- Jak na Indie to małe miasteczko - mówi z uśmiechem złoty medalista z Pekinu. - Tak naprawdę jest to wielka aglomeracja licząca ponad siedem milionów mieszkańców.
Różnicę kultur, stylu i poziomu życia widać już na lotnisku.
- Już na początku przeżyliśmy lekki szok, gdy po wyjściu z samolotu na lotnisku zobaczyliśmy uzbrojonych żołnierzy, którzy siedzieli osłonięci workami z piaskiem - opowiada. - Kiedy kolega zaczął im robić zdjęcia, zaczęli się podnosić i z uśmiechami pozowali mu.
PO GŁOWIE OD KIEROWCY
Z powodu startu w kilku konkurencjach Marcin nie miał zbyt wiele czasu na zwiedzanie. Jednak kilka razy wraz z kolegą z ekipy udało mu się wyjść do miasta.
- Najbardziej dziwiły mnie ulice, a właściwie ludzie po nich chodzący - opowiada Marcin. - Największe mają po kilka pasów ruchu, a mieszkańcy skaczą między samochodami jak w jakiejś grze komputerowej. Najdziwniejsze jest jednak, że gdy kogoś potrąci samochód i nic poważnego się mu nie stanie, potrącony może jeszcze dostać od kierowcy po głowie!
TUKTUKI ZA DWA ZŁOTE
Życie w Indiach, nawet dla przeciętnego Polaka, nie jest drogie.
- Z hotelu na stadion jeździliśmy rikszami napędzanymi małymi silnikami. Oni nazywają je tuktukami - mówi sportowiec. - Za trasę trwającą około piętnastu minut płaciliśmy niecałe dwa złote, a przewodnicy mówili, że i tak za dużo od nas biorą.
Jak opowiada Marcin, biedę widać tam na każdym kroku. Ludzie mieszkają na ulicach, wśród domów błąkają się wychudzone święte krowy, a całość smutnych widoków dopełnia su-cha, czerwona ziemia.
- Europejczyk w krótkich spodenkach wygląda tam naprawdę dziwnie i dziwnie na niego się patrzą. Dlatego wieczorami staraliśmy się trzymać hotelu, bo nigdy nic nie wiadomo - wspomina sportowiec.
PREZENTY I PAMIĄTKI
Marcin przywiózł też oczywiście pamiątki z podróży. - Ma-mie kupiłem hinduski strój dla kobiet - mówi. - Mam nadzieję, że założy go na Bal Mistrzów Sportu, który niedługo odbędzie się w Warszawie. Po za tym kupiłem ozdobne maski i słoniki na szczęście.
Za rok Marcina Awiżenia czeka jeszcze dalsza wyprawa, bo następne mistrzostwa świata niepełnosprawnych zaplanowano… aż w Nowej Zelandii.
Marcin Awiżeń
Ma 24 lata. Niepełnosprawny lekkoatleta, Sportowiec Roku 2008 w naszym regionie. Wyczynowo zaczął uprawiać biegi w szkole średniej pod okiem nauczyciela i trenera Jacka Szczy-gła. Wcześniej grał w piłkę nożną w zespole Megawat Świerże Górne. Ukończył liceum ogólnokształcące w Zespole Szkół nu-mer 1 w Kozienicach. Obecnie studiuje zaocznie informatykę. Reprezentuje barwy Radomskiego Stowarzyszenia Sportu i Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych "Start".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?