[galeria_glowna]
Piotr Pawlak do wózka jest przykuty od 20 lat. Opuszczenie własnego mieszkania, choć na parterze było coraz trudniejsze. Teraz ma windę, w jej zakupie i montażu pomógł ośrodek pomocy społecznej, strażacy i spółdzielnia.
Winda dla wózków została zamontowana na klatce schodowej w bloku na radomskim osiedlu Południe. Dzięki niej pan Piotr będzie mógł wyjechać na podwórze. Choć mieszka na parterze takie wyprawy były niemal niemożliwe. Zniesienie wózka dla opiekujących się nim mamy i siostry było wielkim wysiłkiem.
WSPÓLNYMI SIŁAMI
- Teraz będzie nam dużo łatwiej, ten wózek jest naprawdę ciężki - mówi Wanda Pawlak, mama pana Piotra.
Piotr Pawlak i jego bliscy w środę zostali przeszkoleni z obsługi windy. Pan Piotr miał okazję od razu ją wypróbować. Sam będzie mógł obsługiwać urządzenia. Oczywiście nadal będzie potrzebował przy tym wsparcia bliskich, ale będzie łatwiej.
Na zakup i montaż windy 30 tysięcy złotych przekazał Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Sześć tysięcy zebrali strażacy z radomskiej komendy oraz emerytowani ratownicy. Oni także zadbali o dokumentację techniczną przedsięwzięcia. Spółdzielnia "Południe" przebudowała klatkę schodową. Żeby winda się mieściła trzeba było między innymi przesunąć drzwi i poszerzyć wejście. Wspólnymi siłami wszystko się udało.
- Bardzo chcieliśmy pomóc, bo ta winda ułatwi życie im wszystkim - mówi Krzysztof Sadowski, emerytowany strażak i były dowódca Jednostki Ratowniczo - Gaśniczej przy ulicy Traugutta, dawny szef Piotra Pawlaka.
STRASZNY WYPADEK
Piotr Pawlak służył w Jednostce Ratowniczo - Gaśniczej przy ulicy Traugutta w Radomiu. Strażakiem został w 1987 roku. To było spełnienie jego marzeń.
- To chyba radomska tradycja, nasz tata też był strażakiem - mówi Renata Pawlak, siostra pana Piotra.
Niestety, niedługo cieszył się z wymarzonej pracy. W 1993 roku razem z kolegami wyjechał do wypadku przy ulicy Lubelskiej. Akcja, jak dziesiątki innych. Trzeba było zabezpieczyć miejsce wypadku i posprzątać jezdnię. Niestety doszło do tragedii.
Pana Piotra w trakcie pracy potrącił samochód. Obrażenia okazały się bardzo poważne. Mężczyzna trafił najpierw do szpitala w Radomiu, później do Konstancina. Tam był ponad rok.
- Zostawiłam tu wszystko i pojechałam z nim do Konstancina. Byłam z nim przez cały czas. Opiekowałam się synem dzień i noc - wspomina ze łzami w oczach Wanda Pawlak.
Rodzina ma wielki żal do tamtejszych lekarzy. Po wypadku pan Piotr stawał na nogi. - Mógł chodzić, ale było tyle zaniedbań. Syn miał wielkie odleżyny, za późno zaczęli go rehabilitować. To ja się nim zajmowałam, nie personel tamtego szpitala - mówi Wanda Pawlak.
Pana Piotr codziennie odwiedza rehabilitant. - To przynosi postępy, widać, że jest lepiej. Ale nie da się cofnąć czasu i walczyć o to, żeby zaczął chodzić - dodają nasze rozmówczynie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?