MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Podpalacz wciąż straszy

Piotr KUTKOWSKI
- Tyle pozostało po mojej stodole - mówi pan Mirosław.
- Tyle pozostało po mojej stodole - mówi pan Mirosław. Piotr Kutkowski

Tę noc Niedarczów będzie długo pamiętał - podpalone trzy stodoły, z których jedna została zniszczona całkowicie i jeszcze dodatkowo pożary dwóch budynków w oddalonym kilkaset metrów od wsi Odechowie. Mieszkańcy zastanawiają się, kim jest podpalacz i nie ukrywają, że boją się kolejnych podpaleń.

Odechów leży w powiecie radomskim, Niedarczów Górny należy już do powiatu zwoleńskiego. Dzieli je nie tyko administracyjna granica, ale i rzeczka Modrzejowianka. Łączy szosa, mostek i wąska drewniana kładka. Obok mostku stoi stary, zrujnowany drewniany młyn. Kilkadziesiąt metrów za nim do niedzieli stała też drewniana stodoła.

- Zdarzało się, że trzymaliśmy w niej świnie, ale teraz było tam siano - mówi właścicielka. - Woziliśmy je w 30-stopniowy upał, układaliśmy do wieczora. Udeptywał nawet mały wnuczek. Siana było mnóstwo, wiele wozów. Prawie dotykało sufitu.

Matka Boska uratowała dom

Pożar zauważyła, a raczej usłyszała w sobotę, przed północą. Obudził ją trzaskający eternit, którym stodoła była pokryta.

- Widok przerażający - przypomina sobie. - Ogień stawał się coraz większy, a w dodatku wiał silny wiatr, który przenosił palące się kawałki prosto na mój dom. Krzyknęłam do córki, żeby postawiła w oknie obraz Matki Boskiej. I wtedy stał się cud - wiatr zmienił kierunek i zaczął wiać w kierunku Niedarczowa.

Gdy strażacy przyjechali, zajęli się przede wszystkim gaszeniem nie stodoły, która i tak była już nie do uratowania, ale płonącego również młyna.

- Mówili, że młyn jest najważniejszy, bo to prawdziwa bomba - opowiada kobieta.

Młyn, który należy do innych osób, ocalał, po stodole pozostały nadal tlące się zgliszcza.

- Minęło już kilka dni, a ja jeszcze nie byłam w stanie pójść w to miejsce, tak serce mi się kraje - kobieta ociera ręką łzy. - Nie mogę też zapomnieć, jak wnuczek patrząc na ogień płakał i krzyczał: "Babciu, pali się nasze młode sianko!!!"

W akcji gaszenia ognia w Odechowie brało udział 43 strażaków z jednostek zawodowych i ochotniczych, trwała ona ponad pięć godzin. Strażacy od razu mówili, że prawdopodobną przyczyną pożarów było podpalenie.

- Dlaczego mnie to spotkało? - zastanawia się kobieta. - Żyjemy w zgodzie z innymi, nie mamy wrogów, chyba nikt do nas nie miał o nic pretensji. Teraz trudno jest nam tu mieszkać, bo strach jest bardzo silny.

Ogniste ślady

Gdy strażacy walczyli z ogniem w Odechowie, niespodziewanie płomienie pojawiły się po drugiej stronie rzeczki.

Pierwszy zauważył je w swojej stodole mężczyzna, który po godzinie pierwszej wrócił samochodem z pracy. Tylko dzięki temu zdążył ugasić płomienie w zarodku i nie dopuścił do pożaru. Mniej szczęścia miał Mirosław B., którego posesja znajduje się po drugiej stronie drogi i graniczy od tyłu z rzeczką.

- Obudziła mnie żona krzycząc, że chyba coś się pali - wspomina. - Gdy wyjrzałem z domu, ogień widać było już gołym okiem. Płonęła stodoła, w której trzymałem siano i słomę. W tym czasie bardzo silny wiatr wiał w kierunku drewnianych budynków sąsiada, które prawie stykają się z moimi, dlatego też strażacy skupili się głównie na polewaniu wodą jego zabudowań. Moja stodoła i tak była już stracona.

Marian Mirota, którego posesja znajduje się dwa numery dalej za posesją pana Mirosława, o pożarze swojej stodoły dowiedział się od jednego z mieszkańców wsi.

- Najpierw widać było dym, ale gdy zaczęliśmy odsłaniać siano, wyskoczyły płomienie - opowiada. - Paliło się w dwóch miejscach, w dwóch rogach stodoły. Szczęście od Boga, że od razu byli strażacy, bo ugasili pożar. Spaliło się tylko parę desek.

W Niedarczowie jako pierwsi gasili pożar strażacy, którzy przyjechali tu wprost z Odechowa. Później przybyli także strażacy z jednostek ze Zwolenia i powiatu zwoleńskiego.

To były podpalenia

Akcja trwała do godziny ósmej. - To były podpalenia - mówi Andrzej Szewczyk, zastępca komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Zwoleniu. - Z pewnością można mówić o dużym zagrożeniu, które potęgował wiatr. Na szczęście skutki pożarów były znacznie mniejsze od tych, jakie mogłyby być.

Mieszkańcy wsi mówią wprost, że gdyby nie natychmiastowa obecność strażaków spalić mogłoby się nawet i pół wsi.

- Tu jeden budynek stoi tuż obok drugiego, wiele z nich jest drewnianych - uzasadnia starszy mężczyzna.

Nie pierwsze

To nie były pierwsze pożary we wsi. 1 września 2004 roku w Niedarczowie Górnym Kolonii spłonęła jedna stodoła, a 19 grudnia - druga. Wtedy też przyczyną były podpalenia.

- Sprawcy niestety nie udało nam się wykryć - mówi Sławomir Dziewit, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Zwoleniu. - Prowadzimy obecnie intensywne czynności mające na celu znalezienie podpalacza czy podpalaczy, nie wykluczamy, że zdarzenia z tamtego i z tego roku mogą się z sobą łączyć. Szczegółów prowadzonego postępowania nie mogę jednak zdradzić.

- Policjanci przyjechali tu z psami, szukali śladów - opowiada mieszkaniec wsi. - Znaleźli między innymi pojemnik po sprayu, w którym być może był jakiś łatwo palny płyn...

- Rzeczywiście, znaleźliśmy taki pojemnik i obecnie badane jest, czy posłużył on do dokonania przestępstwa - potwierdza Sławomir Dziewit.

- Od urodzenia do śmierci człowiek stara się żyć porządnie, a i tak znajdzie się ktoś taki, komu będzie zależało na zrobieniu drugiemu krzywdy - żali się Marian Mirota. - Można się nie lubić, można nie kłaniać, ale najgorszemu wrogowi nie życzyłbym pożaru. Cud, że u mnie tak się skończyło. Jeszcze chwila, a paliłyby się nie tyko stodoła, ale pewnie i dom.

Nikt nie wie dlaczego

Ani on, ani chyba nikt we wsi nie wie, dlaczego ktoś dokonuje podpaleń. Rozważane są różne wersje w tym i dotycząca rzekomego odwetu za pobicie i śmierć ochroniarza na dyskotece w Odechowcu. Oskarżono o to 13 młodych mieszkańców Niedarczowa, w tym czterech nieletnich, skazujące wyroki zapadły w listopadzie 2004 roku. Trzej uczestnicy bójki zostali skazani na kary po 3 lata więzienia, jeden na 2 lata i 6 miesięcy zaś dwaj na 2 lata. Wobec dwóch innych skazanych sąd orzekł kary 11 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 i 4 lata. Czterech oskarżonych, w tym trzech nieletnich uniewinniono.

- Dowodów na to, że był to odwet nie ma jednak żadnych, w dodatku podpalono również budynek osoby, której żaden z członków rodziny nie był zamieszany w tamtą sprawę. No, a przecież były jeszcze te pożary w Odechowie, gdzie w ogóle nie można by było mówić o odwecie - mówi starszy mężczyzna. - Tego, który to zrobił, wypadałoby wystawić na środek wsi i poobcinać mu paluchy, wcześniej przypalając je ogniem. Może zrozumiałby wtedy, jak wielką krzywdę ludziom uczynił.

Niespokojne noce

Mirosław B. uporządkował już zgliszcza, Marian Mirota przybił deski w jednym z nadpalonych miejsc i zamierza wkrótce naprawić drugi róg. Wcześniej zdecydował się spakować przechowywane w stodole zboże w worki i wywieźć je w inne miejsce.

- Robią tak prawie wszyscy we wsi, bo tu teraz nikt nie jest pewny dnia i godziny - przekonuje. - Nawet jak by otoczyć każdy budynek drutem kolczastym to podpalacz jak będzie chciał, to i tak podpali. Po tych pożarach nie śpię do pierwszej, drugiej w nocy i cały czas wypatruję w oknie, czy coś się nie dzieje. A jak już śpię, to też niespokojnie. I będzie chyba to trwać tak długo, aż nie złapią podpalacza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie