Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Nie jestem żadnym bohaterem - mówi strażak - ochotnik z Orońska

Ewelina WITKOWSKA [email protected]
- Nie jestem żadnym bohaterem, ale jestem strażakiem – mówi Andrzej Sroka, druh OSP w Orońsku, który najczęściej jako pierwszy (i jedyny) udziela pierwszej pomocy po wypadkach.Prezentacja
- Nie jestem żadnym bohaterem, ale jestem strażakiem – mówi Andrzej Sroka, druh OSP w Orońsku, który najczęściej jako pierwszy (i jedyny) udziela pierwszej pomocy po wypadkach.Prezentacja Łukasz Wójcik
- Pomagam, bo mam taki instynkt - tłumaczy pan Andrzej. To właśnie on jako pierwszy pospieszył na ratunek mężczyźnie rannemu w wypadku na ulicy Wojska Polskiego w Radomiu.

Andrzej Sroka

Ma 40 lat. Mieszka w Orońsku. Strażak - ochotnik z wieloletnim stażem. Od ośmiu lat pracuje w służbie drogowej w Radomiu. W ubiegłym roku został odznaczony tytułem Strażak Miesiąca Października za udzielenie pomocy przedmedycznej kobiecie rannej w wypadku samochodowym w Radomiu. Żonaty, ma trzy córki i syna.

Pan Andrzej jako pierwszy zaczął walkę o życie mężczyzny rannego w wypadku na ulicy Wojska Polskiego w Radomiu.
Pan Andrzej jako pierwszy zaczął walkę o życie mężczyzny rannego w wypadku na ulicy Wojska Polskiego w Radomiu.
Piotr Kutkowski

Pan Andrzej jako pierwszy zaczął walkę o życie mężczyzny rannego w wypadku na ulicy Wojska Polskiego w Radomiu.

(fot. Piotr Kutkowski)

W czwartek, 24 października, pan Andrzej przejeżdżał akurat ulicą Wojska Polskiego wraz z kolegami z pracy. Zauważył forda focusa wbitego w latarnię. Zatrzymał samochód i wysiadł, by ratować rannego kierowcę auta. - Zawsze się zatrzymuję jak widzę takie wypadki, choćby po to, żeby zabezpieczyć samochód - opowiada.

Wypadek na ulicy Wojska Polskiego w Radomiu - zobacz film i zdjęcia Dramatyczna akcja ratunkowa na ulicy Wojska Polskiego w Radomiu

Pan Andrzej razem z młodym policjantem wyciągnął rannego mężczyznę z samochodu. - Nie miał tętna, więc zaczęliśmy reanimację, ja robiłem masaż serca, a policjant udrożnił mu drogi oddechowe i rozpoczął sztuczne oddychanie. Reanimowaliśmy go około ośmiu minut. Jeszcze przy nas żył, niestety potem dowiedzieliśmy się, że zmarł w szpitalu. Pasażerka, która z nim jechała mówiła, że miał problemy z sercem.

Dla pana Andrzeja wielkim zaskoczeniem było zachowanie ludzi, którzy byli świadkami tych dramatycznych scen. - Jedyne co zrobili gapie, to wyciągnęli telefony i zaczęli robić zdjęcia i kręcić filmiki - opowiada. - Nikt nam nie pomógł, kiedy wyciągaliśmy rannego z samochodu, a łatwo nie było, bo istniało ryzyko uszkodzenia kręgosłupa. W reanimacji też nikt nie pomógł, a nieustanne uciskanie klatki piersiowej przez kilka minut jest wyczerpujące.

W reanimacji najważniejsze są cztery pierwsze minuty. - To tak zwane cztery złote minuty. Trzeba szybko przywrócić akcję serca, bo potem mózg przestaje już pracować - mówi strażak.

TO NIE PIERWSZY RAZ

Andrzej Sroka był już w podobnej sytuacji. Pomógł kobiecie rannej w wypadku, do którego doszło pod koniec października ubiegłego roku na ulicy Kieleckiej w Radomiu. Zderzyły się tam ford transit i TIR z naczepą. Ranne zostały dwie kobiety. Pan Andrzej pomógł jednej z nich, zakleszczonej w aucie.

- Wtedy też nie było chętnych do pomocy, a stało tam tyle ludzi, nawet człowiek, którego poznałem jak uczył pierwszej pomocy. Jak widać teoria i praktyka to dwie różne rzeczy. Chyba trzeba mieć instynkt - mówi strażak, dodając, że taka bierność ludzi go przeraża. - Przecież teoretycznie wszyscy mają kurs pierwszej pomocy albo w szkole, albo na kursie prawa jazdy. Trzeba coś zrobić, żeby zwiększyć świadomość ludzi w tej kwestii - uważa.

NIE JESTEM BOHATEREM

Czy przez to co zrobił, czuje się bohaterem? - Nie - odpowiada zdecydowanie. - Nie jestem żadnym bohaterem, jestem strażakiem. Ratowanie ludzi to nie jest mój obowiązek, ale instynkt. Po prostu nie potrafię biernie patrzeć - wyznaje.

W domu rodzina nazywa go jednak bohaterem. - Rok temu jechałem akurat swoim samochodem z żoną i córką, kiedy wydarzył się wypadek - mówi strażak. - W tym roku był ze mną syn Mateusz, bo razem pracujemy. On też jest strażakiem - ochotnikiem. On wraz z kolegami zabezpieczali samochód, a ja wziąłem się za ratowanie.

Marzy o torbie ze sprzętem do ratownictwa

Marzeniem naszego bohatera jest torba medyczna z wyposażeniem. - Zawsze podczas takich akcji brakuje nam sprzętu i jedyne co mogę zrobić to masaż serca i sztuczne oddychanie - mówi. - Gdybym miał odpowiedni sprzęt, mógłbym pomóc lepiej i w większym zakresie. Jest tam kołnierz specjalistyczny czy szyny do usztywniania kończyn.

Pana Andrzeja nie stać na taki zakup. - To spory wydatek, bo około tysiąca złotych, ale gdyby znalazł się sponsor, nawet z jego reklamą na torbie, to byłbym naprawdę szczęśliwy. Codziennie brałbym ją do pracy. Pracuję w służbie drogowej, więc zawsze jestem na drogach i chcąc nie chcąc widzę sporo wypadków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie