Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prawnik Mirosław Kopeć opowiada o dawnych zwyczajach świątecznych. Dziś wiele z nich byłoby przestępstwem

Piotr Stańczak
Piotr Stańczak
- To, co dawniej było oznaką świątecznych żartów i było tolerowane, dziś mogłoby być uznawane za wykroczenia i przestępstwa - mówi Mirosław Kopeć, prawnik, specjalista prawa karnego.
- To, co dawniej było oznaką świątecznych żartów i było tolerowane, dziś mogłoby być uznawane za wykroczenia i przestępstwa - mówi Mirosław Kopeć, prawnik, specjalista prawa karnego. Archiwum prywatne
Czy Święta Bożego Narodzenia mogą być interesujące z punktu widzenia... prawa karnego? Okazuje się, że tak. Przekonuje nas o tym Mirosław Kopeć, adwokat, wykładowca na Uniwersytecie Technologiczno-Humanistycznego imienia Kazimierza Pułaskiego w Radomiu, na Wydziale Prawa i Administracji.

Co może być ciekawego w składaniu sobie życzeń, łamaniu się opłatkiem, śpiewaniu kolęd? Co ma do tego prawo karne? Okazuje się, że może ono jak najbardziej interesować się zwyczajami bożonarodzeniowymi. Oczywiście tylko tymi, które mogą rodzić pytanie, czy ich kultywowanie prowadzi do odpowiedzialności za wykroczenie lub przestępstwo. Większość z nich niestety ma już charakter historyczny, lub też podtrzymywana jest tylko na niewielkim obszarze.

Drobna kradzież u sąsiada dla... żartu

Mecenas Kopeć wspomina, że takich zachowań jest wiele.

- W tradycji ludowej panuje przekonanie, iż wigilia Świąt Bożego Narodzenia jest wyznacznikiem zachowania się człowieka przez cały przyszły rok. Istnieje bowiem powiedzenie, zgodnie z którym „dzień ten jaki - cały rok taki”. Stąd też ten dzień pomimo poważnego nastroju świątecznego jest dniem „wzorcowym”, wypełnionym pracą, dobrym samopoczuciem, różnymi zwyczajami mającymi zapewnić rychłe zamążpójście, bogactwo i pomyślność na cały nadchodzący rok. Dlatego, tego dnia zaraz po wigilijnej wieczerzy niektórzy z włościan mieli w zwyczaju próbować szczęścia, które polegało na kradzieży dla żartu oraz sprawiania różnych innych żartów sąsiadom, jedynie dla wzbudzenia śmiechu. Dla śmiechu więc starano się tego wieczoru lub następnej nocy coś zręcznie ukraść, aby szczęście sprzyjało cały rok. W tym dniu wskazane było ukraść coś po sąsiedzku, nawet pewien drobiazg lub przynajmniej zrobić żart, aby zapewnić sobie szczęście w nadchodzącym roku, zwłaszcza w przedsięwzięciach handlowych - mówi prawnik. Czy dziś moglibyśmy pozwolić sobie na tego typu „żarty”? Zapewne niekoniecznie. Pod względem prawa stanowiłyby obecnie wykroczenie lub przestępstwo kradzieży.

Grunt, aby piece dymiły

Okazuje się, że w przeddzień świąt żartownisie mieli prawdziwe pole do popisu i wiele z nich po prostu uchodziło im płazem.

- Otóż w wieczór wigilijny panowała atmosfera pełnej tolerancji i za to, co komu zrobiono, nie można było się gniewać, mścić, skarżyć czy tym bardziej karać. Pomysłowość sprawców wręcz nie miała granic. Co niektórzy sprawcy potrafili nawet... wnieść coś komuś na dach, nawet... cały wóz. Jeśli już taki wyczyn okazał się zbyt karkołomny i trudny fizycznie, na dach wynoszono inne sprzęty rolnicze, przynajmniej kolce, brony - opowiada Mirosław Kopeć.

Wynoszono także daleko w pole ciężkie drzwi od stodoły, szopy, ustępy. Zatykano kominy słomą lub grochowinami tak, aby „piece dymiły”. Czy dziś potrafilibyśmy potraktować tolerancyjnie takie zachowania jak powyższe? Tym bardziej, że to niebezpieczne dla zdrowia i życia domowników. Smarowano też klamki od drzwi. Dla właścicieli domostw oraz gospodarstw takie zachowanie z pewnością przyjemne nie było.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Jak podaje Franciszek Kotula z Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie „niejednokrotnie pokrzywdzony naklął soczyście, ale w ten dzień nie mógł nic więcej zrobić”. Robienie dziś podobnych żartów w Wigilię Bożego Narodzenia stanowić wykroczenie nękania, lub przestępstwo uporczywego nękania, tak zwanego stalkingu. Autorzy tych żartów będący naszymi praprzodkami nawet nie słyszeli podobnego słowa.

Rodzicielskie metody

W Wigilię Bożego Narodzenia dorośli nie zapominali oczywiści o swych rodzicielskich powinnościach. - Karcili fizycznie dzieci, aby... zapewnić ich pobożność i posłuszeństwo przez cały najbliższy rok. Utarło się nawet powiedzenie, że „w wigilię dzieci biją”. Ten zabieg wychowawczy o sprawdzonej skuteczności miał być stosowany przez cały najbliższy rok - mecenas Kopeć opowiada o kolejnym zwyczaju. Bicie dzieci bez powodu, prewencyjnie, aby te były grzeczne cały najbliższy rok obecnie stanowiłoby dziś przestępstwo znęcania się, materiał dla policji, sądów rodzinnych czy choćby opieki społecznej.

Jeszcze w pierwszych latach XX wieku, w niektórych częściach Śląska praktykowany był zwyczaj strzelania z biczy przed wieczerzą wigilijną. Chłopcy zbierali się przed dworami i strzelali z biczy na wiwat. W pierwszych latach po II wojnie światowej ów zwyczaj był jeszcze sporadycznie spotykany. Ponieważ jednak podczas strzelania z długich biczy dochodziło nieraz do okaleczeń, władze wydały w końcu zakaz organizowania tego rodzaju tradycyjnej zabawy. Obecnie zachowanie mieszczące się w ramach tego zwyczaju, wyczerpywałoby znamiona występku uszkodzenia ciała.

Zbawienny wpływ wody ze studni i biegania po śniegu

W Wigilię przed pasterką dokonywano zwyczajowych oczyszczeń, gdyż wierzono, że woda w noc wigilijną ma szczególne właściwości. W tym właśnie dniu miała zapewniać zdrowie, witalność, urodę i dobre samopoczucie. Na Podhalu i Pogórzu dziewczęta przed północą biegły do studni po wodę, by później polewać nią nogi domowników.

- Polewanie nóg wodą przyniesioną ze studni miało za zadanie zapewnić im... szybkie i sprawne chodzenie przez cały najbliższy rok. Wierzono również, że takie polewanie wodą zapobiegnie bólom dolnych kończyn - opowiada prawnik. Niektórzy szli jednak w tym zwyczaju dalej. Podobny cel miało bowiem wyganianie dzieci boso przed dom na śnieg lub pryskanie ich wodą. Nierzadko dzieci zmuszane były do... biegania boso i w samych tylko koszulkach wokół domu, często na mrozie i w wysokim śniegu. To stanowiłoby dziś przestępstwo naruszenia nietykalności cielesnej lub przestępstwo narażenia na niebezpieczeństwo utraty zdrowia.

„Sposób” na zwierzęta

Na Pomorzu, w Wigilię Bożego Narodzenia istnieje zwyczaj „wynagradzania” koguta. Zwyczaj ten miał na celu zapobiegnięcie zaspaniu przez cały najbliższy rok. Oprócz wstania z samego rana na Pomorzu praktykuje się jeszcze „wynagradzanie” poprzez... pojenie koguta wódką za ranne zbudzenie w Wigilię. Wierzono, że dzięki temu kogut przez cały rok będzie w porę budził swoich gospodarzy. Podobnie, karmienie koguta ziarnem nasączonym spirytusem miało miejsce w Lany Poniedziałek w Polsce centralnej, na Śląsku i czasami w Wielkopolsce, gdzie chłopcy wyruszali na tak zwane włóczebne wielkanocne z kurkiem dyngusowym.

ZOBACZ RÓWNIEŻ:

W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, w powiecie kluczborskim rozpowszechniony był zwyczaj ząbrowania koni. Ostrym żelazem pocierano koniom dziąsła aż do wystąpienia krwi. Czynność tą powtarzano co roku, aby w ten sposób zagwarantować im zdrowie. Tego typu zwyczaje stanowią natomiast przejaw przestępstwa znęcania się nad zwierzętami.

Słomiana kukła wstydem dla nielubianych panien

W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, na świętego Szczepana, chłopcy z okolic Rzeszowa mieli w zwyczaju wieszać na drzwiach dziewczyn, których nie lubiano, wypchane słomą kukły lub malować dziada na drzwiach. Takie panny stawały się pośmiewiskiem całej wsi. Zwyczaj ten opisał Franciszek Kotula, który podaje: „w nocy z Bożego Narodzenia na świętego Szczepana odprawiano prawie powszechnie zwyczaj stawiania „dziada”. Robiono to nielubianym dziewczętom, które gardziły biednymi chłopcami. Dziewczęta bały się tego bardzo. Często spodziewając się dziada, czuwały aby takie osoby odpędzić.

Dziada ze słomy, ubranego w łachmany, czasem i z wulgarnym listem, przynoszono prosto pod dom wskazanej dziewczyny. Jeżeli nie czuwała, figlarze umieszczali dziada na wysokim drągu, czasem na dachu, często wysoko na drzewie, żeby trudno go było zdjąć. Jeżeli dziewczyna zauważyła to bardzo rano, a miała braci lub jeszcze sprawnego ojca, ci zdejmowali dziada i niszczyli. Ale jeśli to się stało, a ludzie idący do kościoła zobaczyli go, wieś miała uciechę i temat do debaty. A dla dziewczyny był to okrutny wstyd, że się nigdzie pokazać nie mogła”. Takie zachowanie może być dziś uznane za wykroczenie nękania.

Owies czyli... powodzenie

W dzień świętego Szczepana znany był także zwyczaj bicia owsem. Po wyjściu z sumy z kościoła chłopcy bili dziewczęta owsem. Im dziewczyna była bardziej zbita, a nawet i posiniaczona, tym większy był dla niej honor. Do owsa chłopcy często dodawali także bób, który był twardy jak kamyki. Liczne ślady bicia owsem były dla dziewczyny zaszczytem, świadczyły bowiem o jej powodzeniu, gdyż biło ją wielu chłopców. Niezależnie od „zaszczytu” jakiego doznawała mocno pobita, takie zachowanie z pewnością wyczerpuje znamiona innego występku - naruszenia nietykalności cielesnej.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie