Radom miastem (odwołanych) koncertów

Weekendowy Hyde Park Festival miał być pierwszą dużą, profesjonalną imprezą muzyczną. Na koncertach bawiło się zaledwie od kilkunastu do stu osób. Wcześniej w tym roku ze względu na brak zainteresowania odwołano kilka innych koncertów.

Hyde Park Festival był organizowany przez profesjonalistów. Ludzi, którzy mieli do czynienia z największymi muzycznymi imprezami w Polsce: Woodstockiem, czy Openerem. Miał to być pierwszy profesjonalny festiwal muzyczny w Radomiu. Na koncertach bawiło się jednak od kilkunastu do kilkudziesięciu osób, rekord pobił Kamil Bednarek, na którego występ przyszła około setki fanów.

- Cieszymy się z tego, że wszyscy artyści chwalili nas za dobrą organizacją, a ludzie, choć było ich mało, bawili się doskonale - mówi Marcin Mąkosa, jeden ze współorganizatorów imprezy.

ODWOŁUJĄ KONCERTY

To nie pierwsze i zapewne nie ostatnia impreza muzyczna, która poniosła frekwencyjną porażkę. Tylko w tym roku ze względu na małe zainteresowanie odwołano koncert Grzegorza Turnaua, nie zagrała też Natalia Niemen. W poprzednich latach bilety sprzedawały się słabo nawet na koncert Kazika.

Są oczywiście takie muzyczne imprezy, gdzie wejściówki rozchodzą się jak świeże bułeczki, ale na płatnych koncertach, liczba ludzi zwykle nie przekracza 500 osób. W porównaniu do innych miast to niewiele.

WYRZUCONE PIENIĄDZE

Tego, czy mała frekwencja na Hyde Park Festivalu to wina terminu (radomianie po wakacjach nie mieli pieniędzy), doboru artystów, czy pogody, nie ma sensu nawet rozstrzygać.

- Przyczyna jest zupełnie inna - mówi socjolog dr Maria Gagacka. - Nie jesteśmy nauczeni chodzenia na koncerty, czy inne wydarzenia kulturalne. Wydanie trzydziestu, czy czterdziestu złotych na koncert traktujemy jak pieniądze wyrzucone w błoto Myślimy: skoro koncerty, na przykład, na Dniach Radomia są darmowe, to dlaczego za inne mam płacić - tłumaczy.

Ten trend dopiero teraz zaczyna się zmieniać. Dopiero młodzi ludzie doceniają płatne koncerty i szybko wskazują różnice między nimi a darmowymi "masówkami".

WOLIMY NA OPERĘ

Jak się okazuje, dużo lepiej w Radomiu trzyma się kultura "wyższa". - Nie mamy problemów ze sprzedażą biletów na koncerty orkiestry, albo opery lub operetki, które także organizujemy. Sala koncertowa zwykle jest pełna - mówi Danuta Cholewa z Radomskiej Orkiestry Kameralnej. Jednak, jak dodaje, żeby wypełnić salę, potrzeba bardzo dużo pracy.

- Nie wystarczy rozwieszenie plakatów. Z wieloma stałymi naszymi widzami kontaktujemy się osobiście i przekazujemy im informacje o zbliżających się wydarzeniach, chodzimy do zakładów pracy z prośbą o przekazanie informacji pracownikom - wylicza Cholewa.

W połowie października będziemy mogli zobaczyć operę "Cyrulik Sewilski". - Nad dystrybucją biletów, zaczęliśmy pracować już na początku sierpnia - mówi Danuta Cholewa.

POMAGA INTERNET

Podobnie jest w radomskim teatrze. - Bilety na większość spektakli sprzedają się znakomicie - zapewnia Jolanta Janus, kierownik biura obsługi widzów w teatrze. - Spektakle, gdzie sala nie jest wypełniona prawie do ostatniego miejsca zdarzają się sporadycznie.

W teatrze jest nawet zupełnie odwrotnie niż w przypadku koncertów muzyki rozrywkowej. Tu nie radomianie jeżdżą do innych miast, ale ludzie spoza regionu radomskiego przyjeżdżają do nas. - Dużo pomógł w tym Internet. Zapowiedzi publikujemy na stronie, wysyłamy e-mailem, przez sieć można kupić też bilety. Dzięki temu z informacjami o repertuarze docieramy do coraz większej grupy ludzi - wyjaśnia Jolanta Janus.