MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Olimpijskie wspomnienia Stefana Borucza

Redakcja
Stefan Borucz, trener kolarzy Broni Radom, przygotowywał kadrę polskich torowców na igrzyska olimpijskie w Monachium w 1972 roku i Montrealu w 1976 roku.
Stefan Borucz, trener kolarzy Broni Radom, przygotowywał kadrę polskich torowców na igrzyska olimpijskie w Monachium w 1972 roku i Montrealu w 1976 roku. R. Furciński
Radomianie Stefan Borucz i Andrzej Falkiewicz to uczestnicy igrzysk. Pierwszy wspomina te sprzed lat, drugi właśnie pojechał na tegoroczną.

Stefan Borucz, trener kolarzy torowych z Radomia, był porwany przez terrorystów na pamiętnej olimpiadzie w Monachium w 1972 roku. Andrzej Falkiewicz, trener Startu Radom i prezes Polskiego Związku Judo, inny radomianin, wyjechał już do Pekinu na rozpoczynającą się właśnie olimpiadę.

W piątek w Pekinie rozpoczynają się letnie igrzyska olimpijskie. W tych największych zawodach sportowych świata uczestniczyły również osoby z naszego regionu. Stefan Borucz był dwa razy na igrzyskach olimpijskich - w Monachium w 1972 roku i Montrealu w 1976 roku, jako trener polskich kolarzy torowych.

Pan Stefan został szkoleniowcem kadry polskich torowców w 1969 roku. Władze Polskiego Związku Kolarskiego powierzyły mu to stanowisko, dostrzegając wyniki jego podopiecznych w Broni Radom. Zgodził się objąć kadrę i przygotować ją do igrzysk olimpijskich w Monachium w 1972 roku.

BRĄZ W MONACHIUM

Do Republiki Federalnych Niemiec polscy kolarze torowi jechali z nadziejami na dobre występy i wywalczenia miejsc na podium.

- Liczyliśmy wtedy na medale w kolarstwie i na szosie, i na torze - mówi 76-letni Stefan Borucz. - Nam udało się wywalczyć brązowy medal. Zdobyli go w tandemie Andrzej Bek i Benedykt Kocot w wyścigu na dystansie 2 kilometrów.

Polacy najpierw pokonali dwukrotnie Włochów, potem zawodników Republiki Federalnych Niemiec. W półfinale ulegli dwa razy duetowi z Niemieckiej Republiki Demokratycznej, a w pojedynku o brązowy medal dwa razy pokonali Francuzów.
Niewiele do medalu tego samego koloru zabrakło drużynie na 4 kilometry. Jerzy Głowacki, Paweł Kaczorowski, Janusz Kierzkowski, Bernard Kręczyński i Mieczysław Nowicki zajęli czwarte miejsce.

Blisko medalu był też Janusz Kierzkowski. Cztery lata wcześniej, w Meksyku, zdobył brązowy medal na dystansie 1 kilometra ze startu zatrzymanego. W Monachium też liczono, że zajmie miejsce na podium, ale nie udało się, uplasował się na piątej pozycji.

OKO W OKO Z TERRORYSTAMI

Niemieckie igrzyska to jednak nie tylko miłe wspomnienia związane z radością zawodników i zdobyciem medalu, biało-czerwoną flagą powiewającą na maszcie. W Monachium doszło do tragedii, która wstrząsnęła światem i odmieniła igrzyska. Chodzi o terrorystyczny atak i zabójstwo zawodników Izraela.

Stefan Borucz był bardzo blisko tamtejszych wydarzeń. Był poranek 5 września, dochodziła godzina 5. Pięciu zamaskowanych palestyńskich terrorystów zaatakowało budynek, w którym spali izraelscy sportowcy. Najpierw został zastrzelony trener, kilku sportowcom udało się uciec przez okna. Jednak Palestyńczycy wzięli zakładników.

- Jak usłyszałem strzały pobiegłem w kierunku budynku, skąd dochodziły - relacjonuje pan Stefan. - Dostałem się za blisko całej akcji i wpadłem w ręce terrorystów. Wciągnęli mnie do furgonetki jako zakładnika. Przestraszyłem się nie na żarty. Niedługo potem zostałem wypuszczony, gdy dowiedzieli się, że jestem z polskiej ekipy. Wtedy przeżyłem naprawdę chwile grozy.

Terroryści zabrali izraelskich sportowców i odlecieli dwoma śmigłowcami na lotnisko, skąd mieli udać się samolotem w dalszą podróż. Podjęto próbę odbicia zakładników. Zabito pięciu terrorystów, trzech obezwładniono. Zginęło dziewięciu sportowców.

NIEUDANA KANADYJSKA OLIMPIADA

Na następnych igrzyskach była okazja do zdobycia kolejnego medalu. - Przed igrzyskami byliśmy w ekstra formie. Pewniakiem do medalu był Jan Jankiewicz w wyścigu na dystansie 4 kilometrów na dochodzenie. Niestety, nie udało się. Zajął dopiero dziesiątą lokatę - wspomina pan Stefan.

Z Montrealu torowcy wrócili bez medalu. Najlepsze miejsce zajął Janusz Kierzkowski, czwarte, w wyścigu na 1 kilometr ze startu zatrzymanego.

- Montreal nie był udany. Pojechaliśmy na igrzyska trzy tygodnie wcześniej. Mieliśmy wystartować w wyścigu szosowym, ale w końcu nie uczestniczyliśmy w nim. Pewnie to była przyczyna niepowodzenia i spadku formy. Trzeba było pojechać cztery do siedmiu dni przed zawodami - relacjonuje.

Z Montrealu, tak jak z Monachium, Stefan Borucz również ma dramatyczne wspomnienia.

- To nie było podczas igrzysk, ale wcześniej, gdy lecieliśmy do Montrealu. Samolot podchodził do lądowania, ale nie otworzyło mu się podwozie i nie wysunęły koła. Trzeba było spróbować jeszcze raz i znowu się nie otworzyło. Pilot ponownie podszedł do lądowania i kolejny raz to samo. Dopiero za następnym razem się udało - opowiada.

Jedyną pamiątką po dwóch olimpiadach jest niebieska koszulka z igrzysk w Monachium.

ZAWSZE MARZYŁ O OLIMPIADZIE

Na rozpoczynających się w piątek igrzyskach olimpijskich jedynym reprezentantem Radomia jest Andrzej Falkiewicz. Do Chin pojechał jako ważna osoba, prezes Polskiego Związku Judo. To jego pierwszy wyjazd na tak wielką imprezę.

- Zawsze marzyłem o uczestnictwie w olimpiadzie, jak każdy młody człowiek i sportowiec. Moimi idolami byli kolarz Ryszard Szurkowski, piłkarze nożni, siatkarze, ciężarowiec Waldemar Baszanowski. Jako dziecko z utęsknieniem czekałem na olimpiadę - mówi.

Pan Andrzej trenował judo, ale na igrzyska nie dane mu było jechać. Odkąd pracuje w Polskim Związku Judo, najpierw od 2000 roku jako wiceprezes, a od 2004 jako prezes, miał styczność z programami przygotowań olimpijskich kadry judoków. Z dwóch ostatnich olimpiad, w Sydney w 2000 roku i Atenach w 2004 roku, zawodnikom tej dyscypliny nie udało się przywieźć medali.

- Każdy zawodnik jest potencjalnym medalistą i mistrzem. Zakładam, że są oni dobrze przygotowani do turnieju. Mam swojego faworyta, ale nie zdradzę nazwiska. Liczę, że uda się przywieźć z Chin jeden, dwa medale - dodaje. - Życzę sobie i zawodnikom, żebyśmy mieli okazję wysłuchać Mazurka Dąbrowskiego.
Andrzej Falkiewicz będzie w Chinach do 18 sierpnia. Oprócz wrażeń sportowych zamierza również, jeśli będzie to możliwe, trochę zwiedzić kraj.

- Bardzo lubię chodzić i obserwować życie nie na tych najbardziej znanych, zatłoczonych trasach turystycznych, ale wchodzić w boczne uliczki. Mam nadzieję, że uda mi się zobaczyć trochę inne Chiny niż te, które znamy - mówi prezes Polskiego Związku Judo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie