Radomska spółka KPS Food oferuje pomoc uchodźcom z Ukrainy
To szlachetna akcja, którą postanowił przeprowadzić prezes wielkiej firmy, ale też przedsiębiorca, który prowadzi rozliczne interesy w regionie radomskim.
Jarosław Krzyżanowski w trzech swoich firmach i fermach zatrudnia w sumie ponad 400 Ukraińców. Gdy wybuchła wojna na Ukrainie postanowił ściągnąć do Radomia rodziny pracowników. Umieści ich w swoim hotelu, który zbudował dla przybyszów zza wschodniej granicy, ale też w innych miejscach, gdzie są miejsca noclegowe dla robotników.
Jest też przygotowany na to, że na potrzeby udzielenia schronienia uchodźcom odda też pomieszczenia w budynku administracyjnym. Zatrudnił prawników, którzy zajmują się wszystkimi formalnościami związanymi z uzyskaniem prawa stałego pobytu dla Ukraińców, kupił materace, komplety pościeli. Mówi, że nie będzie problemów z wyżywieniem, bo jego firmy produkują właśnie żywność. Pracownikom zaproponował sprowadzenie ich rodzin. Dwie pierwsze rodziny - dwie matki, jedna z dwójką, a druga z trójką dzieci są już w drodze do Radomia.
Odbierzemy ich na granicy. Próbowaliśmy organizować im swoimi kanałami transport już na Ukrainie. To są ludzie z bardzo różnych rejonów kraju, ale okazało się, że nie jest to łatwe. Kolejnych naszych gości będziemy również odbierali na granicy i przywozili do Radomia
- powiedział Jarosław Krzyżanowski.
Pracownicy są wstrząśnięci
Chcieliśmy porozmawiać z pracownikami KPS Food z Ukrainy. Namówienie na rozmowę okazało się jednak trudne.
Oni są wstrząśnięci tym wszystko. Muszą ochłonąć. Dajmy im trochę czasu. Trudno w takiej sprawie zresztą spodziewać się, że ktoś chce mówić cokolwiek
- mówi Jarosław Krzyżanowski.
Prezes dodaje, że jest jego decyzja o ściągnięciu z Ukrainy wszystkich rodzin spotkała się z wielkim odzewem wielu ludzi. Gdy w Echu Dnia ukazał się się na ten temat artykuł rozdzwoniły się telefony.
Mieliśmy mnóstwo telefon od osób, którzy chcą być wolontariuszami, chcą pomagać tym ludziom urządzić się w Radomiu. Rzadko się wzruszam, ale trudno było obojętnie słuchać jak ktoś dzwonił i oferował, że odda w swoim mieszkaniu swój pokój, część domu
- mówi Jarosław Krzyżanowski.
Stwierdził, że jego firma bierze na siebie ciężar pomocy uchodźcom, chociaż nie jest to łatwe, bo ciężko łączyć wszystkie sprawy z którymi muszą się zmierzyć jego firmy, zwłaszcza teraz, kiedy zaczyna brakować wielu rzeczy do ich funkcjonowania, na przykład związanych z brakiem paliwa.
Pojawiły się też nowe kłopoty firm zatrudniających Ukraińców. Niektórzy z pracowników decydują się wrócić do kraju by bronić ojczyzny przed hordami barbarzyńców ze wschodu.
- Nie mamy wielu mężczyzn w wieku poborowym, większość moich pracowników to kobiety, więc tylko dwie osoby pojechały na Ukrainę, by wstąpić do wojska - mówi Jarosław Krzyżanowski.
Wielkie problemy mają natomiast firmy z branży budowlanej i transportowej. - Proszę sobie wyobrazić, że mój znajomy jednego dnia stracił 30 kierowców, bo powiedzieli, że jadą na front. Każdy przedsiębiorca to rozumie, bo przecież oni jadą się bić o swoje, ale też za nas - powiedział Krzyżanowski.
Uwaga! Rusza sztab pomocowy przy redakcji "Echa Dnia"
Można pomóc ukraińskim rodzinom, które trafiły na teren regionu radomskiego. Czytaj więcej.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?