Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowe fakty. O mordzie Żydów w Kielcach teraz wiemy więcej?

Tomasz Trepka
Bogdan Białek, prezes Stowarzyszenia Jana Karskiego:  - Pamiętajmy, że nowe fakty nie wpływają w żaden sposób na samo rozumienie mechanizmu. One uszczegóławiają   pewne kwestie i sprawiają, że rodzą się pytania.
Bogdan Białek, prezes Stowarzyszenia Jana Karskiego: - Pamiętajmy, że nowe fakty nie wpływają w żaden sposób na samo rozumienie mechanizmu. One uszczegóławiają pewne kwestie i sprawiają, że rodzą się pytania.
Dyskusje wokół pogromu w Kielcach, czyli kto i jak postrzega tę zbrodnię. Czy nowe fakty coś zmienią?

- Musimy mieć świadomość, że niektóre dokumenty dotyczące wydarzeń z 4 lipca 1946 roku zostały zniszczone - mówiła na dyskusji 4 lipca, historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego, profesor Bożena Szaynok.

Prawdę o pogromie już poznaliśmy?

Bogdan Białek, prezes Stowarzyszenia imienia Jana Karskiego, które organizowało w dniach 2-4 lipca własne obchody upamiętniające 70. rocznicę pogromu Żydów w Kielcach powiedział, że zasadniczy mechanizm towarzyszący wydarzeniom z 4 lipca 1946 roku już poznaliśmy. - Pamiętajmy, że nowe fakty nie wpływają w żaden sposób na samo rozumienie mechanizmu. One uszczegóławiają pewne kwestie i sprawiają, że rodzą się pytania, ale nie zmieniają istoty - konkluzja śledztwa przeprowadzonego przez pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej pozostaje aktualna. Wiele wskazuje na to, że nie doszłoby do tego zdarzenia, albo nie miałoby ono aż tak tragicznego przebiegu, gdyby nie błędy ówczesnej komunistycznej władzy. Niezrozumiała bierność milicjantów i żołnierzy, którzy obserwowali rozwścieczony tłum, albo ich bezpośrednie zaangażowanie pozwala jedynie domyślać się, co mogło się kryć za tym brakiem reakcji - powiedział Bogdan Białek. Według niego, zarówno sam antysemityzm, jak i tylko komunistyczna prowokacja, nie mogły spowodować tak tragicznych w swoich skutkach zajść.

Podobne zdanie ma wieloletnia badaczka kieleckich wydarzeń z lipca 1946 roku, profesor Bożena Szaynok z Uniwersytetu Wrocławskiego. - Nie sądzę, że przygotowanie nowej monografii o pogromie zmieni zasadnicze przyczyny tej tragedii, którymi, w największym stopniu, moim zdaniem były: antysemityzm i zachowanie władz - zakończyła profesor Szaynok. Wykładowczyni Uniwersytetu Wrocławskiego, dodaje jednak, że wiele wątków dotyczących pogromu powinno zostać na nowo zbadanych.

Badający obecnie nowe wątki i dokumenty dotyczące pogromu, doktor Ryszard Śmietanka-Kruszelnicki z kieleckiej Delegatury Instytutu Pamięci Narodowej zauważa, że wielu badaczy w dowolny sposób powołuje się na decyzję o umorzeniu śledztwa przez prokuratora, traktując ją jako opracowanie częściowo naukowe. - W związku z tym historykom wolno ocenić tego typu publikację pod względem warsztatowym i wykorzystania bazy źródłowej. Pod tymi względami nasunęło mi się sporo wątpliwości. Niestety ze zdumieniem stwierdziłem, że w pewnych miejscach, zostały pominięte, z mojego punktu widzenia, ważne fragmenty źródeł, albo autor tego postanowienia nie był w stanie zidentyfikować osób pełniących ważne funkcje. Nie jest powiedziane, że kwerendy przyniosą cokolwiek co przesądzi o ocenie pogromu, jednak powinny być one kontynuowane - podkreślił historyk z kieleckiej Delegatury Instytutu Pamięci Narodowej.

Pogrom Żydów w Kielcach budzi kontrowersje w wielu środowiskach, także pośród polityków. Po uroczystościach, w sobotę 2 lipca, kiedy odsłonięto tablice zawierające słowa świętego Jana Pawła II oraz papieża Franciszka, pytany przez dziennikarzy, głos w tej sprawie zabrał także Prezydent Kielc, Wojciech Lubawski. - Nie sądzę by w najbliższym czasie wyjaśniono niejasności związane z pogromem. Ma to związek z niedostępnością dla historyków archiwów rosyjskich, ponieważ w polskich wszystko zostało dogłębnie przeanalizowane. Ustalenie przyczyn i rzeczywistego przebiegu zajść nie jest jednak najważniejsze. Musimy pamiętać przede wszystkim o tym, że w Kielcach zginęli niewinni ludzie. Natomiast motywacja, czy to była zaplanowana prowokacja jest sprawą drugorzędną - zakończył włodarz miasta.


Spory wokół tezy o prowokacji

Jednoznacznie przeciwko hipotezom o zorganizowanej odgórnie, zaplanowanej wcześniej prowokacji występuję wspomniany już wcześniej Bogdan Białek. - Jestem gotowy przyjąć, że to Sowieci mordowali Żydów w Kielcach, pod warunkiem, że zostaną przedstawione jednoznaczne dowody potwierdzające taką tezę. A tych, póki co, nie ma. Są tylko „argumenty” ze sfery domysłów. Zwolennicy teorii prowokacji uważają, że dużo wcześniej został napisany scenariusz pogromu i wszystko zostało przeprowadzone według ustaleń. Jako dowód wskazują zeznania pewnej Żydówki, która widziała żołnierzy przebierających się w cywilne ubrania i strzelających do tłumu. Problem polega na tym, że tego faktu nie potwierdzają relacje i zeznania innych osób. Publicysta może zbudować sobie teorię w oparciu o takie jedno zeznanie, ale nie może tego czynić historyk. Warsztat rzetelnego badacza nie pozwala tworzyć mocnej hipotezy wydarzeń na podstawie jednego źródła - stwierdził prezes Stowarzyszenie imienia Jana Karskiego. Dodał także, że osobiście ma żal do zwolenników prowokacji, że ci - „nie uwzględniają tego głębszego kontekstu tej zbrodni i w efekcie - prymitywizują narrację o tym, co się wydarzyło 4 lipca 1946 roku na kieleckich Plantach” - zakończył.

Bogdan Białek w swojej wypowiedzi poruszył istotną kwestię „pewnej Żydówki”. Była nią Hanka Alpert, przesłuchiwana 5 lipca 1946 roku zeznała, że „Paru żołnierzy w tym samym czasie na drugim piętrze zdjęli mundury i czapki, a poczęli strzelać z bloku do ludności, która stała przed komitetem, a ludność i żołnierze stojący zrobiły dużą panikę pomiędzy sobą, że Żydzi do nich strzelają”. Do kwestii jej zeznań odniósł się doktor Śmietanka-Kruszelnicki, który jako pierwszy, w drugim tomie pracy „Wokół pogromu kieleckiego” wydanej w 2008 roku, zaprezentował protokół jej przesłuchania. - Żaden historyk nie odniósł się od momentu publikacji do tej kwestii, jest to dla nas-badaczy kwestia niezrozumiała. To jest ten moment, który dynamizuje pogrom. Po tym następuje właściwy atak na żydowską kamienicę - powiedział historyk z kieleckiego Instytutu Pamięci Narodowej. Co także istotne, protokół przesłuchania Hanki Alpert był dostępny dla śledczych, mimo to, prokurator prowadzący postępowanie go nie uwzględnił.

Doktor Śmietanka-Kruszelnicki odniósł się także do drugiej fazy pogromu, w której przybyli na planty „robotnicy z Ludwikowa”. - Badania nad tym powinny się zacząć właściwie od podstaw. Za mało jest materiału, zarówno w aktach śledztwa i tego z którego dotychczas badacze skorzystali by móc powiedzieć, że wiemy na ten temat tyle by przeprowadzić jakąś interpretację. To co mnie najbardziej w tej kwestii nurtuje - dlaczego nie było procesów osób, które przybyły z kieleckiej fabryki? Skoro można było aresztować innych cywilów czy przedstawicieli służb mundurowych, czemu w takim razie nie zatrzymano nikogo z tej właśnie grupy? Przypomnę tylko, że właśnie te osoby były odpowiedzialne za makabryczny rozwój wydarzeń - stwierdził kielecki historyk.

Krytyka „niewłaściwych wypowiedzi publicznych”

- Warto się zastanowić, czy w rozmowie i debacie o kieleckiej tragedii nie przeszkadzają takie publicystyczne stwierdzenia: „Mieszkańcy Kielc na wzór Niemców dokonali u siebie ostatecznego rozwiązania problemu żydowskiego”, „Nie ma żadnych dowodów na celowe działania władzy zmierzające do wywołania pogromu”, „Holokaust, choć się skończył może się powtórzyć, powinnyśmy reagować na wszelkie przejawy antysemityzmu”, „Gdzie były wówczas miejscowe autorytety, przedstawiciele Kościoła i inteligencji”? - pytała zgromadzonych w poniedziałek, 4 lipca, w Domu Środowisk Twórczych prelegentów, doktor Dorota Koczwańska-Kalita, Naczelnik Delegatury Instytutu Pamięci Narodowej w Kielcach, cytując za mediami, wypowiedź między innymi osoby, która od wielu lat zajmuje się pogromem kieleckich Żydów. Dodając po chwili, że tego typu stwierdzenia są „ogromną przeszkodą w prowadzeniu rzeczowej narracji, a w przestrzeni publicznej wywołują pewne niezrozumienie i niechęć. Na historykach tkwi ogromna odpowiedzialność, ponieważ to ich badania dostają się do naszej świadomości historycznej. Wtedy kiedy one zostają w sposób nierzetelny w przestrzeń publiczną przekazywane rodzi się chaos” - zakończyła doktor Koczwańska-Kalita.

Dyskutanci jednoznacznie zgodzili się z Naczelnik kieleckiej Delegatury Instytutu Pamięci Narodowej. Profesor Bożena Szaynok dodatkowo polemizowała ze stwierdzeniami szefującego Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Piotra Glińskiego, które wygłosił przemawiając do zgromadzonych przed pierwszą częścią debaty historycznej zorganizowanej 4 lipca. Dotyczyły one między innymi „prowokacji kieleckiej” i tego, że sprawa pogromu, miała pomóc w zatuszowaniu odpowiedzialności Rosjan za zbrodnię katyńską. - Nie zgadzam się, że sprawa pogromu miała przykryć sprawę Katynia przed Trybunałem w Norymberdze. Jest to przekłamanie. Sprawa Katynia pojawiła przed sądem już w lutym 1946 roku. Nie mogę się też zgodzić ze stwierdzeniem, że nie mieliśmy do czynienia z pogromem, a z „prowokacją kielecką”. To są zbytnie uproszczenia. - zakończyła naukowiec z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Profesor Grzegorz Berendt z Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku zaznaczył z kolei, że nie powinno się używać określenia „pogrom kielecki”, bowiem jest ono nieprecyzyjne i nie oddaje stanu faktycznego. - Wolę termin „pogrom w Kielcach”. W stolicy regionu świętokrzyskiego, w tym okresie, mieszkało około 50 tysięcy osób. W zajściach brało udział kilkaset. Tak to był pogrom dokonany w Kielcach, przez nie do końca określoną cześć mieszkańców z umundurowanymi przedstawicielami władzy komunistycznej. Nie mamy jednak żadnego potwierdzenia, że 80-90% zamieszkujących wówczas Kielce brało udział w tej zbrodni. Nie jest to więc pogrom, w tym sensie kielecki, jako dziedzictwo 50 tysięcy kielczan z 4 lipca 1946 roku. - powiedział.

Nie ulega wątpliwości, że pogrom Żydów w Kielcach wciąż budzi wiele emocji i kontrowersji. Mogli się o tym przekonać obserwujący panele dyskusyjne organizowane zarówno w kwietniu oraz maju przez Stowarzyszenie imienia Jana Karskiego, jak i 4 lipca przygotowane między innymi z inicjatywy Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz kieleckiej Delegatury Instytutu Pamięci Narodowej. Pozostaje więc czekać na nowe materiały, dokumenty oraz relacje dotyczące pogromu Żydów w Kielcach. Miejmy nadzieję, że zapał badawczy nie ostygnie po obchodach rocznicowych i będzie nadal kontynuowany.

Pogrom kielecki
Nie ulega wątpliwości, że pogrom Żydów w Kielcach wciąż budzi wiele emocji i kontrowersji. Mogli się o tym przekonać obserwujący panele dyskusyjne organizowane zarówno w kwietniu oraz maju przez Stowarzyszenie imienia Jana Karskiego, jak i 4 lipca przygotowane między innymi z inicjatywy Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz kieleckiej Delegatury Instytutu Pamięci Narodowej. Pozostaje więc czekać na nowe materiały, dokumenty oraz relacje dotyczące pogromu Żydów w Kielcach. Miejmy nadzieję, że zapał badawczy nie ostygnie po obchodach rocznicowych i będzie nadal kontynuowany .

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nowe fakty. O mordzie Żydów w Kielcach teraz wiemy więcej? - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie