Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznaj wydatki radomskich posłów na prowadzenie biura poselskiego

Janusz PETZ [email protected]
"Jak dają, to brać" - to powiedzenie jak ulał pasuje do radomskich posłów w odniesieniu do ich wydatków na prowadzenie biura poselskiego. Prawie każdy z nich wykorzystał niemal wszystkie możliwości, by wziąć wszystko, co należy się z Kancelarii Sejmu.

Każdemu posłowi należą się pieniądze na prowadzenie biura poselskiego, w tym zatrudnienie pracowników, ekspertyzy, rachunki za wynajem pomieszczeń, rachunki telefoniczne, materiały biurowe i pokrycie kosztów podróży.

Miesięczny limit takich wydatków wynosi 12 tysięcy 150 złotych. Przez cały rok można więc wydać maksymalnie 145 tysięcy 800 złotych.

"NA MAKSA"

Wszyscy nasi posłańcy do Sejmu wykorzystali należne kwoty niemal "na maksa". W mniejszym stopniu dotyczy to poseł Marzeny Wróbel i posła Czesława Czechyry, którzy wykorzystali limity w około 87 procentach. W przypadku posła Zbigniewa Kuźmiuka wykorzystanie limitu wyniosło 92,21 procent. Pozostali wykorzystali wszystko lub prawie wszystko, co tylko się należy.

Najważniejszym składnikiem wydatków są wynagrodzenia pracowników. W tym przypadku największą kwotę - ponad 80 tysięcy złotych wydano w biurze Ewy Kopacz, mniej - 71,5 tysiąca - w biurze Radosława Witkowskiego. Najmniejsze wydatki na wynagrodzenia dotyczą biura posła Mirosława Maliszewskiego 11 340 złotych i posła Armanda Ryfińskiego - 19 064 złotych.

Ale w przypadku tych dwóch ostatnich posłów są największe wydatki na umowy zlecenia i o dzieło - w przypadku posła Maliszewskiego - 31 526 złotych, Ryfińskiego aż 45 400 złotych. Nie wiadomo kogo bardziej chwalić, czy tych, którzy dają stałą pracę swoim asystentom i dobrze płacą, czy tych, którzy z myślą o budżecie korzystają z tańszych form zatrudnienia, czyli "umów śmieciowych"?

- Wydaliśmy dużo na umowy - zlecenia, bo to w naszym przypadku wygodniejsza forma wynagradzania. Prowadzimy różnego rodzaju akcje, spotkania z mieszkańcami, czasami przez osiem dni. Potrzebni są pracownicy dyspozycyjni, pracujący czasami nieregularnie - mówi Armand Ryfiński.

TELEFONY, PAPIER I INNE WYDATKI

Na rachunki telefoniczne najwięcej wydali posłowie Mirosław Maliszewski i Radosław Witkowski, najmniej Czesław Czechyra. Ciekawa jest pozycja kosztów dotyczących kontaktów z wyborcami. Na ogłoszenia i korespondencję posłowie Maliszewski i Kuźmiuk wydali po prawie 10 tysięcy złotych, Armand Ryfiński 600 złotych.

Ewa Kopacz nie miała żadnych wydatków związanych wynajęciem sali na spotkanie z wyborcami, najwięcej wydał na ten cel poseł Kuźmiuk i Suski - obaj po ponad 2 tysiące złotych.
Największe koszty najmu lokalu wyborczego ponosi poseł Dariusz Bąk (30 787 złotych), najmniejsze poseł Czesław Czechyra (11 746 złotych). Bardzo duża rozpiętość w wydatkach poselskich dotyczy obsługi rachunkowo - księgowej i bankowej. Marek Suski wydał na ten cel 4 tysiące złotych, Czesław Czechyra "zmieścił się" w kwocie 478 złotych. Ten ostatni parlamentarzysta miał za to największe "inne wydatki" - w sumie prawie 9,5 tysiąca złotych.

Zaskakujące są wydatki biura posła Mirosława Maliszewskiego w kwestii materiałów biurowych, prasy, książek i BHP - w sumie 19 027 złotych.

- Dużo zużywamy materiałów biurowych. Prowadzę aktywną działalność w różnych obszarach, pełnię różne funkcje społeczne - mówi poseł Mirosław Maliszewski. Niby racja, ale za prawie 20 tysięcy złotych można kupić 1,5 tysiąca ryz papieru, trzeba by więc zadrukować codziennie około 2 tysięcy kartek papieru.

JAK JECHAĆ TO NA CAŁEGO

Najwięcej emocji budzą zawsze wydatki związane z przejazdami posła samochodem. Emocje są tym większe, że parlamentarzysta może jeździć za darmo komunikacją publiczną, korzystać za darmo z kolei i przelotów samolotem, a także nie musi dostarczać żadnych faktur z tytułu zakupu paliwa.
W tym przypadku limit wydatków wynosi 35 tysięcy 103 złote i 60 groszy. Dokładnie tyle wykazali w rozliczeniach z Kancelarią Sejmu posłowie: Dariusz Bąk, Czesław Czechyra, Zbigniew Kuźmiuk, Mirosław Maliszewski, Armand Ryfiński i Marzena Wróbel.

Policzmy. Jeśli przyjmiemy, że średnia cena benzyny w ubiegłym roku wynosiła 5,5 złotego, a auto posła spala 7 litrów na 100 kilometrów, to każdy z naszych wybrańców do Sejmu przejechał codziennie 249,8 kilometra, uwzględniając wszystkie dni w roku, w tym Sylwestra i Boże Narodzenie i Wielkanoc. Jeśli jeździ się z prędkością 70 kilometrów na godzinę zajmuje to 3,56 godziny dziennie.
Trudno uwierzyć, że każdy z posłów jeździ codziennie z Radomia do Warszawy i z powrotem, a po kolacji "robi" jeszcze trasę do Wolanowa.

- Naprawdę bardzo dużo jeździmy. W moim przypadku więcej niż wynosi limit. Zresztą można zawsze sprawdzić stan mojego licznika w samochodzie - mówi Armand Ryfiński.

Pełnego limitu nie wykorzystali posłowie Suski i Witkowski. Ale nawet ten ostatni, choć oszczędnie obszedł się z budżetem państwa w kwestii podróży, uważa, że w zasadach rozliczeń wyjazdów nie należy nic zmieniać. - Posłowie są ludźmi odpowiedzialnymi. Nie przesadzajmy. Skrupulatne rozliczanie każdego wyjazdu to niepotrzebna biurokracja, a przecież parlamentarzyści muszą dużo jeździć - stwierdził Radosław Witkowski.

W rozliczeniach biur są też wydatki na taksówkę. Z wszystkich posłów tylko raz taksówką przejechał się poseł Maliszewski - za 35 złotych. Na koniec zagadka. Ile w sumie wydali wszyscy radomscy posłowie na ekspertyzy i opinie, potrzebne do solidnej pracy parlamentarnej? Okazuje się, że… zero złotych!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie