Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przygotuje rekonstrukcję kolejnej bitwy

Barbara Koś
- Czas biegnie szybko i kombatantów II wojny światowej będzie ubywać. Teraz my musimy podtrzymywać tradycje - przekonuje radomski historyk Przemysław Bednarczyk.
- Czas biegnie szybko i kombatantów II wojny światowej będzie ubywać. Teraz my musimy podtrzymywać tradycje - przekonuje radomski historyk Przemysław Bednarczyk. M. Skorupa
Przemysław Bednarczyk, radomski historyk i nauczyciel, od kilku lat odtwarza słynne bitwy. Za tydzień przypomni nam legendarnego "Hubala".

Przemysław Bednarczyk szykuje kolejną bitwę. W przyszłą niedzielę w radomskim skansenie obejrzymy "Hubalowe Zaduszki". Znany pasjonat historii chce przypomnieć postać majora Henryka Dobrzańskiego "Hubala".

Organizatorzy nieprzypadkowo zaplanowali rekonstrukcję działań "Szalonego Majora" - jak nazywali go Niemcy - w październiku. Po klęsce wrześniowej 1939 roku właśnie w tym miesiącu zaczął rodzić się w Polsce ruch oporu. Dlatego oprócz rekonstrukcji scen bitewnych będą przywołane wspomnienia o majorze i jego ludziach. Ma temu służyć znany film "Hubal" w reżyserii Bohdana Poręby, który organizatorzy zamierzają wyświetlać w stodołach skansenu. Po bitwie będą też gawędy o "Hubalu", toczone przy ogniskach z wojskową grochówką.

* Czy może pan już zdradzić jakiś zarys scenariusza?

- Może w nieco ogólnej postaci, bo szczegóły są wciąż dopracowywane. Chcemy odtworzyć aż siedem epizodów, uwypuklających walki oddziału "Hubala" na ziemi radomskiej. Najpierw będzie groza września 1939 roku. Uciekające wojska i cywile: mężczyźni, kobiety i dzieci biegną alejami skansenu z tobołami, rowerami, jadą wozami konnymi z całym dobytkiem, chowają się przed bombami.

* To będą bomby?!

- Staram się właśnie o efekty pirotechniczne. Mam już "prawie" załatwiony samolot. Będą zatem naloty, będą eksplozje... Coś na kształt filmu "Lotna".

* A ma pan już cywili?

- W tej chwili siedemdziesięciu, ale jeszcze się garną. Pokaźna grupa to moi uczniowie, dla których brakuje już miejsca w pojazdach Niemców. Są bardzo zawiedzeni, więc na otarcie łez proponuję im udział w rekonstrukcji wśród cywili.

* Jak przedstawia się sytuacja w wojskach niemieckich?

- Żołnierze i oficerowie są już w gotowości. Jest także sześć pojazdów bojowych, wóz pancerny z epoki, trzy motocykle i dwa działa.

* Ilu chętnych chciało wystąpić w tegorocznej bitwie?

- Jak zwykle bardzo dużo! Oprócz młodzieży także wszystkie znane mi grupy rekonstrukcyjne z Polski. Część z nich walczyła już w skansenie, ale zjawili się też nowi. Ogółem wystąpi ponad 200 osób. Chcemy pokazać walki z hitlerowcami na ziemi radomskiej: bitwy pod Iłżą, Kozienicami, Szydłowcem. Przeprowadzą je fachowo grupy rekonstrukcyjne, między innymi 13 Pułk Ułanów Wileńskich z Kielc, Kawaleria Podkarpacka z Krakowa i nasi ułani. Będzie ponad trzydziestu konnych oraz pluton kolarzy z rowerami.

* Kiedy na pole bitwy wkroczy "Hubal"?

- W następnej scenie. Pokażemy jak "Hubal" z żołnierzami, czyli Oddział Wydzielony Wojska Polskiego, który stał się pierwszym oddziałem partyzanckim II wojny światowej, odnosi pierwsze zwycięstwo nad Niemcami w potyczce pod Wolą Chodkowską. Potem będzie scena "»Hubal« na kwaterze", by przejść do bardzo ważnego epizodu "Bitwy pod Huciskiem". Oddział "Hubala" zadał wtedy poważne straty batalionowi niemieckiej policji.

* A potem nastąpi pacyfikacja Huciska, Skłobów i Gałek?

- Niestety, Niemcy dla zlikwidowania zagrożenia ze strony "Szalonego Majora" sformowali liczącą tysiąc żołnierzy grupę antypartyzancką złożoną z formacji SS, batalionu Wehrmachtu i jednostki czołgów. U nas naturalnie tylu nie będzie. 11 kwietnia Niemcy spacyfikowali Skłoby i Hucisko, zabijając wszystkich mężczyzn.

* To wiadomo, jaki będzie obraz ostatni...

- Śmierć "Hubala". 30 kwietnia 1940 roku poczet majora został zaskoczony w czasie biwaku - prawdopodobnie w wyniku zdrady - przez oddziały 372 dywizji Wehrmachtu w okolicach Anielina koło wsi Studzianna, około 20 kilometrów od Opoczna. W gwałtownej walce oddział uległ rozproszeniu, a "Hubal" poległ z bronią w ręce. Niemcy zmasakrowali jego ciało i wystawili je na widok publiczny, a następnie wywieźli do Tomaszowa Mazowieckiego i spalili lub pochowali w nieznanym miejscu. Obecnie trwa zbieranie wszelkich informacji na temat jego pochówku. Niedobitki oddziału "Hubala" walczyły do 25 czerwca 1940 roku, kiedy to został on ostatecznie rozwiązany. Po ostatniej scenie odbędzie się Apel Poległych.

* A kto będzie majorem Dobrzańskim?

- Przeprowadziłem casting i wygrał go przedstawiciel grupy rekonstrukcyjnej z Kielc. Był najlepszy!

* Walczy pan w skansenie już pięć lat. W styczniu zapowiada pan kolejną inscenizację z epoki powstania styczniowego. Czy uczniowie byli zaskoczeni, kiedy zwrócił się pan do nich z propozycją wystąpienia w pierwszej inscenizacji?

- Oj, mocno. Ale zanim wystąpiłem do młodzieży z taką propozycją, najpierw zrobiłem rozpoznanie wśród moich kolegów, którzy odtwarzają grupy powstańcze. Są tacy ludzie w Rzeszowie, Busku, Jędrzejowie. Spytałem ich, czy udałaby się nam taka bitwa w naszym skansenie? Oni na to "bardzo dobrze, ale nie mamy Rosjan". Bo te grupy występowały najczęściej wtedy, kiedy trzeba było uczcić jakąś rocznicę. Defilada, kompania, salwa, stroje z epoki i to wszystko. Przyszła jednak moda na prawdziwą bitwę. To może - rzuciłem - przyjedziecie do Radomia? A ja się już o Rosjan postaram.

* I postarał się pan?

- Zebrałem wtedy dwudziestu. Trzech poszło obsługiwać armatę, więc w sumie w polu miałem ich siedemnastu. Mało. Z drugiej strony było już czterdziestu powstańców. Wtedy zwróciłem się do młodzieży. "Tak jest!" - zawołali. - "Ale walczymy po stronie powstańców". Rosjan zagrali więc harcerze. Razem z Renatą Sarnowicz ze skansenu wypożyczyliśmy stroje z naszego teatru. Potem zrobiono nam kosy. Mój ojciec, też historyk i pasjonat, również je robił. "Bitwę pod Kowalą" obejrzało ponad dwa tysiące widzów.

* Jak powstał strategiczny duet Przemysław Bednarczyk - Renata Sarnowicz?

- Pomysł wykorzystania dużego radomskiego terenu dla widowiska historycznego od dawna chodził mi po głowie. Byłem nauczycielem w gimnazjum córki pani Renaty. Już w tym gimnazjum, przy Zespole Szkół Ogólnokształcących imienia Baczyńskiego, robiłem podobne plenerowe lekcje historii. Widziałem, że młodzież się do tego bardzo garnęła. Kiedyś jakoś tak zgadaliśmy się z panią Renatą, że mam możliwość ściągnięcia do Radomia ludzi, którzy pomogą w inscenizacji bezpłatnie lub najwyżej za zwrot kosztów dojazdu. Byli to znajomi ze studiów, z różnych tego typu imprez, kolekcjonerzy z targów staroci. Zaproponowałem pani Renacie taką inscenizację, a ona zapaliła się do tego i przekazała ten pomysł dyrekcji muzeum. Za kilka dni był odzew: "Może pan przekazać grupom, że robimy bitwę".

* To budujące, że jest pan historykiem z zamiłowania.

- Ta dziedzina zawsze była moją pasją. Skończyłem "Czachowskiego", a potem studia historyczne w Akademii Świętokrzyskiej w Kielcach. Specjalizowałem się w historii najnowszej. Ale powstanie styczniowe zawsze mnie inspirowało, chciałem robić z młodzieżą coś więcej. Stąd te programy artystyczne, rajdy, a potem rekonstrukcje.

* Zaraził pan uczniów...

- Młodzież szybko chwyta takie inicjatywy. Teraz "na bazie" uczestników pierwszej bitwy założyliśmy w szkole grupę rekonstrukcji historycznej 72 Pułku Piechoty imienia Dionizego Czachowskiego. Chcieliśmy sami stworzyć oddział, odwołujący się do tradycji wojska okresu międzywojennego. Czas biegnie i kombatantów II wojny będzie ubywać. Teraz my musimy podtrzymywać tradycje.

* Czy to wszystko pomaga uczyć historii?

- Komplikuje, bo lekcja trwa tylko 45 minut. Jeśli jednak ograniczymy się jedynie do przekazywania wiedzy, a nie będziemy inspirować uczniów do poszukiwań, zachęcać i motywować, to nie osiągniemy zasadniczego celu, jaki stawia przed nami cały proces edukacyjny. Bo tu nie o to chodzi, by młodego człowieka nauczyć, jak rozwiązywać test maturalny. Trzeba go także jakoś uformować. Staram się znaleźć oryginalne formy kształtowania postaw i cech osobowości poprzez angażowanie ich, na przykład w bitwę. Oni się bawią i uczą. Każdy zapamięta, że powstanie było w 1863 roku i że Czachowski nie był kosynierem u Kościuszki, tylko dowódcą w powstaniu. Mam nadzieję, że dzięki temu młodzież lepiej rozumie Polskę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie