– W ostatni piątek został złożony wniosek do Prokuratury Rejonowej w Zwoleniu, związany z podejrzeniem popełnienia przestępstwa przywłaszczenia mienia w MZUK-u o wartości nie mniejszej niż 500 tys. zł w latach 2005-2012; na szkodę głównie Wspólnot Mieszkaniowych, a w tamtych okresie chodzi przede wszystkim o finanse publiczne, reprezentowane przez samorząd Miasta Pionki – powiedział w środę Romuald Zawodnik. O szczegółach sprawy na konferencji media poinformowali burmistrz, wiceburmistrz Jolanta Sarnecka-Buczek i p.o. dyrektora MZUK Małgorzata Cieciura.
Jak wpadli na nieprawidłowości?
Na ślad całego procederu trafiono po zmianie dyrekcji MZUK-u, a także głównej księgowej. – Nowa księgowa chciała zobaczyć, jak dotychczas prowadzono finanse. Zauważyła nieścisłości w opisywaniu faktur, a zazwyczaj przelewy do jednej firmy opisuje w ten sam sposób. Zainteresowało ją to, a my przyjrzeliśmy się całej sprawie – relacjonowała Cieciura, która pełni obowiązki dyrektora od 3 sierpnia 2017 roku.
Jak to działało?
W latach 2005-2012 miało dojść do kilkudziesięciu przelewów na cztery rachunki, których właścicieli nie sposób na razie określić. Adresatem zazwyczaj był podmiot współpracujący z MZUK-iem, inny był natomiast numer konta bankowego. Kwoty przelewów były stosunkowo niewielkie, od kilkuset złotych po kilka tysięcy, maksymalnie 10 tys. zł. Całość w dość regularnych odstępach, więc trudno o przypadek.
Żeby całość wyglądała prawidłowo, korzystano m.in. z utartego schematu. Najpierw płacono fakturę na dużą sumę konkretnemu podmiotowi, a następnie „robiono dopłatę”. Na ten sam numer faktury, aczkolwiek z innym numerem konta wysyłano kolejną, znacznie mniejszą kwotę. Żeby było jeszcze bardziej wiarygodnie, dodawano groszowe końcówki.
Do kogo rzekomo miały trafiać pieniądze? – M.in. do radomskiego Radkomu, przy czym mamy potwierdzenie, że nie był to nigdy ich rachunek. Albo na inne konto MZUK, jakiego Zakład nigdy nie posiadał. Czasem nie było adresata, a po prostu nazwa banku – usłyszeliśmy w środę.
Ani miasto, ani MZUK nie są w stanie sprawdzić do kogo trafiły te pieniądze.
– Żaden bank nie udzieli nam informacji do kogo należy to konto. Nie jesteśmy w stanie też sprawdzić, kto autoryzował przelewy. Nie mamy do tego odpowiednich instrumentów. Sprawa jest poważna, stąd zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa – mówiła wiceburmistrz Jolanta Sarnecka-Buczek.
– Z chwilą uzyskania przez nas informacji wydałem polecenie o zabezpieczenie archiwów MZUK. Zwróciliśmy się także do producenta oprogramowania, z którego wówczas korzystano – dodał Zawodnik.
To jednak nie wszystko
Sprawa ma charakter rozwojowy. Do tej pory wyliczono co najmniej 500 tys. zł, bardzo możliwe, że nie jest to ostateczna kwota. „Czynności sprawdzające trwają” - mówią przedstawiciele miasta.
Bardzo możliwe, że w sprawę zamieszanych jest więcej niż jedna osoba. Takie operacje często wymagają bowiem podpisów kilku osób.
– Wydaje się, że mogła to nie być jedna osoba. Pewnie osoby mogły wiedzieć o tym procederze, ale nie miały odwagi by zadać pytania – mówił Romuald Zawodnik.
Jak zapowiada wiceburmistrz Jolanta Sarnecka-Buczek, miasto ma w planach staranie się o status osoby pokrzywdzonej, co w razie ewentualnego procesu pozwoli na wniesienie dodatkowych roszczeń z powództwa cywilnego.
ZOBACZ TEŻ: 7 osób zatrzymanych za wyłudzenie 700 mln złotych VAT - mat. CBŚP
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?