Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubili Bruna, ale chcieli go zabić. Ze szczególnym okrucieństwem

Piotr KUTKOWSKI [email protected]
Wacław W. i Sylwester G. (z lewej)  wzajemnie się oskarżali.
Wacław W. i Sylwester G. (z lewej) wzajemnie się oskarżali. Piotr Kutkowski
We wtorek wyjaśnienia w tej głośnej sprawie składali przed radomskim sądem dwaj oskarżeni.

Pewne jest, że chcieli zabić psa Bruno, ale kto go uderzał, a kto go trzymał - tu już relacje są różne.

Bruno to amstaff w wieku około 4 lat. 2 czerwca 2011 roku Wacław W. i Sylwester G. w porozumieniu z nieżyjąca już właścicielką psa, zaprowadzili go na łąkę i tam próbowali zabić siekierą. Dół wykopany był wcześniej, zwierzęciu udało się wysunąć z obroży i uciec. Ranne trafiło do schroniska a potem do specjalistycznego hotelu dla psów, gdzie przechodziło terapię.

RELACJA PIERWSZA

Wacław W. i Sylwester G. zostali oskarżeni przez prokuraturę o próbę zabicia psa ze szczególnym okrucieństwem. We wtorek obaj składali wyjaśnienia przed sądem. Jako pierwszy Wacław W.

- Przez kilkanaście lat pracowałem w zakładach mięsnych, nabiłem się świń i cieląt - mówił, ale jak zastrzegł psa nigdy nie zabił. To, że uczestniczył w próbie zabójstwa Bruno nazwał głupotą.

- Dałem się namówić Sylwestrowi G., a gdy przyszliśmy na łąkę było już tam wykopany dół. Ja tylko trzymałem psa, Sylwester G. uderzył go ze cztery razy. Pies skowyczał, szarpał się, udało mu się jednak uciec - przekonywał.

Jego zdaniem właścicielka zleciła zabicie psa, bo był on chory i nie miał kto się nim opiekować. Sylwester G. miał za tę "usługę" dostać od niej 20 złotych.

RELACJA DRUGA

Sylwester G. stanowczo temu zaprzeczał:

- Nikt mi takiego zlecenia nie wydawał, nie dostałem też żadnych pieniędzy - zeznawał. - Lubiłem Bruno, przez ponad roku wychodziłem z nim na długie spacery, przynosiłem mu jedzenie. To, że zdecydowałem się na udział w jego zabiciu było jakimś opętaniem.

Tyle, że jego zdaniem to Wacław W. namówił go do tego i to on uderzył psa w głowę siekierą.

- Wcześniej przekonywał, że dla niego zabicie psa to nic. Chwalił się: "jeden cios i padnie" - twierdził Sylwester G.

Obaj oskarżeni byli zgodni w jednym: bardzo żałują tego, co zrobili. Jednocześnie obaj przyciskani przez sąd i prokuraturę, gubili się w szczegółach i podawali informacje podważające ich wiarygodność.

Zdaniem biegłych obaj też w krytycznym dniu mieli znacznie ograniczoną poczytalność.

CO Z SABĄ?

Na rozprawie pojawił się też wątek psa Saby, którą kobieta posiadała przed Bruno. Według Sylwestra G. suka zaginęła za sprawą Wacława W. Pytany, czy ma na myśli zabicie Saby odparł, że tak.

Rozprawie przysłuchiwali się między innymi przedstawiciele fundacji "Ocalmy od zapomnienia" oraz Stowarzyszenia Przyjaciół Zwierząt "4 łapy", za sprawą których pies przebywał w hotelu i leczył się.

W we wtorek sąd przesłuchał jeszcze kilku świadków, nie udało mu się natomiast przesłuchać syna właścicielki psa. Pomimo wezwań nie stawił się na rozprawę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie