Mamy niedobór lekarzy
Mamy niedobór lekarzy
Agnieszka Witczak: Z uwagi na strukturę wiekową w najbliższej przyszłości rysuje się niedobór lekarzy, nie tylko rodzinnych, ale też i innych specjalności. Gdzie jest najgorzej?
Mieczysław Szatanek, szef Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie: Są braki i będą jeszcze większe jeśli chodzi o radiologów, kardiologów, anestezjologów czy geriatrów. Tych ostatnich prawie wcale nie ma, a społeczeństwo nam się starzeje. Nie jest dobrze jeśli chodzi o kardiologię dziecięcą, chirurgię ogólną czy otolaryngologię.
Najgorzej wypadają małe miejscowości. - Lekarz pracuje w ośrodku zdrowia dotąd aż pacjenci nie zaczną masowo narzekać, że nie widzi, albo nie słyszy - donosi jedna z naszych czytelniczek.
Okazuje się, że blisko połowa lekarzy rodzinnych na Mazowszu jest w wieku emerytalnym. Kolejni przekroczą ten wiek w najbliższych latach, a młodych lekarzy podejmujących specjalizację w tej dziedzinie jest coraz mniej. Jeśli nic się nie zmieni, nie będzie kto miał nas leczyć.
Problem jest już widoczny w całym kraju. Dlatego Kolegium Lekarzy Rodzinnych napisało do resortu zdrowia pismo, zwracające uwagę na problem zbyt małego zainteresowania specjalizacją z medycyny rodzinnej.
- Problem jest i to duży. Sama jestem już w wieku emerytalnym. Wspólnie z koleżankami, które pracują w przychodniach w Radomiu i poza nim zastanawiamy się kto w przyszłości nas będzie leczył, bo młodych nie widać - mówi Jadwiga Szczerbicka, lekarka z przychodni "Ustronie" w Radomiu.
Lekarze rodzinni narzekają na uciążliwą biurokrację i wymysły Narodowego Funduszu Zdrowia.
- Do 2014 roku wszystkie praktyki muszą być skomputeryzowane. Nie zdziwię się jeśli starsi lekarze zdecydują się odejść na emerytury - mówi Mieczysław Szatanek, szef Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie. - Chcemy leczyć a nie wypełniać papierki i klikać w klawiaturę - dodaje.
Lekarze mówią głośno: NFZ, rzuca nam kłody pod nogi.
- Jedna z radomskich lekarek powiedziała, że NFZ muszą lekarzy do wielu rzeczy, a pacjenci stoją w kolejkach. Miała rację tak właśnie jest - mówi Leopold Kmieć, kierownik przychodni "Medicus" w Siennie w powiecie lipskim.
Lekarz codziennie przyjmuję średnio 60 pacjentów. Poza wywiadem, diagnozą i ustaleniem leków dla chorego wypełnia też stosy dokumentów.
-Nie mogę pomylić nawet jednej cyfry wpisując PESEL chorego, bo nie wykupi leku. Do tego dochodzą zwolnienia i inne papierki - zaznacza.
- Pacjentowi z padaczką, którego dobrze znam i od lat leczę nie mogę wypisać leku tylko dlatego, że jestem internistą. Chory musi w tej sprawie udać się do neurologa, bo tak wymaga Fundusz. Tylko, że jak ma się do niego dostać skoro wolny termin w ramach ubezpieczenia jest dopiero za kilka miesięcy, a lek jest potrzebny na już? Gdybym mu jednak go wypisał napotkałbym na nieprzyjemności ze strony NFZ - przykładów można byłoby mnożyć wiele - opowiada doktor Kmieć.
Młodych lekarzy, chcących kształcić się w kierunku medycyny rodzinnej jest coraz mniej. Rocznie specjalizację w naszym województwie zaczyna kilka osób, choć miejsc przeznaczonych przez resort zdrowia jest więcej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?