Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matka krzyczała "Śpij jeb… bachorze!" Sąsiedzi opowiadają o dramacie niemowlaka

Piotr Kutkowski
Ilustracja
Ilustracja
Policja i ośrodek pomocy społecznej niczego nie widziały. Błażejek w wyniku urazów stracił wzrok i słuch.

Dramat niemowlaka

26 czerwca - trzymiesięczny wówczas chłopczyk trafił do radomskiego szpitala, a potem do Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Stwierdzono u niego miedzy innymi liczne wylewy na obszarze całej siatkówki oka. Zmiany, zdaniem lekarzy miały charakter pourazowy, policja i sąd zostały zawiadomienie o wystąpieniu u Błażejka zespołu "dziecka wstrząsanego". 14 lipca - Sąd Rodzinny i dla Nieletnich wszczął postępowanie z urzędu o pozbawienia matki władzy rodzicielskiej, ale zadecydował, że chłopczyk do niej wróci. Nadzór na rodziną objął kurator. 3 września - chłopczyk ponownie trafił do szpitala w Radomiu z rozpoznaniem stanu drgawkowego i ostrego nieżytu żołądkowo-jelitowego. Tym razem sąd rodzinny postanowił już umieścić dziecko w placówce opiekuńczej, gdyż matka oświadczyła, że chce oddać je do adopcji.

Błażej urodził się 18 stycznia 2011 roku. Lekarze ocenili stan jego zdrowia na 10 punktów. Matka, 19-letnia Bernadetta, zabrała dziecko do swojego brata i tam zamieszkała. Była już wtedy związana z Arkadiuszem. Nie był on ojcem maleństwa.
- Zaczęli być ze sobą, gdy ona była jeszcze w ciąży - mówi nam matka Arkadiusza. - Prosiłam syna, by nie angażował się w ten związek, ostrzegałam go, ale on nie słuchał.

Olga Szewczyk przez wiele lat mieszkała w tej samej kamienicy, co Bernadetta. Doskonale się znały, spotykały się, odwiedzały. Swojego syna Kubusia urodziła wkrótce po tym, jak na świat przyszedł Błażejek.

DZIECKO ŚMIERDZIAŁO

- Wiem, jak ogromnego serca i poświęcenia wymaga opieka nad takim małym dzieckiem i tym bardziej była zszokowana widząc to, co ona wyprawia z Błażejem - opowiada. - Nie kąpała go przez tygodnie, brud dosłownie wałkował się. Dziecko strasznie śmierdziało. W końcu nie wytrzymałam i sama go umyłam. Kiedy dałam ubranko dla Błażeja, nosił je nieprzerwanie chyba ze dwa tygodnie, aż stało się czarne. Kupowałam pampersy, ona je sprzedawała. Ile razy widziałyśmy się, była pod wpływem alkoholu, praktycznie nie trzeźwiała. Ale najbardziej mną wstrząsnęło, gdy chwyciła Błażeja za ubranko i krzycząc "śpij jeb… bachorze!" i rzuciła go na łóżko. Mógł mieć wtedy ze dwa miesiące...

NIC NIE WIDZIELI

Olga Szewczyk twierdzi, że wielokrotnie informowała o tym co dzieje się z Błażejem pracowników pomocy społecznej. Osobiście i telefonicznie. - Interwencji nie widziałam - zaznacza.

Zaprzecza temu Halina Janiszek, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Radomiu. - Matką chłopca interesowaliśmy się jeszcze przed porodem. Gdy przyszedł na świat, dwukrotnie pojawiły się sygnały, że matka nie sprawuje nad nim należytej opieki. Jeszcze w tym samym dniu ten dom odwiedzili nasi pracownicy socjalni. Chłopczyk był czysty, zadbany. Pracownicy to doświadczone osoby, które same mają małe dzieci i na pewno nic nagannego nie uszłoby im uwadze.

Takich wizyt było potem jeszcze kilka, choć według dyrektorki nie było to łatwą sprawą, bo matka trzykrotnie zmieniała miejsce zamieszkania. - Powodów do interwencji nie było, pracownik socjalny odnotował nawet, że matka odnosiła się z czułością do dziecka - podkreśla Halina Janiszek
KOCZOWANIE W PIWNICY

Po kilku miesiącach pobytu u brata Bernadetta musiała się wyprowadzić. Według matki Arkadiusza, zaczęła koczować wraz z dzieckiem w ich piwnicy. - Początkowo nie wiedziałam o tym, ale gdy się dowiedziałam, to sama zaproponowałam, by przenieśli się do mojego domu. Mieszkali około trzech tygodni - przekonuje matka Arkadiusza.
Młodzi wynajęli w końcu mieszkanie na ulicy Nowospacerowej. On pracował, ona miała zajmować się domem i dzieckiem. - Tak się zajmowała Błażejem, że szkoda gadać. Nie zrobiła mu nawet szczepień - mówi Olga Szewczyk. - Prawie nie wychodziła na spacery, a gdy już wyszła, to potrafiła wracać z dzieckiem o trzeciej nad ranem.

Bernadetta była pytana przez pracownika socjalnego o szczepienia. Odpowiedziała mu, że Błażej je miał, ale nie potrafiła tego udowodnić. Utrzymywała, że książeczkę zdrowia zostawiła w "starym mieszkaniu". - Nasz pracownik socjalny skontaktował się z pielęgniarką i sprawdził to. Okazało się, że dziecko nie miało szczepień. Matka chłopca w ponownej rozmowie zobowiązała się, że zrobi to następnego dnia - mówi Halina Janiszek.

DZIECKO W SZPITALU

Nie dotrzymała słowa. Błażej dostał szczepienia dopiero gdy znalazł w radomskim szpitalu. 26 czerwca przyjęto go na oddział z rozpoznaniem stanu po utracie przytomności i drgawek. Zdaniem lekarzy zmiany w obrębie siatkówki oka oraz obraz tomografii głowy wskazywały na doznanie urazu. Rozpoznali u niego tak zwany "zespół dziecka wstrząsanego". Błażeja przewieziono do Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Tamtejsi lekarze stwierdzili u niego "zespół dziecka maltretowanego". Zawiadomili o tym policję i sąd. 8 lipca chłopiec został wypisany. Sąd nie zadecydował jednak o odebraniu go matce.

RADOSNY I UŚMIECHNIĘTY

- Wywiad środowiskowy przeprowadzono 9 lipca 2011 roku - mówi Justyna Mazur, rzecznik Sądu Okręgowego w Radomiu. - Kurator stwierdził, że chłopiec rozwija się prawidłowo, jest dzieckiem radosnym, uśmiechniętym. Dziecko było rozebrane z powodu wykonywania czynności higienicznych i na jego ciele kurator nie dostrzegł żadnych niepokojących śladów. Ustalił także, że sąsiedzi nie zauważyli jakichkolwiek niepokojących sygnałów, świadczących o zaniedbywaniu małoletniego. Podobne informacje zostały uzyskane od pracownika MOPS. 14 lipca, w oparciu o takie informacje, sąd orzekł o ustanowieniu nadzoru kuratora z obowiązkiem składania sprawozdań co tydzień.
Radomska policja nie wszczęła postępowania, by ustalić skąd wzięły się urazy u Błażeja i kto za nie odpowiadał. Według Justyny Leszczyńskiej z Komendy Miejskiej Policji nie było ku temu przesłanek.

ABSOLUTNY SKANDAL

- To absolutny skandal! - komentuje Włodzimierz Wolski, dyrektor Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Radomiu. - Fakty były bezsporne, jakiej zatem jeszcze potrzebuje przesłanki policja, by ścigać oprawcę bezbronnego dziecka? Już po pierwszym pobycie w szpitalu wiadomo było, że ktoś je strasznie skrzywdził, a pomimo tego nie próbowano wykryć, kto to zrobił, a sąd wydał z powrotem dziecko matce. To dziecko został tragicznie doświadczone nie tylko przez okrucieństwo dorosłych, ale też i kompletną niekompetencje urzędników państwowych.

Justyna Leszczyńska: - Cały czas interesowaliśmy się losem dziecka. Policjanci towarzyszyli kilkakrotnie pani z opieki społecznej podczas odwiedzin tej rodziny. Rozmawiali też z sąsiadami. Nie było żadnych niepokojących sygnałów.

SĄSIAD, KTÓRY WIEDZIAŁ

Piotr Trzos, który mieszka w tym samym budynku przy ulicy Nowospacerowej, pamięta, że kilkakrotnie wraz ze swoją rodziną interweniowali z powodu awantur dochodzących zza ściany. - Pierwszy raz miało to miejsce jeszcze w czerwcu, gdy o godzinie 5 rano obudziły nas odgłosy uderzeń w ścianę i podłogę. W mieszkaniu sąsiadów oprócz dziecka była jego matka i jej konkubent. Moja mam ostrzegła ich, że następnym razem wezwie policję - twierdzi.

Według Piotra Trzosa w czasie ich kolejnej interwencji matka Błażeja sama powiedziała im o rzucaniu wózkiem o ścianę, pożyczała też pieniądze na wyjazd, by opuścić ten dom. Ostatecznie w nim została. Następna interwencja wiązała się już z wezwaniem policjantów. - Gdy przyjechali, konkubenta nie było w domu. Nie weszli nawet do środka, a matka rozmawiała z nimi na klatce schodowej. Płacz dziecka tłumaczyła tym, że ono ząbkuje. Na tym cała interwencja praktycznie się zakończyła - opowiada pan Piotr.
BŁAŻEJEK STRACIŁ WZROK

3 września Błażej został ponownie przyjęty do szpitala w Radomiu. Tym razem z rozpoznaniem stanu drgawkowego i ostrego nieżytu żołądkowo-jelitowego. - W szpitalu przy Błażeju była tylko pierwszego dnia, potem już się nie pojawiła. Sama zjawiałam się tam tak często, jak tylko mogłam - mówi Olga Szewczyk.

Bernadetta nie odebrała chłopca ze szpitala. Wcześniej oświadczyła, że chce oddać dziecko do adopcji. Tłumaczyła to miedzy innymi tym, że nie jest już z Arkadiuszem, który utrzymywał i ją, i dziecko. Jednocześnie nie skarżyła się, by konkubent znęcał się nad nimi. 7 września Błażej trafił do rodziny zastępczej, kilkanaście dni później stracił przytomność. Badanie tomografem w wykazało, że ma krwiaka mózgu.

Przeszedł operację neurochirurgiczną, po której przestał widzieć i miał zaburzenia słuchu. Sąd rodzinny wszczął postępowanie o odebranie matce praw rodzicielskich, ale matka nie stawiła się na wezwanie. Policji zlecono ustalenie jej miejsca pobytu.

PRZYSIĘGAŁ, ŻE NIE KRZYWDZI

Udało się to dopiero po wszczęciu śledztwa przez Prokuraturę Rejonową Radom Zachód i wydaniu przez nią nakazu doprowadzenia. Tym razem policjanci zadziałali błyskawicznie. - Na podwórko naszego domu zjechało z pięć radiowozów - relacjonuje matka Arkadiusza. - Syn spokojnie poszedł z policjantami. Wcześniej, gdy ukazały się artykuły o Błażejku, zapytałam go tylko, czy krzywdził chłopca. Przysięgał że nie i mówił, że kocha go jak własne dziecko. Ja wierzę synowi.

KOCHAJĄCY DOM

Prokuratura nie uwierzyła. Postawiła Arkadiuszowi zarzut znęcania się psychicznego i fizycznego nad Błażejem i jego matką. Sąd aresztował mężczyznę na trzy miesiące. Bernadetcie, po przesłuchaniu przyznała status pokrzywdzonej. Ona sam mówi teraz, że Arkadiusz ją bił, ale by bił Błażeja czy znęcał się nad nim - tego już nie widziała. - Gdybym coś takiego zobaczyła, zabiłabym go - oznajmiła publicznie.
Włodzimierz Wolski mówi, że Błażej ma uszkodzony nerw wzroku i słuchu, ale stan jego zdrowia poprawia się: - Chłopiec wodzi już oczami za przedmiotami, uśmiecha się. Na ile ma uszkodzony wzrok i słuch? Trudno na razie powiedzieć. Wciąż jest diagnozowany. Mam nadzieję, że zostanie zaadoptowany przez ludzi, którzy będą go kochali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie