Horizon Forbidden West
Kolejny przykład wysokiej jakości gry, która nie ustrzegła się oczarowujących elementów. W tym przypadku jednak mowa degradacji w pewnych aspektach, ale przy tym rewolucji w innych. Gra bowiem w kwestii wizualnej absolutnie zachwyca, jest piękna, niezwykle dopracowana i można pokusić się o stwierdzenie, że żaden wcześniejszy tytuł nie pokazał tak możliwości nowych konsol PS5, jak właśnie Horizon Forbidden West. W czym więc problem?
Otóż Horizon Zero Dawn podbił serca fanów na całym świecie i stał się hitem z kilku powodów. Wygląd był jednym z nich, ale nie jedynym, ponieważ gra zaoferowała nam protagonistkę, z którą łatwo sympatyzować. Dodatkowo otrzymaliśmy innowacyjny świat, którego historię wraz z fabułą poznawało się z prawdziwą fascynacją. Tak więc to ciekawa, wciągająca i intrygująca fabularnie produkcja, której oprawa nie jest jedyną zaletą. Inaczej jest jednak w kontynuacji.
Horizon Forbidden West straciło z magii pierwowzoru i można odnieść wrażenie, że fabuła, postacie i narracja zostały nieco zlekceważone na rzecz „dopieszczenia” grafiki. Aloy nie przypomina zbytnio bohaterki, z która przeżywaliśmy przygody za pierwszym razem. Momentami jest wręcz irytująca i obsesyjna, a do tego lekceważąca w stosunku do innych postaci (zmieniła się też wizualnie i to na niekorzyść). Narracja wydaje się rozwleczona, a niektóre wątki dodane na siłę, aby ją wydłużyć. Do tego dialogi na takim poziomie, że można je przewinąć bez żalu. Szkoda, wielkie nadzieje na kontynuację znakomitej historii zostały zawiedzione.