MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przepisał sam od siebie?

Piotr KUTKOWSKI

Profesor Włodzimierz Białczyk z Poznania jednoznacznie stwierdził, że kierujący Katedrą Wychowania Technicznego Politechniki Radomskiej profesor Andrzej Słomka zdobył habilitację, popełniając autoplagiat swojej pracy doktorskiej. Napisał też: "Działania doktora inżyniera Andrzeja Słomki zasługują na potępienie, nie tylko z tego powodu, że dopuścił się czynu karalnego, ale głównie dlatego, że jest on nauczycielem akademickim, wychowawcą młodzieży". Ale jak do tej pory, kierownika katedry nie spotkały z tego tytułu żadne konsekwencje, podobnie jak i innego profesora, któremu zarzucono plagiat.

Po raz pierwszy informacja o autoplagiacie pojawiła się przed kilkoma miesiącami na łamach pisma "Forum Akademickie". Autor publikacji Marek Wroński od dawna zajmuje się tropieniem nieprawidłowości w szkolnictwie wyższym. W jego artykule "Naukowy recykling" Andrzej Słomka, kierownik katedry Wychowania Technicznego Politechniki Radomskiej, był wymieniony z imienia i nazwiska.

Według Marka Wrońskiego, praca, na podstawie której naukowiec zdobył na Słowacji, na Uniwersytecie w Nitrze, tytuł docenta, a na tej podstawie tytuł profesora radomskiej uczelni "to leciutko przenicowana praca doktorska".

"Dodano nowy rozdział dotyczący przeglądu literatury, uzupełniono końcowy spis literatury o 17 pozycji bibliograficznych autora oraz w załączniku częściowo unowocześniono karty dydaktyczne, dodając kilka nowych tematów (...). Nadal zostały tematy (...), jak również metodyka, wyniki oraz dyskusja, które były trzonem doktoratu. Jednym słowem - jest to bezprecedensowy autoplagiat pracy doktorskiej" - stwierdził autor. Marek Wroński kwestionował także dorobek naukowy radomskiego wykładowcy.

"Z 17 prac autora większość wydrukowano w Radomiu, na tak zwanym politechnicznym podwórku, jako materiały z konferencji, odbytych głównie w 2000 i 2001 roku. Tylko dwie prace były umieszczone w wydawnictwie uniwersyteckim. Żadnej nie wydrukowano w normalnym czasopiśmie pedagogicznym, gdzie maszynopisy są recenzowane przez znanych i poważanych polskich pedagogów" - stwierdzał.

Andrzej Słomka w rozmowie z nami odpierał te zarzuty: - Mój dorobek naukowy recenzowało wielu znanych pedagogów polskich i zagranicznych - mówił. - Zawartą w artykule ocenę traktuję jako przykład uzurpowania sobie przez osobę niekompetentną w tej dziedzinie prawa do oceny czyjegoś dorobku i profanacji autorytetów naukowych. Co do terminu "autoplagiat", nie mogę się do niego ustosunkować, gdyż taki termin nie funkcjonuje w żadnym słowniku, jest to pojęcie sprzeczne samo w sobie. Autor publikacji nie zapoznał się z oryginałami prac doktorskiej i habilitacyjnej. Nie wspomina też o tym, że na Słowacji obowiązują inne kryteria niż w Polsce przy zdobywaniu tytułu naukowego. Obrona pracy jest tylko jednym z jego elementów. Sama praca habilitacyjna w znacznym stopniu różni się treścią od pracy doktorskiej, jest ponadto uzupełniona o liczący 20 stron referat naukowy i zestaw materiałów dydaktycznych. Biorąc pod uwagę znacznie inne wymagania pracy habilitacyjnej w Polsce i Słowacji oraz wszystkie przedstawione powyżej fakty, nie ma podstaw do jednoznacznego stwierdzenia, że praca habilitacyjna jest kopią pracy doktorskiej lub też nie spełnia wymogów prawa słowackiego.

Andrzej Słomka mówił też, że czyni przygotowania do wytoczenia Markowi Wrońskiemu procesu o zniesławienie.

Druzgocąca opinia

Przed kilkoma dniami nastąpiła kolejna odsłona w tej "aferze". Stało się to za sprawą opinii, przedstawionej przez jednego z trzech recenzentów rozprawy habilitacyjnej Andrzeja Słomki - profesora Władysława Białczyka z Akademii Rolniczej w Poznaniu.

"Przedmiotem mojej recenzji, w odróżnieniu od wymagań obowiązujących w Polsce, była wyłącznie rozprawa habilitacyjna" - pisze teraz. - "Do oceny dorobku naukowego została powołana specjalna komisja Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Konstantina Filozofa w Nitrze. Na początku listopada 2005 roku otrzymałem następujące, nieznane mi wcześniej prace, w których jako autor podany jest doktor Andrzej Słomka. (....)".

Profesor Białczyk podkreśla, że dopiero teraz mógł porównać pracę doktorską Andrzeja Słomki, rozprawę habilitacyjną, a także dwie publikacje, które ukazały się jako książki.

"Oczywistym wnioskiem z pobieżnej lektury wymienionych prac oraz rozprawy habilitacyjnej przygotowanej przez doktora Andrzeja Słomkę jest stwierdzenie, że pomimo odmiennych ich tytułów, treści wszystkich wspomnianych prac są bardzo zbieżne".

Profesor Białczyk dokonuje też w swoim piśmie szczegółowej analizy, zauważając między innymi, że "spisy piśmiennictwa każdego rozdziału rozprawy habilitacyjnej, które doktor Andrzej Słomka nazywa przypisami, nie zawierają żadnej informacji, która mogłaby sugerować, że autor cytuje swoją pracę doktorską".

Najważniejsze jednak w piśmie są wnioski końcowe. A są one druzgocące dla doktora Andrzeja Słomki. "Stwierdzam, że rozprawa habilitacyjna jest autoplagiatem pracy doktorskiej. Recenzowana rozprawa nie dotyczy rozwiązania nowego, oryginalnego problemu naukowego, nie wpływa na rozwój specjalności naukowej, jaką jest technologia kształcenia, nie może być uznana za rozprawę habilitacyjną. Pragnę podkreślić, że gdyby znane mi były wcześniej cytowane w tej opinii prace Andrzeja Słomki, nigdy nie wydałbym pozytywnej opinii o przedmiotowej rozprawie habilitacyjnej. Jestem przekonany, że moja opinia, wzbogacona o inne opinie w tej sprawie, spowoduje, że władze Politechniki Radomskiej podejmą działania weryfikujące nabyty przez Andrzeja Słomkę stopień naukowy doktora habilitowanego oraz zweryfikują decyzję o mianowaniu Andrzeja Słomki na zajmowane stanowisko profesora nadzwyczajnego. Należy z całą stanowczością podkreślić, że działania doktora Andrzeja Słomki zasługują na potępienie, nie tylko z tego powodu, że dopuścił się czynu karalnego, ale głównie dlatego, że jest on nauczycielem akademickim, wychowawcą młodzieży" - czytamy w piśmie.

Repliki

Zarzuty dotyczące autoplagiatu były już wcześniej znane władzom Politechniki Radomskiej.

- W tej sprawie podjęliśmy szereg działań - mówi Lidia Przyborowska, rzecznik prasowy Politechniki Radomskiej. - Zajął się nią rzecznik dyscyplinarny, który stwierdził, że rzeczywiście prace są tożsame, jednak ich autor w swojej rozprawie habilitacyjnej nie ukrywał tego faktu i podał poprzednie prace w bibliografii. Konsultowaliśmy się także z radcami prawnymi. Ich zdaniem, sprawa i tak się już przedawniła. Zainteresowaliśmy też tą sprawą prokuraturę, ta jednak odmówiła wszczęcia postępowania. Poprosiliśmy również profesor Alicję Siemak-Tylikowską z Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego o dokonanie oceny porównawczej pracy doktorskiej oraz jednej z monografii. Monografii, gdyż nie posiadamy rozprawy habilitacyjnej. Kolejnym krokiem uczynionym z naszej strony była rozmowa z profesorem Janem Stoffą z Uniwersytetu w Nitrze. Jego zdaniem, procedura habilitacyjna odbyła się zgodnie ze wszystkimi wymogami. Uważamy, że tylko tamten uniwersytet jest władny w cofnięciu tytułu, który nadał.

Marek Wroński spotkał się z taką samą argumentacją. Był oburzony tym, co usłyszał. W odpowiedzi wystosował list do rektora Politechniki Radomskiej. Czytamy w nim między innymi: "Będę wdzięczny za poinformowanie mnie, który to z radomskich naukowców jest pana rzecznikiem dyscyplinarnym, bowiem stwierdzenie, iż w swojej rozprawie habilitacyjnej doktor Słomka przywołał w bibliografii rozprawy swoją pracę doktorską, zakrawa na kpinę. Owszem, on »przywołał«, pisząc na stronie siódmej wstępu: »Powyższa praca (...) stanowi kontynuację rozważań nad problematyką rozwijania samodzielności, której efekty zostały przedstawione w monografiach (...)« i po prostu przepisał tekst doktoratu, mieszając kolejność rozdziałów. Jestem oburzony, panie Rektorze, że mając w ręce oba te egzemplarze i dobrze wiedząc, czym się powinien różnić doktorat od habilitacji, nie chce widzieć Pan oszustwa naukowego i wyłudzenia habilitacji (...)".

Zdaniem Marka Wrońskiego, nie może być mowy o przedawnieniu sprawy, gdyż od 1 września 2005 roku obowiązuje nowa ustawa, w której nierzetelności naukowe są ścigane przez rzecznika i nie ulegają przedawnieniu. Władzom Politechniki zarzuca też, że nie ukarały doktora Henryka Budzenia, który, posądzony o plagiat, przeniósł się w 2004 roku z Radomia do Akademii Świętokrzyskiej w Kielcach.

"I Politechnika palcem nie kiwnęła, by ukarać plagiatora... Pracownika można ukarać do trzech lat od chwili odejścia, a przecież profesor Budzeń odszedł 1,5 roku temu! Przecież to granda w biały dzień" - stwierdza wprost. Dodaje też: "W świetle opinii profesora Władysława Białczyka i obowiązujących nowych przepisów dyscyplinarnych, jako rektor jest pan profesor prawnie zobowiązany do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego, bo to właśnie od Politechniki Radomskiej doktor Słomka wyłudził znaczne pieniądze jako profesor uczelniany".

W piśmie do rektora jest także zapowiedź osobistej interwencji u ministra edukacji narodowej w tej sprawie, "bowiem władze słowackie nie mają na razie przepisów, które pozwoliłyby cofnąć lub odebrać nierzetelnie uzyskane stopnie naukowe".

Co na to rektor?

Rektor Politechniki Radomskiej profesor Mirosław Luft przebywał w tym tygodniu w delegacji służbowej poza uczelnią. Jego opinię w tej sprawie przedstawimy w najbliższym czasie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie