Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Gierasiński z gminy Zakrzew przejechał motocyklem Europę i Azję. Po raz kolejny spełnił swoje marzenie!

Łukasz Kościelniak
Pan Piotr w trakcie swojej wyprawy zwiedził między innymi Rosję, Kazachstan, Uzbekistan, Kirgistan czy Tadżykistan.
Pan Piotr w trakcie swojej wyprawy zwiedził między innymi Rosję, Kazachstan, Uzbekistan, Kirgistan czy Tadżykistan. Archiwum prywatne
Rosja, Kazachstan czy Tadżykistan - to tylko kilka krajów, które w ciągu miesiąca zwiedził mieszkaniec gminy Zakrzew, Piotr Gierasiński. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że mieszkaniec powiatu radomskiego dokonał tej sztuki podróżując motocyklem. W sumie podczas całej wyprawy pokonał blisko 13 tysięcy kilometrów.

Czerwcowa wyprawa Gierasińskiego nie była pierwszą tego typu, w której uczestniczył.

- Podróżuję na motocyklu od 2004 roku. Do tej pory bywałem na dwutygodniowych wyprawach po Europie. Zwiedziłem wszystkie kraje Unii Europejskiej, byłem też w innych miejscach. Nie zwiedzam miast, lubię jeździć widokowymi trasami górskimi. Europa się skończyła, chciałem spróbować innego kontynentu. Bardzo ciekawy, ekstremalny i pociągający był kierunek, który właśnie ja wybrałem. Byłem sam, bardzo mało ludzi jeździ tam w pojedynkę. Nie bałem się i w zasadzie traktuję to jako spory wyczyn, że sam dałem radę przejechać całą tą trasę - mówi Gierasiński.

Odwiedził osiem krajów

Pan Piotr podróżuje Hondą Varadero 1000 z 2005 roku. Przygotowanie do takiego wyjazdu nie jest łatwą sprawą.

- Trzeba perfekcyjnie przygotować pojazd pod kątem technicznym, trzeba też umieć zrobić coś przy nim samemu. Nie miałem zapasowych opon, choć większość osób je bierze, bo na tamtejszych trasach łatwo zniszczyć oponę czy felgę. Miałem dętki, sprzęt do jej wymiany. Awarii nie było żadnych, miałem delikatne wywrotki, obtarcia, ale jak na taką trasę to jest to nic poważnego. Straty w sprzęcie mogą być, ważne, żeby nie było straty w ludziach. Trzeba też dopiąć wszystkie sprawy zawodowe, załatwić potrzebny urlop.

W trakcie swojej wschodniej eskapady Gierasiński odwiedził osiem krajów: Rosję, Ukrainę, Kazachstan, Uzbekistan, Tadżykistan, Kirgistan, Łotwę i Litwę.

Dla mnie było to pierwsze zetknięcie się z kulturą wschodnią i kulturą muzułmańską. Kraje wchodzące kiedyś w skład Związu Radzieckiego, czyli Kazachstan, Uzbekistan, Tadżykistan czy Kirgistan to już kraje muzułmańskie. W Uzbekistanie i Tadżykistanie już coraz widać tą religię muzułmańską.

Pierwszym krajem, do którego po wyjeździe z Polski dotarł pan Piotr była Rosja.

- Pierwszą atrakcją wycieczki w Rosji było Muzeum Bitwy Stalingradzkiej. Bardzo interesował mnie ten temat. Potem wjechałem do Kazachstanu i tam zetknąłem się już z tymi odległościami, stepami, gdzie przez kilkaset kilometrów nie ma niczego. Kazachstan był takim krajem tranzytowym, ale nie brakowało egzotyki. Wielbłądy przy drodze, skrajnie inna zabudowa, inny standard życia, spotyka się lepianki, które w Europie są praktycznie nieobecne. Kierowałem się do Uzbekistanu. Na granicy tych dwóch krajów miałem do pokonania ekstremalny odcinek 360 kilometrów, gdzie są tylko dwa punkty, gdzie można się zatrzymać i jedzie się przez pustynię. Ona nie jest może taka jak każdy sobie wyobraża, była porośnięta trawą. Opadów jednak tam nie ma, temperatura około 40 stopni. Nie każdy motocykl jest w stanie pokonać taką odległość na jednym tankowaniu - wyjaśnia Gierasiński.

CZYTAJ TAKŻE: Mieszkaniec Milejowic wyruszył w świat na motocyklu (zdjęcia)

Ostatecznie jednak udało się pokonać granicę i wjechać do Uzbekistanu.

- Odwiedziłem tam miasta dawnego Jedwabnego Szlaku: Bucharę, Samarkandę i Chiwę. To miasta z taką już typową muzułmańską zabudową. Uzbekistan to może nie tak skrajnie muzułmański kraj jak Afganistan, ale na ulicy ciężko dostrzec kobiety z odkrytymi włosami czy krótkimi spódnicami. Stroje mężczyzn też już są typowo muzułmańskie. Ludzie są tam jednak mocno przyjaźni, dobrze nastawieni do turystów i bardzo ciekawi. Na tych długich odcinkach, gdzie nie ma zabudowań często musiałem się zatrzymywać, żeby napić się wody. Każdy przejeżdżający samochód zatrzymywał się, pytał mnie czy wszystko jest dobrze, czy może trzeba w czymś pomóc. To bardzo miłe. Trzeba jednak mieć świadomość, że tam jeden samochód przejeżdża co kilka minut. Często ludzie pytali mnie co robię, dokąd jadę, robili sobie ze mną zdjęcia. Dla nich było to duże wydarzenie - mówi pan Piotr.

Kolejnym przystankiem Tadżykistan

- Główną atrakcją w tym kraju był Palmir Highway, znany w naszym kraju jako Trakt Palmirski, który jest najwyższym i najbardziej ekstremalnym fragmentem dawnego Jedwabnego Szlaku. Wjeżdża się tam na odległość ponad czterech tysięcy metrów i liczy prawie tysiąc kilometrów. Przełęcz Okbajtal jest najwyższym punktem na wysokości 4655 metrów i to był główny cel mojego wyjazdu. Ta droga biegnie wzdłuż granicy z Chinami. Obydwa kraje są oddzielone płotem z drutu kolczastego, jeżdżą patrole. Przed granicą z Chinami jechałem też obok granicy z Afganistem. Jedzie się kanionem rzeki, po jednej stronie jest droga tadżycka, po drugiej strona afgańska. Widać wioski, ludzie czasami nawet machają. To dosyć ekstremalny przejazd, bo te drogi mocno odbiegają standardem od naszych dróg. Okropne dziury, jedzie się urwiskami skalnymi. U nas w Europie nie ma już takich dróg - wyjaśnia Gierasiński.

Codzienne życie mieszkańców tego kraju wywołało u pana Piotra delikatne zaskoczenie.

- Tam są wioski bez prądu. Spałem w dwóch wioskach na początku płaskowyżu: pierwsza wioska była totalnie bez prądu, bez łazienki, był jedynie wychodek w podwórku. W okolicy jedna studia na środku wsi, każdy pompuje wodę i zabiera do swojego domu. Rozmawiałem z osiemnastoletnią dziewczyną, która obsługiwała mnie na kwaterze. Tam nie ma barów czy czegoś podobnego, ale dali mi jeść i pić, oczywiście za odpłatnością w wysokości 10-15 dolarów (dla nas to około 60 złotych), a dla nich to bardzo duża kwota pieniędzy. Ta dziewczyna skończyła jedenastą klasę ich szkoły powszechnej, pojechała do Murgab zrobił paszport i po raz pierwszy widziała elektryczność. Murgab to największe miasto położone na tej wysokości. Jak przygotowywałem się do wyprawy to dostałem informację, że nie ma tam elektryczności. Okazało się jednak, że jak dojechałem to prąd już był. Jak powiedział mi jeden z mieszkańców, chińska lub niemiecka firma zrobiła im prąd. Jak się jedzie do tego miasta to widać, że jest tam już infrastruktura, są przewody i słupy, ale jak upadł Związek Radziecki to coś się zepsuło i od tego czasu nie było prądu - tłumacz mieszkaniec gminy Zakrzew.

Z wizytą u "Nocnych Wilków"

Potem Gierasiński odwiedził Kirgistan, a następnie wrócił do Rosji i udał się do stolicy tego kraju.

- Odwiedziłem w Moskwie klub "Nocne Wilki", gdzie wraz ze znajomym zrobiliśmy nocny objazd tego miasta. Komunikacyjnie to bardzo zapchane miasto, żeby poruszać się tam motocyklem czy innym pojazdem trzeba mieć dużą cierpliwość. Człowiek, który tam mieszka zna to miasta i oprowadził mnie po najpiękniejszych punktach widokowych tej metropolii. Klub "Nocne Wilki" jest trochę kontrowersyjny, ale ja nie zajmuję się polityką i dla mnie było to bardzo cenne i klimatyczne doświadczenie - wyjaśnia.

Z Rosji udał się na Łotwę, ponieważ nie można było przekroczyć granicy rosyjsko-białoruskiej. Ostatnim zagranicznym przystankiem była Litwa. Pan Piotr planuje już kolejne motocyklowe eskapady, choć na razie jest zbyt wcześnie, żeby określać kolejny cel wyprawy.

MASZ CIEKAWĄ INFORMACJĘ, ZROBIŁEŚ ZDJĘCIE ALBO WIDEO?
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego?
PRZEŚLIJ WIADOMOŚĆ NA [email protected] lub Facebook

od 7 lat
Wideo

Burze nad całą Polską

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie