Co kraj to obyczaj
Co kraj to obyczaj
Napiwki istnieją już od kilkuset lat. Kiedyś stanowiły jedyne wynagrodzenie dla osób pracujących w karczmach. Ten zwyczaj utrzymał się do dziś, mimo że kelnerzy mają wynagrodzenie za pracę od pracodawcy. Chociaż nie jest obowiązkowy, w niektórych krajach jest obowiązek dodatkowej opłaty od 5 do 25 procent wartości rachunku. W każdym kraju panują inne zasady. W krajach Dalekiego Wschodu napiwki są czymś obraźliwym. Jeśli natomiast nie zostawimy napiwku w USA, kelner, taksówkarz czy barman mogą się o niego upomnieć. W RPA płacenie 10 procentowych napiwków jest obowiązkowe. W Australii i Nowej Zelandii w większości napiwek jest odbierany jako obraza, wyjątek stanowią popularne turystycznie miejscowości, gdzie zwyczaj dawania napiwków już się przyjął.
O tym, że podstawowym źródłem utrzymania kelnera są zazwyczaj napiwki wie każdy. Pracownicy są często zatrudniani za najniższe wynagrodzenie, bo pracodawcy i tak wiedzą, że można "dorobić" na napiwkach. "Skarbówka" się tym nie przejmuje i każe płacić od nich 18 procentowy podatek.
NIE MA REGUŁY
W Polsce obowiązuje niepisana zasada, że powinno się zostawić kelnerowi 10 procent rachunku. Napiwki są dobrowolne, choć bywają lokale, gdzie jest on doliczony do ceny. Restauratorzy i kelnerzy różnie rozwiązują sprawę napiwków. W jednych knajpach kelnerzy wrzucają wszystko do puszki i dzielą się po równo pod koniec dnia, w innych każdy ma ile zbierze.
Jak przyznają kelnerzy, z tymi 10 procentami różnie bywa. - Nie ma reguły kto i ile daje, czasem ktoś zamówi na ponad 100 złotych i nie zostawi nic a czasem przy piwie za 6 złotych zostawia 10 złotych - mówi jeden z kelnerów pracujący w radomskiej restauracji. - Najgorzej jest przy płatnościach kartą, wtedy nikt nic nie dostaje.
RESTAURATORZY MILCZĄ
Radomscy restauratorzy nie chcą z nami rozmawiać. - Boimy się, bo tak w tym mieście ledwo wychodzimy na swoje - mówi jedna z właścicielek knajpki w centrum. - Nie stać mnie, by podnieść pensję pracownikom, a podatku od napiwków nikt nie chce płacić. To kolejne przykręcanie śruby obywatelom przez rząd.
Basia, młoda kelnerka przyznaje, że dostaje napiwki, ale nazwiska też nie chce ujawniać. - To nie są takie kokosy jak się wszystkim wydaje - mówi. - Jakbym miała z tego jeszcze podatek odprowadzić to nie miałabym za co żyć. Ludzie mają mniej pieniędzy i skrupulatniej je liczą. Może w wakacyjnych kurortach odbywa się to inaczej, ale nie w kawiarniach. Dostajemy napiwki dobrowolnie, dla mnie to darowizna.
TO PODATEK OD DOCHODU
Marek Majkuciński z I Urzędu Skarbowego w Radomiu przyznaje, że sprawa jest skomplikowana. - Każdy dochód jest opodatkowany a napiwki to też dochód - tłumaczy.
Podatek od napiwków rozlicza się w dwojaki sposób. Jeśli trafiają one do kieszeni kelnera, to on powinien rozliczyć się z urzędem skarbowym. - Trzeba codziennie spisywać ile w ten sposób dostaliśmy pieniędzy i na koniec roku zawrzeć to rozliczeniu PIT w rubryce inne źródła.
Inaczej sprawa wygląda, jeśli napiwki zbierane są wspólnie do skarbonki. - Wtedy pracodawca powinien to potraktować jako dodatkowe wynagrodzenie i co miesiąc odliczyć z tego podatek i składki do ZUS - tłumaczy Majkuciński. - W tej sytuacji powinien uwzględnić napiwki w formularzu PIT 11 w rubryce inny dochód.
Czy restauratorzy i kelnerzy odprowadzają podatek od napiwków? - Bardzo trudno to określić, bo w rubryce inne źródła wpisywane są bardzo różne rzeczy bez konieczności określania co to jest - wyjaśnia Marek Majkuciński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?