę przepis.

Gotuję zawsze na oko, więc składniki podaję mniej - więcej. Dwa duże selery, duża cebula, dwa ziemniaki, 3-4 szklanki bulionu warzywnego (ja robię z kostki), dwie łyżki masła, sól pieprz, oliwa truflowa, ewentualnie kilka łyżek śmietany lub jogurtu naturalnego (ja zazwyczaj nie dodaję). Na maśle zeszklić posiekaną cebulę, po chwili dodać pokrojony w kostkę seler i ziemniaki, zalać bulionem. Gotować aż seler będzie bardzo miękki, zmiksować blenderem na krem. Gotować jeszcze chwilę, dodać przyprawy i ewentualnie śmietanę. Każdą porcję zupy polać odrobiną oliwy truflowej, która świetnie komponuje się z selerem. Ja dodaję jeszcze kilka listków bazylii.

A przepis na życie? Wiesz już, co chcesz robić?

Najbardziej chciałabym produkować dobre filmy. Ale dziś jeszcze nie wiem, jak się za to zabrać. Bardzo lubię też grać. Ostatnio pochłonął mnie teatr. Czuję, że tam najbardziej się rozwijam. Piszę też kilka scenariuszy.

Nie przewraca ci się w głowie od tego nadmiaru talentów?

Znam wiele osób bardziej utalentowanych ode mnie. Talent to też kwestia sporna - jeżeli parę osób jest zdania, że mam jakiś talent i mnie zatrudnia albo ogląda, to drugie tyle twierdzi, że nie umiem kompletnie nic. Wystarczy poczytać w internecie komentarze. A ja po prostu robię to, co lubię. I daje mi to poczucie bezpieczeństwa - bo nie czekam na telefon od reżysera. W dodatku u mnie wszystko się uzupełnia. Moje aktorskie doświadczenia pomagają mi podczas pisania dialogów w scenariuszu. Bo wiem, czy dana kwestia będzie dobrze brzmiała, czy będzie prawdziwa podczas mówienia. A wracając do talentów, to aktor z zasady powinien mieć ich wiele - musi nie tylko dobrze grać, ale też umieć tańczyć, śpiewać. I jeszcze jeden ważny talent, jaki powinien mieć - to umiejętność zachowania pokory. Żeby nie zwariować, kiedy przyjdą pierwsze sukcesy. Nie zachłysnąć się popularnością. Nie zakochać się w sobie.

Tobie się to udało?

Niestety, nie mogę pochwalić się tym, że mi w ogóle woda sodowa do głowy nie uderzyła. Ale na szczęście szybko przyszło opamiętanie. Wiesz, każdemu by odbiło. No, może nie każdemu, ale mam nadzieję, że większości (śmiech). Wyobraź sobie: masz 20 lat, mieszkasz z rodzicami, studiujesz germanistykę. Nic się wyjątkowego nie dzieje. Najprawdopodobniej będziesz nauczycielką niemieckiego w gimnazjum. Normalne, zwyczajne życie. I nagle BACH: masz 21 lat, mieszkasz sama, w pięknym mieszkaniu z widokiem na panoramę Warszawy. Wszyscy cię rozpoznają, gratulują sukcesu, telefony się urywają, czujesz się rozchwytywana, spotykają się z tobą ważni ludzie z telewizji, twoja twarz jest na okładkach pism. Zarabiasz tak dużo, że kupujesz - ot tak - własne mieszkanie. A wciąż pamiętasz, jak niedawno dostawałaś w młodzieżowym Teatrze Wybrzeżak 20 złotych za spektakl edukacyjny dla szkół, i to było coś… Można zwariować? Można. Bardzo łatwo pomyśleć: "Jestem super".

W jaki sposób się opamiętałaś?

Przede wszystkim na najbliższych moja popularność nie robiła większego wrażenia. Pamiętam, jak kiedyś mama przyjechała do Warszawy, i z dumą pokazałam jej olbrzymi billboard w centrum Warszawy. "Patrz, mamo. To ja." A mama, ot tak, tylko wzruszyła ramionami i powiedziała: "No tak, ty, przecież widzę". To po pierwsze. A po drugie, w pewnym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że ci, którzy byli kiedyś naprawdę ważni, już nie są obecni w moim życiu. Gdzieś krążą na marginesie. Nikt mi nic nie powiedział, ale czułam, że coś jest nie tak. I w końcu do mnie dotarło, że to "nie tak" to jestem ja. To, jaka jestem. To było jak kubeł lodowatej wody na głowę. Postanowiłam odbudować dawną Julkę. Do dziś tamto wspomnienie trzyma mnie w pionie.

Z Piotrem Jaskiem napisałaś scenariusz serialu "Danie dnia".

Autorów jest wielu. Pracujemy w zespole, to są zresztą ci sami ludzie, którzy współtworzyli "Brzydulę". Teraz w ogóle dosyć dużo piszę, pracuję przy kilku projektach.

Co z aktorstwem jest nie tak, że ciągle szukasz czegoś jeszcze?

To bardzo niepewny zawód. W dodatku wciąż podlegasz ocenie. Bywa frustrujące to ciągłe "spodoba się czy nie spodoba". Nie żałuję, że w pewnym momencie powiedziałam: "stop". Lubię mieć czas na zwyczajne życie. Spokojnie usiąść i wypić herbatę, pojechać do rodziców. Gdy grałam w "BrzydUli", niemal nie schodziłam z planu. Pamiętam, jak po kilku miesiącach zdjęć wyszłam na ulicę i nagle okazało się, że wszyscy mnie rozpoznają. To miłe, ale z czasem zaczyna męczyć.
Dziêkujê za rozmowê
Dorota SOLAREK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kubeł lodowatej wody na głowie! Aktorka Julia Kamieńska o swojej karierze - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie