Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muzyką złączeni

Rozmawiała: Anna WIEJOWSKA

Rozmowa ze światowej sławy tenorem Leszkiem Świdzińskim, którego możemy oglądać w serialu "Na dobre i na złe", i jego żoną Beatą Wardak - mezzosopranistką

* Światowej sławy tenor w "Na dobre i na złe"! Tego jeszcze nie grali w żadnym serialu!

Leszek Świdziński: - Rzeczywiście, z tego, co mi wiadomo, dotychczas żaden śpiewak operowy nie tylko nie zaśpiewał, ale i nie wystąpił w wieloodcinkowej produkcji! Połakomiłem się właśnie na tę masową widownię (śmiech). A mówiąc serio, zwrócono się do mnie z pytaniem, czy wystąpiłbym w serialu, by wprowadzić do niego element edukacji muzycznej Polaków. Zgodziłem się, ufając, że będzie to ciekawa przygoda i osiągniemy zamierzony efekt. Jeśli więc choć trochę uda się nam przybliżyć publiczności tę wielką sztukę śpiewaną, będę usatysfakcjonowany.

* W serialu gra pan samego siebie...

Leszek Świdziński: - Pojawiam się w roli śpiewaka operowego, a zarazem sąsiada doktor Moniki Zybert (w tej roli Jolanta Fraszyńska - przyp. red.). Jego głos zza ściany będzie w stanie ukoić do snu malutką córeczkę pani doktor.

* Zapewne nie zdradzi pan, czy ten melodyjny głos połączy pana w serialu z doktor Zybert, ale to właśnie muzyka doprowadziła pana do żony w prawdziwym życiu...

Leszek Świdziński: - Spotkaliśmy się w świątyni sztuki muzycznej, bo na studiach w Akademii Muzycznej w Warszawie, tam się to nasze życie zaczęło i tak w aurze muzycznej trwa.

* Macie państwo dwie córki i jedna z nich poszła w ślady rodziców.

Leszek Świdziński: - Starsza, Ola, dziś już 18-letnia, grała na skrzypcach, w tej chwili jest altowiolistką w różnych zespołach orkiestrowych. Jest bardzo zadowolona z tego zawodu, zresztą już koncertuje, ma swoje sukcesy, zamierza potem studiować. Młodsza, 13-letnia Paulinka, grała na fortepianie, jednak jej zainteresowania poszły bardziej w kierunku literackim, w związku z tym zaniechała trochę muzyki. Jest bardziej słuchaczką niż wykonawczynią.

Beata Wardak: - Paulinka doszła po prostu do wniosku, że nie chce być czwartym zwariowanym muzykiem w rodzinie (śmiech).

* Zazwyczaj, gdy w "Na dobre i na złe" pojawiała się gościnnie jakaś postać, to w roli pacjenta, przypadku medycznego. A pan będzie śpiewał!

Leszek Świdziński: - Jest taka opinia, że tenor sam w sobie jest przypadkiem klinicznym... jako gatunek głosu, więc może już tego się trzymajmy. Natomiast na pewno są jakieś schorzenia dotyczące śpiewaków, które - być może - zostaną naświetlone w serialu. Problemy z gardłem i w ogóle głosem to największy horror zdrowotny śpiewaków. I faktycznie ten element znajdzie swoje odbicie w jednym z odcinków serialu. Dla normalnego człowieka zwykła chrypa czy przeziębienie nie jest takim stresem jak dla śpiewaka. Jeżeli głos jest niedysponowany, wówczas nie można śpiewać, czyli traci się zawód i - nazwijmy to po imieniu - możliwość zarabiania w taki właśnie sposób. Poza tym konkurencja czuwa. Trzeba więc dbać o zdrowie, żeby tym wszystkim dolegliwościom naszego zawodu nie poddać się.

* Proszę zdradzić, w jaki sposób dba pan o głos.

L. Ś.: - Na pewno trzeba wystrzegać się sytuacji agresywnych dla głosu, a więc przeziębień, jakichś zarażeń, nadwerężeń. Nie można pić za dużo zimnych napojów czy jeść lodów w nadmiernych ilościach. Oczywiście nie należy przesadzać, bo wszystko jest przecież dla ludzi. Nie wolno też wydzierać się i krzyczeć. Śpiewacy, fachowcy, nauczyciele wiedzą, jak się operuje głosem.

* Na co dzień jest pan śpiewakiem Warszawskiej Opery Kameralnej.

L. Ś.: - Tak naprawdę śpiewam w wielu teatrach w Polsce. Poza Warszawską Operą Kameralną występuję m.in. w Teatrze Wielkim w Warszawie, w Operze Nowa w Bydgoszczy, a także na scenach Wrocławia i Poznania. Śpiewam głównie repertuar operowy, ale nie stronię też od sztuki lżejszej, czyli od operetki, musicali i koncertów rozrywkowych. Często miewamy tournee poza granicami kraju. Ja również mam swoje prywatne kontrakty zagraniczne, głównie w Niemczech i we Francji.

* Ciekawa jestem, czy tenor potrafi wbić gwoździa...

Beata Wardak: - Tak, Leszek wszystko umie zrobić. Gdy budowaliśmy dom, bardzo dużo prac wykonał sam, na przykład kładł drewniane sufity. W ogóle nie potrafi siedzieć bezczynnie. Wiecznie musi coś działać. Nawet kanapę zrobił sam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Muzyką złączeni - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie