Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent Radomia: "mogę tak zwolnić każdego". Pierwszy już poleciał...

Izabela KOZAKIEWICZ [email protected]
Andrzej Kosztowniak.
Andrzej Kosztowniak. archiwum
Przekonał się o tym Kazimierz Czachor. Były komendant nie wróci do Straży Miejskiej. Sąd oddalił jego pozew.

Tak było z odwołaniem

Tak było z odwołaniem

Kazimierz Czachor z funkcji komendanta Straży Miejskiej został odwołany w sierpniu 2010 roku. Decyzję wręczył mu wiceprezydent Robert Skiba. Prezydent Andrzej Kosztowniak był w tym czasie na urlopie. W piśmie są trzy powody odwołania. Po pierwsze nie zawieszenie w obowiązkach dwóch strażników, którym prokuratura postawiła zarzuty karne. Drugi powód to działanie na niekorzyść Straży Miejskiej i gminy poprzez rozpowszechnianie niekorzystnych informacji na temat monitoringu miejskiego. Po trzecie brak współpracy i konfliktowa osobowość Kazimierza Czachora. Były komendant nie zgadza się z uzasadnieniem. Pozwał prezydenta Radomia Andrzeja Kosztowniaka i Straż Miejską. Domagał się przywrócenia do pracy. W kwietniu sąd orzekł, że prezydent nie może być pozwanym, bo nie był i nie jest pracodawcą dla komendanta Straż Miejskiej. Oddalił zatem powództwo złożone przeciw niemu. Mimo to Kazimierz Czachor nalega na przesłuchanie Andrzeja Kosztowniaka. Prezydent zeznawał, jako świadek, nie jako pozwany.

Jest decyzja w sprawie Kazimierz Czachor - Straż Miejska. Sąd uznał za zasadne przyczyny jego odwołania. Wyrok jest nieprawomocny. Przegrany nie chciał go komentować, nie powiedział też, czy będzie się odwoływał.

Odwołany komendant Straży Miejskiej Kazimierz Czachor w Sądzie Pracy domagał się przywrócenia na stanowisko. W środę sąd przesłuchał ostatniego świadka w sprawie prezydenta Radomia Andrzeja Kosztowniaka.

ZROBIŁ TO ZA PÓŹNO

Prezydent potwierdził w czasie składania wyjaśnień, że jego ówczesny zastępca Robert Skiba konsultował z nim decyzję o odwołaniu Czachora. Andrzej Kosztowniak nie miał wątpliwości, że jest ona słuszna. Wiedział też, że były komendant jest skonfliktowany z wieloma osobami, także podwładnymi i związkami zawodowymi Straży Miejskiej.

- Na początku byłem nawet adwokatem pana Czachora, bo uważam, że przełożony ma prawo wprowadzić swój system pracy - tłumaczył Andrzej Kosztowniak.

Sytuacja jednak była coraz trudniejsza, a konfliktowość stała się w końcu jednym z powodów odwołania Czachora.

- Popełniłem błąd. Powinienem był odwołać pana Czachora wcześniej. Ktoś, kto wchodzi w konflikt z każdym dookoła i podważa polecenia przełożonego będzie miał trudności w funkcjonowaniu w każdej instytucji - twierdził Andrzej Kosztowniak.

Zdaniem prezydenta Czachor wypowiadał się na tematy, które nie leżały w jego kompetencjach, do tego podważają wiarygodność miasta i jego instytucji. Chodzi między innymi o opinie wyrażane w prasie, jakoby radomski monitoring działał nielegalnie.

Prezydent przyznał, że mógł powiedzieć Kazimierzowi Czachorowi "mogę cię zwolnić jednym podpisem".

- Każdego mogę tak zwolnić - twierdzi Andrzej Kosztowniak. - Taka wypowiedź miała uzmysłowić, że podwładny stając w opozycji do przełożonego, nie wywiązujący się ze swoich obowiązków musi odejść.

DRUGIE DNO ODWOŁANIA?

Dodatkowe wyjaśnienia składał w środę także sam Kazimierz Czachor. W swoich wypowiedziach, także pytaniach zadawanych Kosztowniakowi próbował udowodnić, że powody jego odwołania są inne niż te zapisane w oficjalnym dokumencie.

Czachor mówił między innymi o "prywatnych, religijnych uroczystościach", w których na polecenie prezydenta uczestniczyli strażnicy miejscy. Dopytywał, czy Andrzej Kosztowniak polecił mu "załatwienie" sprawy mandatu wystawionego przez Straż Miejską w Górze Kalwarii na samochód służbowy, którym podróżował Kosztowniak. Wspomniał o wysyłaniu samochodów Straży Miejskiej na pielgrzymki do Częstochowy i poleceniach prezydenta nagradzania pielgrzymujących strażników. Sąd zdecydował o uchyleniu większości tych pytań.

Prezydent odniósł się jednak do sprawy "prywatnych, religijnych uroczystości". Wyjaśnił, że mowa o pogrzebach, "osób zasłużonych dla Radomia", w których rzeczywiście uczestniczyli strażnicy. Przekonywał jednak, ze nie były to uroczystości prywatne.

NIE MIAŁ RACJI

Pełnomocnik odwołanego komendanta na koniec rozprawy dowodził, że nie było podstaw do odwołania jego klienta. Po pierwsze miał on zamiar zawiesić strażników z zarzutami, ale później. Co zresztą dopuszczała opinia prawna, jaką uzyskał od podwładnej prawnik.

Pod drugie pracownik, a takim był Czachor ma prawo krytykować i wypowiadać swoje opinie. Zdaniem pełnomocnika nie ma też podstaw do stwierdzenia, że jego klient ma konfliktową osobowość. Nigdy nie był karany, a wręcz nagradzany przez Kosztowniaka.

Sąd był innego zdania i oddalił powództwo Kazimierza Czachora. Zobowiązał go do zwrotu kosztów procesu w wysokości 240 złotych. Jak powiedział sędzia Arkadiusz Guza wszystkie powody podane w odwołaniu są uzasadnione.

- Strażnika zawiesza się w pełnieniu obowiązków w razie wszczęcia postępowania karnego. Nie ma tu alternatywy - argumentował sędzia. - Nie dopuszczalne jest, żeby strażnik mógł wykonywać swoje czynności. Jeden z tych strażników wytypowany przez powoda, żeby go zastępował w czasie jego urlopu.

W ocenie sądu oczywiście każdy pracownik ma prawo do konstruktywnej krytyki pracodawcy. Ale musi mieć odpowiednią formę. Kazimierz Czachor jej nie dotrzymał. Swoimi wypowiedziami osłabiał bezpieczeństwo miasta. Sąd nie miał też wątpliwości, co do argumentów o konfliktowości odwołanego komendanta.

Wyrok nie jest prawomocny. Kazimierz Czachor może się od niego odwołać. Po rozprawie nie chciał jednak powiedzieć, czy to zrobi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie