Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leszek Balcerowicz: Moi koledzy są w wielkim szoku

Jarosław PANEK <a href="mailto:[email protected]" target="_blank" class=menu>[email protected]</a>
Leszek Balcerowicz
Leszek Balcerowicz

Jarosław Panek:*** Panie prezesie, nie chce pan rozmawiać o polityce. Czy według pana niezależność Narodowego Banku Polskiego, rzeczywiście jest aż tak zagrożona?**

Leszek Balcerowicz: - Wielokrotnie to powtarzałem. W mojej opinii takie ryzyko ograniczenia niezależności Narodowego Banku Polskiego jest wysokie i przed moim następcą stoi wielkie zadanie jej obronienia. Niezależność każdego banku centralnego, w tym i naszego, to klucz do utrzymania w ryzach inflacji i obrony wartości pieniądza.

Gdy moi koledzy z międzynarodowych instytucji finansowych, takich jak Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju czy wreszcie szefowie największych banków komercyjnych widzą to, co dzieje się w Polsce wokół Narodowego Banku Polskiego, są autentycznie zszokowani. Czegoś takiego w demokratycznym kraju, należącym do Unii Europejskiej nikt się nie spodziewał.

* Dlaczego aż tak bardzo broni pan niezależności Narodowego Banku Polskiego?

- Bo wiem, jakie są historyczne konsekwencje jej braku. Przed niespełna stu laty na świecie zapanował pieniądz papierowy. Sam w sobie, jako zadrukowana kartka papieru nie ma on żadnej wartości materialnej, w przeciwieństwie do pieniądza opartego na złocie. Po wprowadzeniu pieniądza papierowego wiele krajów przeszło chorobę drukowania pieniędzy bez pokrycia, co doprowadzało do hiperinflacji i potężnych kryzysów.

Hiperinflacja z kolei doprowadziła ludzi do frustracji, na jakiej wypłynęli rozmaici dyktatorzy i szaleńcy. Hiperinflacja w Rosji pomogła w dojściu do władzy bolszewików. Według podobnego scenariusza w Chinach doszedł do władzy Mao i zniewolił miliony ludzi. Musiało minąć kilkadziesiąt lat, aby Europa odkryła, że nie można drukować pieniądza bez pokrycia, że ktoś musi tego pilnować i musi być to instytucja niezależna od polityków.

Bo niektórzy politycy chcą wydawać więcej niż mają, żeby wygrać najbliższe wybory, nie martwiąc się kryzysem, jaki z tego wynika po paru latach. Tak powstały w całej Europie i cywilizowanym świecie, niezależne od rządów banki centralne, które pilnują stabilności pieniądza.

* Ale przecież politycy chcą dobrze. Chcą dać ludziom jak najwięcej pieniędzy.

- Bardzo dobrze i niech dają, ale swoje. A oni ciągle chcą rozdawać cudze. Jeśli rozdają więcej pieniędzy, niż wpływa do budżetu, to znaczy że zadłużają państwo, czyli zadłużają nas. Potem to my musimy uginać się pod ciężarem spłat odsetek i samego długu. Politycy nie mają własnych pieniędzy. Oni tylko dysponują naszymi - czyli podatkami i nie jestem pewien, czy wszyscy Polacy chcą, aby ktoś, nie pytając ich o zdanie, zadłużał ich i następne pokolenia.

* Ale może to dobrze, że politycy chcą nas zadłużać. Dzięki temu kraj się może rozwijać. Przecież firmy także bardzo często finansują swój rozwój z kredytów.

- No właśnie, firmy finansują rozwój, a politycy lubią pożyczone pieniądze wydawać na konsumpcję, aby zdobyć głosy określonych grup wyborców. Zaciągając na rzecz takowych długi, które zostają do spłacenia na wiele lat.

* Czy zostaje nam zatem tylko to słynne zaciskanie pasa i pańskie słowa, że “trzeba ograniczać wydatki"?

- Tylko część niezbędnych reform udało mi się wprowadzić, inne zablokowali populiści. Większość naszych rządzących chce wydawać więcej, a nie mniej, dlatego moje rady o ograniczaniu wciąż powtarzam.

* Tak jak pańscy oponenci powtarzają, że “Balcerowicz musi odejść" albo “Balcerowicz schłodził gospodarkę". Nie jest panu przykro, gdy zagranica uważa pana za ojca polskiego sukcesu ekonomicznego, a w kraju tyle osób domaga się pańskiego odejścia?

- Gdyby tak mówili ludzie mądrzy, których szanuję, to pewnie byłoby mi przykro. Ale ci akurat tak nie mówią.

* Jak pan widzi przyszłość Polski, czy czekają nas wreszcie lata dobrobytu?

- Obecne tempo wzrostu gospodarczego, czyli trochę ponad pięć procent Produktu Krajowego Brutto pozwoliłoby nam dogonić w zamożności kraje Europy Zachodniej za jakieś 20 lat. Ale taki wzrost trzeba pielęgnować i podtrzymywać, czyli reformować kraj. Jeśli nie ograniczmy wydatków, nie zreformujemy gospodarki, nie ułatwimy życia przedsiębiorcom, tak wysoki wzrost może się nie utrzymać i wtedy zaczną się kłopoty. Na razie sytuacja jest całkiem dobra.

* Niektórzy, w tym właśnie partie rządzące, twierdzą, że pan także odpowiada za ten wzrost i nawet mają pretensje, że w zbyt małym stopniu bierze pan ciężar odpowiedzialności za gospodarkę.

- To jakaś schizofrenia. Banki centralne we wszystkich cywilizowanych krajach, w tym Narodowy Bank Polski, mają tylko parę narzędzi działania. Mogą jedynie pilnować niskiej inflacji i prawidłowego działania sektora bankowego.

Nie odpowiadają natomiast za wprowadzanie niskich podatków, dobrego prawa, sprawnego sądownictwa, budowania dobrych dróg i kolei, czyli wszystkiego tego, co wraz z niską inflacją pomaga przedsiębiorcom w tworzeniu nowych miejsc pracy. Ja mogę pilnować tylko tego, aby inflacja była niska, a kredyty dzięki temu tanie.

Reszta należy do rządu i do posłów. Jeśli więc oni obarczają za własne zaniedbania Narodowy Bank Polski, to jest to żałosna próba przerzucenia odpowiedzialności na kogoś innego.

* Kończy się powoli pana kadencja na stanowisku prezesa Narodowego Banku Polskiego. Czy można ją jakoś podsumować?

- Przede wszystkim mamy dobry pieniądz. Gdy szesnaście lat temu obejmowałem tekę ministra finansów w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, złotówka była bezwartościowa. Nie tylko nie była wymienialna na inne waluty, ale nawet na towary w sklepach, bo były kolejki i braki na rynku. Nasz pieniądz, a więc nasze zarobki traciły w drugiej połowie 1989 roku na wartości w tempie dwóch tysięcy procent rocznie!

Teraz mamy pieniądz europejskiej jakości. Można go wymienić na walutę dowolnego kraju, a niskie stopy procentowe doprowadziły do prawdziwego boomu na rynku nieruchomości. Mamy też niską inflację. To bardzo dużo i z tego powodu mogę czuć satysfakcję. Co budzi moje obawy na następne lata, to przyszła pozycja Narodowego Banku Polskiego, który musi być nadal niezależny, aby mógł wciąż skutecznie bronić mocnego i stabilnego złotego, a tym samym siły nabywczej naszych zarobków. Raz osiągnięte dobro nie jest dane na zawsze.

Leszek Balcerowicz

Ma 59 lat. Ekonomista, profesor Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie; wicepremier i minister finansów w pierwszym niekomunistycznym rządzie Polski po II wojnie światowej, doktor honoris causa kilkunastu uczelni krajowych i zagranicznych, odznaczony najwyższym polskim odznaczeniem państwowym Orderem Orła Białego. Od stycznia 2001 roku prezes Narodowego Banku Polskiego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Leszek Balcerowicz: Moi koledzy są w wielkim szoku - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie