Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Bitner ze Skaryszewa uratował z płomieni babcię i wnuczkę

Izabela KOZAKIEWICZ [email protected]
- Cieszę się, ze mogłem pomóc. Nie jestem żadnym bohaterem – mówi Mariusz Bitner ze Skaryszewa, który ratował ofiary wtorkowego pożaru pod Przytykiem.
- Cieszę się, ze mogłem pomóc. Nie jestem żadnym bohaterem – mówi Mariusz Bitner ze Skaryszewa, który ratował ofiary wtorkowego pożaru pod Przytykiem. Łukasz Wójcik
Dzięki jego akcji, zarówno babcia, jak i maleńka wnuczka czują się dobrze.

Mariusz Bitner ze Skaryszewa ratował ofiary wczorajszego pożaru pod Przytykiem. Wyprowadził z ognia babcię i maleńką wnuczkę

Pan Mariusz wyprowadził z płonącej letniej kuchni babcię i jej małą wnuczkę. - Nie zrobiłem nic wielkiego. Jak kiedyś płonął mój dom, to też pomogli mi sąsiedzi - przekonuje.

O sprawie poinformowała nas żona Mariusza Bitnera, bo on sam stwierdził, że jego reakcja była zwyczajna. Wszystko wydarzyło się we wtorek około godziny 13, kiedy pan Mariusz przejeżdżał przez Ostrołękę koło Przytyka. Zobaczył snop dymu, wezwał straż pożarną i ruszył na ratunek.

COŚ GO TKNĘŁO
Pan Mariusz razem z mieszkańcami zaczął wypędzać zwierzęta z obory. W pewnym momencie coś go tknęło, zrobił dziurę w płocie i przeszedł na sąsiednią posesję. - Nie miałem świadomości, że w tym płonącym budynku ktoś jest, a mieszkańcy też nic o tym nie mówili - wspomina Mariusz Bitner.

BABCIA I DZIECKO

Dopiero gdy podszedł bliżej, w objętym płomieniami zabudowaniu, zobaczył starszą kobietę i trzymająca ją za rękę małą dziewczynkę. - Ta babcia stała, patrzyła na ten ogień i w ogóle nie chciała wyjść. Płomienie były coraz większe, a z dachu strzelał już eternit. Wszedłem tam i zabrałem najpierw dziecko, a później wróciłem po kobietę. Musiałem wyciągać ją siłą - opowiada nasz rozmówca.

NIE CZEKAŁ DO KOŃCA

Jak się okazało, pożar wybuchł w letniej kuchni. Starsza pani opowiadała potem, że paliła w kuchence i najpierw zajęła się ścierka. Ogień objął dach przyległej do niej komórki i warsztatu. - Dostaliśmy wezwanie do pożaru komórki, nie było informacji o poszkodowanych. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, paliła się letnia kuchnia i przyległe do niej zabudowania. Wewnątrz niej nikogo nie było - mówi Jacek Pastuszka, zastępca dowódcy Jednostki Ratowniczo - Gaśniczej numer 1 w Radomiu, który dowodził akcją.

- Bo ja nie czekałem do końca. Odprowadziłem dziecko i babcię do sąsiadów i odjechałem - mówi Mariusz Bitner i dodaje: - Cieszę się, że mogłem pomóc. Kiedyś, kiedy mój syn był malutki, zapalił się nasz dom. Wtedy ratowali nas sąsiedzi. Dzisiaj mogłem spłacić w ten sposób tamten dług.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie