MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Dobrowolski: Nie ma się czego bać

Z Pekinu Paweł Kotwica [email protected]
Rafał Dobrowolski ze Stelli Kielce zajął 13 miejsce, najlepsze z Polaków, w eliminacjach turnieju łuczniczego igrzysk olimpijskich w Pekinie.

Dobrowolski osiągnął bardzo dobry rezultat - 667 punktów (do rekordu życiowego zabrakło mu czterech punktów). Jacek Proć był 19 (661), a Piotr Piątek - 43 (649). Piątek na trzy serie przed końcem popełnił błąd - cięciwa łuku wypadła mu ze spoconej dłoni i Polak strzelił za zero punktów. Gdyby trafił 9 lub 10, Polska mogła być w klasyfikacji zespołowej dwie lokaty wyżej. A tak w rywalizacji drużynowej Polacy zajęli ósme miejsce i w pojedynku 1/8 finału zmierzą się z Australią. Gdyby pokonali tę przeszkodę, to na drodze do strefy medalowej stanie im zwycięzca eliminacji, Korea Południowa.

Paweł Kotwica: * Pamiętasz, kiedy ostatnio uzyskałeś 667 punktów?
Rafał Dobrowolski: - Nie pamiętam. Strzeliłem "życiówkę" 671 punktów chyba pięć lat temu i od tego czasu do tego wyniku nie zbliżyłem się. Dzisiaj strzelałem nieźle, jestem z siebie zadowolony.

* Ale twój początek dzisiaj był wręcz słaby, byłeś około 50 miejsca. Co się stało?
- Miałem problem z łukiem, a konkretnie z częścią, do której wkłada się strzałę. To miejsce po jakimś czasie się wyrabia i strzała przestaje być stabilna, lata we wszystkie strony. Dlatego w dwóch pierwszych seriach miałem tylko 105 punktów. Gdyby to był pojedynek rundy finałowej, już byłoby po mnie. Ale wraz z trenerem wyeliminowaliśmy problem i z serii na serię było lepiej, systematycznie gromadziłem punkty. Strzały leciały tam, gdzie celowałem.

* Trener Rodionow powiedział, że skoro w końcowej fazie dzisiejszej rywalizacji strzelałeś tak dobrze, to ta forma powinna się przenieść na rundę finałową. Dodał, że bardzo liczy na twoje miejsce w "ósemce".
- Nie chciałbym go zawieść (śmiech). Mam nadzieję, że forma będzie do końca.

* Twoje reprezentacyjne koleżanki bezpośrednią walkę o medale zaczynają już w niedzielę, wy czekacie do poniedziałku. Ten dzień przerwy będzie dla ciebie dobry, czy może wybić cię z rytmu?
- Wolę odpocząć jeden dzień. Lubię wychodzić na zawody z "głodem strzelania".

* Jak się czujesz fizycznie?
- Świetnie. Nad naszą sprawnością podczas zawodów czuwał fizjoterapeuta.

* Okładał ci kark lodem...
- Upał dawał się we znaki. Okładałem lodem również przedramię, które mi ostatnio trochę doskwierało, ale dzisiaj akurat go nie czułem.

* Gdyby nie ta jedna strzałka, która wypadła Piotrkowi Piątkowi w zero, bylibyście w drużynie o dwie pozycje wyżej.
- Przyznam, że takie sytuacje na zawodach dużej rangi rzadko się zdarzają. Ale się zdarzają. Kilka razy trafiło się to również mnie. Dwa miesiące temu w Krakowie strzeliłem dwie strzały nie do swojej maty. Były one ustawione tak gęsto, że się pomyliłem.
* Co powiesz o organizacji zawodów w Pekinie?
- Jak zwykle w Chinach jest świetna. Strzelanie raz za razem, seria za serią, bez żadnych przestojów. Szybko zaczęliśmy, szybko skończyliśmy. To dobrze dla mnie, bo nie lubię czekać. Podobnie było podczas zawodów przedolimpijskich w Pekinie we wrześniu ubiegłego roku.

* Wtedy zająłeś piąte miejsce indywidualnie i w drużynie.
- Nie mam nic przeciwko powtórce.

* Jakie plany na resztę zawodów?
- Chcemy walczyć. Trudno coś deklarować w drużynie, bo szybko trafiamy na Koreę, a i nie będzie łatwo wcześniej z Australijczykami, z którymi walczyliśmy w pierwszej rundzie na mistrzostwach świata w Lipsku, które dały nam olimpijską kwalifikację. Wtedy wygraliśmy, więc teraz oni będą się chcieli zrewanżować. Wybiegając do przodu, jeśli z Koreą będziemy strzelać na swoim poziomie, bez wpadek, może się zdarzyć wiele. Oni też są tylko ludźmi, w tym roku już dwa razy przegrali, również startując do rund finałowych z pierwszego miejsca, raz z Turkami, raz z Niemcami. Nie ma się czego bać.

* Kiedy wstałeś dziś rano i pomyślałeś "dzisiaj debiutuję na olimpiadzie", spięło cię to czy zmobilizowało?
- Jeszcze dwa lata temu, gdybym szedł na takie zawody, na pewno miałbym gorącą głowę. Teraz jestem już doświadczonym zawodnikiem. Nie byłem zdenerwowany, teraz czuję tylko zmęczenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rafał Dobrowolski: Nie ma się czego bać - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie