Wcześniej biegli i śledczy nie mogli przystąpić do pracy, bo trwało dogaszanie pogorzeliska. Przez całe święta, ale także jeszcze w środę na miejscu pracowali strażacy. Co jakiś czas, w różnych miejscach pogorzeliska, pojawiały się zarzewia ognia, które trzeba było ugasić.
- Hala w części się zawaliła. Pod gruzami są wciąż materiały, które trzeba przerzucić i dogasić - wyjaśnia Konrad Neska, rzecznik prasowy radomskiej straży pożarnej. - Nie można odrzucić gruzu ręcznie, potrzebny jest do tego ciężki sprzęt. Żeby mógł on przystąpić do pracy, śledczy muszą najpierw zakończyć swoją pracę.
Chodzi o to, żeby nie zatrzeć śladów i dowodów, które mogą pomóc w ustaleniu przyczyn pożaru.
Kiedy ta część dochodzenia się zakończy, koparka będzie mogła przerzucić to, co zostało na pogorzelisku i strażacy przeleją całość wodą. Jak już pisaliśmy, w magazynie było zgromadzonych wiele różnych sztucznych oraz łatwopalnych materiałów i przedmiotów.
CZYTAJ KONIECZNIE: Gigantyczny pożar hali magazynowej przy ulicy Wrocławskiej w Radomiu
Trwa ustalanie
Gigantyczny pożar wybuchł w sobotę 23 grudnia po godzinie 9. Ogień był potężny. Ze względów bezpieczeństwa strażacy nie mogli wejść do wnętrza, a działania prowadzili z zewnątrz. Na miejsce ściągnięto podnośniki i cysterny między innymi z Kozienic, Białobrzegów, Przysuchy i Zwolenia, ale też Tomaszowa Mazowieckiego. Było zagrożenie, że ogień przeniesie się też na inne hale. Dopiero po południu sytuacja została opanowana na tyle, że nie było ryzyka rozprzestrzenienia pożaru.
Na razie nie wiadomo, jakie były przyczyny pożaru. Nie ma też szacunków strat, choć wiadomo, że będą ogromne. - Policjanci rozpoczynają swoje działania. W środę odbywały się oględziny na miejscu zdarzenia. Nic więcej w tej chwili nie możemy powiedzieć - informowała w środę Justyna Leszczyńska z radomskiej komendy policji.
Wielka akcja gaśnicza
W newralgicznym momencie akcji gaśniczej uczestniczyło w niej 80 zastępów strażaków i w sumie 287 ratowników z całego regionu radomskiego i nie tylko. Ściągnięto też z Warszawy specjalistyczny pojazd - laboratorium, badający stężenie niebezpiecznych substancji. Ustalono, że rzeczywiście wydzielają się toksyczne substancje, ale zagrożenie jest miejscowe, w pobliżu ognia. Przez cały czas prowadzenia akcji nie było zagrożenia zatrucia się postronnych osób w dalszej odległości od pożaru. W akcji wzięła udział też Wojskowa Straż Pożarna z lotniska na Sadkowie. W chwili zamykania tego numeru gazety trwało jeszcze dogaszanie i strażacy przewidywali, że ich obecność na miejscu może potrwać do środy rano. W akcji ratowniczej wzięli udział zarówno strażacy z jednostek zawodowych, jak i Ochotniczych Straży Pożarnej. Strażacy z Radomia i powiatu radomskiego pracowali na miejscu najdłużej. W dogaszaniu niewielkich, odnawiających się źródeł pożaru brało udział kilka zastępów straży pożarnej z Radomia i okolic.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?