Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radomski Ośrodek Interwencji Kryzysowej działa od 15 lat

Piotr Kutkowski
Piotr Kutkowski
Radosław Witkowski, prezydent Radomia (z lewej) uhonorował Włodzimierza Wolskiego medalem Radomia
Radosław Witkowski, prezydent Radomia (z lewej) uhonorował Włodzimierza Wolskiego medalem Radomia Szymon Wykrota
W ciągu 15 lat funkcjonowania Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Radomiu odwiedziło go około 20 tysięcy osób, przeprowadzono w nim blisko 19 tysięcy spraw. O sprawach trudnych, bardzo trudnych i najtrudniejszych rozmawiamy z dyrektorem Ośrodka Włodzimierzem Wolskim.

Budynki w dawnym ogródku jordanowskim na ulicy Warszawskiej. Na niej tabliczki z różnymi nazwami. Obok Towarzystwa Przyjaciół Dzieci napis Ośrodek Interwencji Kryzysowej. Placówka powstała przed piętnastoma laty z myślą o niesieniu pomocy dzieciom i rodzinom, które takiej pomocy potrzebują. Stale dyżurują tu psychologowie, pedagodzy, prawnicy. Z porad może skorzystać każdy. A jeśli sytuacja jest naprawdę kryzysowa, może też skorzystać ze schronienia w pomieszczeniach ośrodka. Do dyspozycji jest kilka sal z miejscami dla 30 osób.

Ośrodkiem kieruje od momentu jego założenia Włodzimierz Wolski:

- Bezpośrednim impulsem stała się tragedia, do jakiej doszło w jednej z miejscowości regionu radomskiego - wspomina - Mężczyzna, po śmierci żony zaczął traktować jako żonę i kochankę swoją nastoletnia córkę. Gdy mając 17 lat poznała i pokochała chłopaka zagroził jej, że jeśli zwiąże się z nim to o wszystkim mu opowie. Dziewczyna nie mając żadnego wsparcia powiesiła się na drzewie. Słysząc o tej sprawie chciało nam się wyć z bezsilności. Postanowiliśmy stworzyć ośrodek, w którym tak krzywdzone osoby będą mogły liczyć na wszechstronną pomoc. Zanim ośrodek powstał odwiedziliśmy takie placówki Lesznie, Opolu i Krakowie. Nasz ośrodek był pierwszym na Mazowszu.

Pierwsze lata - zdaniem Włodzimierza Wolskiego - były najtrudniejsze.

- Zgłaszały się do nas głównie osoby, które znalazły się w sytuacji bez wyjścia, dosłownie "pod ścianą". Bite, wykorzystywane, uciekają z domów przed swoimi prześladowcami. A potem gdy schronił się u nas obserwowały z bólem serca, jak prześladowca sprzedaje domowy sprzęt, urządza sobie tam libacje. Miejsc mieliśmy tylko 20, zdarzało się że dla potrzebujących musieliśmy rozkładać materace. Na to wszystko nakładała się niewydolność różnych instytucji i policji. Jak nie polała się krew albo nie było wbitego noża w plecy przemoc była traktowana jako konflikt wewnątrz rodziny, który nie wymaga ingerowania. Stąd też dochodziło naprawdę drastycznych i tragicznych zdarzeń

Sylwia Witkowska, psychoterapeutka, pracowała w ośrodku przez siedem pierwszych lat.

- Przychodząc do pracy byłam osobą, która trochę inaczej postrzegała rzeczywistość - opowiada - Myślę, że większość z nas nie ma tak naprawdę świadomości, jak wiele jest przypadków przemocy i jak blisko nas dzieją się różne tragedie. Choć były i sytuacje zabawne. Szczególnie na początku, bo wiele osób myślało, ze w ośrodku znajdą rozwiązanie każdego problemu i że uda się tu załatwić wszystko.

Pracownikom ośrodka szczególnie utkwiła w pamięci pani, która nie tylko życzyła sobie załatwienia jej mieszkania, ale też chciała, by mieszkanie to było najlepiej ładnie położone i z ogródkiem.

Przede wszystkim utkwiły jednak trudne, życiowe sprawy z którymi zgłaszali się ludzie. W jednej z skazany mężczyzna miał orzeczoną eksmisję z domu, w którym mieszkała także jego żona i dzieci. Komornik przez długie miesiące nie kwapił się, by wykonać decyzję sądu. Skończyło się na tragedii – mężczyzna podpalił mieszkanie, jego żona skacząc z okna doznała złamania nogi a on sam popełnił samobójstwo.

Do najbardziej drastycznych spraw Włodzimierz Wolski zalicza te, w których ofiarami pobicia były dzieci.

- Chociażby sprawa uduszonej sznurówką dziewczynki, sprawa dziecka, które zginęło na skutek rozbicia na jego głowie butelki, zamęczenia dziecka przez rodziców a potem ukrycia jego zwłok. Nawet i mnie, człowieka który spotyka się każdego dnia z dramatycznymi historiami zszokowało to, co działo się w jednym z domów w Radomiu. Chłopiec, który tam mieszkał wraz z rodzicami, był przez ojca przypalany pogrzebaczem, zmuszany do wystawania na bosaka na mrozie, również do innych upokarzających zachowań.

-Piętnaście lat ośrodka to również wiele spraw dotyczących molestowania seksualnego dzieci przez dorosłych. Co ciekawe – na początku nie było ich prawie wcale. Ale nie dlatego, że takie zdarzenia nie miały miejsce. Powód był inny – temat wstydliwie przemilczano i oficjalnie był prawie nieobecny. Ośrodek był jednym z twórców akcji „Ocalić dzieciństwo”, który zaowocował między innymi zwróceniem uwagi na zjawisko pedofilii. Zmienił się też system prawny i dzieci zaczęły być bardziej chronione...

Pomoc pod ochroną

Budynek ośrodka na początku nie raz bywał obiektem ataków i napaści. Pracownicy mieli informacje o podkładanych bombach, strzelano z wiatrówki do pokoju, w którym mieszkała jedna z podopiecznych, zdarzały się pobicia kobiet pod ośrodkiem.

Teraz wyremontowany budynek otacza go ogrodzenie, strzeże monitoring i domofon. Adres poznało już co najmniej 20 tysięcy osób osób, bo tyle przez 15 lat odwiedziło ośrodek. Przeprowadzonych spraw było 19 tysięcy. W hostelu mieszkały 243 kobiety i 362 dzieci.

Prze te 15 lat ośrodek zajmował się też handlem "żywym towarem", nadal najwięcej interwencji dotyczy przemocy, ale N związane są one już nie tylko z fizyczną przemocą, ale także psychiczną czy ekonomiczną. Pojawiła się też cyberprzemoc - bezkarne szkalowanie kogoś w internecie, zamieszczanie obraźliwych wpisów i zdjęć i filmów. Pojawił się także problem dopalaczy.

- Obecnie osoby, które zgłaszają się do nas robią to zwykle, gdy problem się zaczyna i dopiero narasta - podkreśla Włodzimierz Wolski - To wynik kampanii społecznych, nagłaśniania tych tematów, zmiany świadomości a także ustaw i środków prawnych, jakie istnieją od kilku lat. Prokuratura czy są sądy dysponują już odpowiednimi instrumentami, trzeba je tylko stosować. Podobnie jak procedurę Niebieskiej Kadry.

Na jubileuszowej uroczystości wielu zaproszonych gości mówiło o tym, jak ważna jest to placówka i jak wielkie są jej dokonania mówiło. Włodzimierz Wolski został uhonorowany przez Radosława Witkowskiego, prezydenta Radomia medalem Radomia, Anna Małaśnicka, terapeuta i psycholog otrzymała medal Zarządu Głównego Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, natomiast kilku innych pracowników i współpracowników ośrodka - medal Przyjaciel Dzieci.

Włodzimierz Wolski:- Wspominam czasy wielu konfliktów, wiele par było w rozsypce. I kiedy jakiś czas później spotkało się je na ulicy, trzymające się za ręce , to właśnie była i jest największa satysfakcja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie