Koncerty Kultu to niecodzienna, rockowa uczta dla ucha. Jednak tym razem muzycy z kapeli Kazika Staszewskiego przeszli samych siebie. Brawurowo wykonanych, dobrze znanych rockowych numerów można było posłuchać w piątek na zamku w Szydłowcu.
Po dziesięciu latach nieobecności na ziemi radomskiej, Kult oddaje nam stracony czas z nawiązką. Po wspaniałym lutowym koncercie w Radomiu, w Strefie G2, teraz zespół Kazika Staszewskiego zagrał w Szydłowcu. Muzycy wystąpili na dziedzińcu zamku - miejscu, gdzie kiedyś przechadzali się możni tego świata. I tak jak oni przed wiekami, teraz Kult niepodzielnie zawładnął tłumem, zebranym w XV-wiecznej twierdzy.
MŁODOŚĆ NA ZAMKU
Nic w tym dziwnego, bo Kazik z kolegami od ćwierćwiecza wychodzi na scenę tylko po to, by dawać ludziom stojącym przed sceną solidną dawkę rockowego grania.
Także na tym koncercie nie mogło zabraknąć najlepszych kawałków zespołu. Z głośników popłynęły "Hej czy wy wiecie", melancholijni "Jeźdźcy", "Czarne słońca" i "Królowa życia". Mimo że średnia wieku na widowni wahała się około trzydziestki, to nikt nie stał w miejscu. Kiedy Kazik śpiewał "Wódkę", wydawało się, że ludzie, którzy śpiewają wraz z nim właśnie wtedy, kiedy utwór po raz pierwszy ujrzał światło dzienne, w 1987 roku, przeżywali swą młodość. "Brooklyńska rada Żydów" wniosła w lekko zmoczoną deszczem publikę nowe siły, a "Kocham cię, a miłością swoją" oraz "Do Ani" z cudownym: "tak bardzo, bardzo kocham cię" pozwoliła pobujać się we dwoje.
NA POCZĄTEK WAKACJI
Atmosfera koncertu była na tyle luźna, że wokalista pozwolił sobie nawiązać do prywatnych spraw.
- Właśnie zaczynają się wakacje i moja żona wraca do gry. Skończyła uczyć dzieci w trzeciej klasie, a we wrześniu znowu weźmie klasę pierwszą - mówił Kazik. - A jak są wakacje, to wiadomo - dodał, i zaczął śpiewać "Gdy nie ma dzieci w domu". Wtedy dopiero przed sceną rozpętał się ogień.
Jednak nie wszyscy potrafili uszanować możliwość zabawy przy fantastycznych rockowych utworach. Do porządku przywołał ich muzyk. - Po raz ostatni użyłeś tu pięści - mówił do uczestników zadymy przed sceną.
A gdy po dwóch godzinach czas było kończyć występ, a deszcz zaczął naprawdę mocno padać, tłum nadal skandował na przemian nazwę zespołu i imię wokalisty. Muzycy nie mogli zawieźć swoich fanów. Wyszli na bis i zagrali kilka numerów, w tym "Po co wolność".
Jednak dla fanów kunsztu Kazika to nie był koniec atrakcji. Muzyk zszedł ze sceny, ale zanim wszedł za kulisy, przybił "piątkę" ze słuchaczami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?