I bynajmniej nie chodzi tu o nadużywanie medykamentów - to dotyczy raczej zwykłych uspokajaczy. Natomiast coraz częściej i to zarówno przez psychiatrów, jak i przez lekarzy pierwszego kontaktu pacjentom ordynowane są typowe leki antydepresyjne. Nie dla mody czy "widzi mi się", ale z konieczności, a problem dotyczy około trzech procent całej populacji (wliczając noworodki).
Ukryte cierpienie
- Z raportu, który ostatnio czytałam wynika, że około 25 procent pacjentów lekarzy pierwszego kontaktu, to osoby cierpiące nie na choroby związane z funkcjonowaniem ciała, ale mające zaburzenia depresyjne - mówi doktor Martyna Kaleta-Kupiecka, psychiatra ze Świętokrzyskiego Centrum Psychiatrii. - I wcale mnie to nie dziwi. Depresja, ta powodowana tak zwanymi czynnikami zewnętrznymi, a więc niezależnymi od genetyki, staje się epidemią XXI wieku.
W dodatku bardzo często ma ona charakter ukryty. Co to znaczy? Pacjent skarży się na bóle głowy, bóle w klatce piersiowej, skacze mu ciśnienie, nie może spać, często się poci. Idzie więc po pomoc do internisty. Ten robi wszelkie badania i okazuje się, że fizycznie choremu nic nie dolega. Więc dlaczego jest chory? Bo tak właśnie może się objawiać depresja. Typowo fizjologicznymi dolegliwościami. Dopiero później, przy dokładnym wywiadzie i wykluczeniu fizycznego schorzenia, okazuje się, że to jest depresja.
Depresja może też od razu dać znać objawami psychicznymi: ciągłe zmęczenie, niechęć do życia, kłopoty z zasypianiem, ciągłe lęki, poczucie strachu i zagrożenia. Innymi słowy: nic mi się nie chce, nawet najprostsza czynność sprawia mi problemy, a subtelne karcenie rodziny czy szefa: weź się w garść przyprawia niemal o myśli samobójcze. Bo człowiek chory na depresję w garść się nie weźmie i doskonale sobie z tego zdaje sprawę.
Praca na pierwszym miejscu
Choć najbardziej stresującymi wydarzeniami wpędzającymi nas w depresję jest śmierć bliskiej osoby, rozwód czy ciężka choroba, to jednak z wywiadów lekarskich wynika, że obecnie najwięcej osób cierpi z powodu problemów z pracą.
- Ciągłe widmo jej utraty, reorganizacje zakładów, niskie zarobki, wyścig szczurów, zła atmosfera koleżeńska, złe układy z szefem, lobbing, niezdrowa rywalizacja, a także brak satysfakcji, poczcie niedocenienia - to jest to do czego najczęściej przyznają się pacjenci - wyjaśnia doktor Małgorzata Kaleta, psycholog. - I wobec tych problemów czują się bezradni. Z kolei kłopoty zawodowe bardzo szybko przenoszą się na grunt prywatny i koło się zamyka. Depresja zatacza coraz większe kręgi.
Wypadło mi życie
Niestety, prawdziwa depresja, o której mowa, to nie depresja jesienna, nie przesilenie wiosenne, z którym pacjent może sobie poradzić sam. Tu nie pomogą ziołowe herbatki czy tabletki, korzystanie ze światła, pójście do kina, fryzjera, kosmetyczki. Tu musi już w grę wkroczyć specjalistyczna farmakologia.
- Prawdziwą depresję zaczyna się leczyć właśnie tabletkami, dopiero później można mówić o jakiejś psychoterapii czy poprawianiu nastroju - tłumaczy doktor Martyna Kaleta-Kupiecka. - Współczesna medycyna dysponuje na prawdę bardzo dobrymi lekami, bez działań ubocznych, nie powodujących senności, otępienia, zobojętnienia, a przede wszystkim uzależnienia. Po nich się zwyczajnie funkcjonuje.
Dlatego nie powinno się w sytuacji kryzysowej rezygnować z pomocy psychiatry. Samemu, ani przy pomocy rodziny niewiele się zdziała.
- Jedna z moich pacjentek po pomoc przyszła dopiero po pół roku cierpienia - opowiada pani doktor. - Męczyła się przez sześć miesięcy, była na skraju wyczerpania psychicznego i fizycznego. Ale bała, czy może wstydziła się wizyty u psychiatry. Myślała, że jej to z czasem samo przejdzie. Nie przeszło, ale kiedy po lekach przyszła na kontrolę, przyznała: wypadło mi pół roku życia. Niepotrzebnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?