Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Reforma w radomskiej oświacie. Walczą o szkoły

Antoni SOKOŁOWSKI
Przed gabinetem wiceprezydenta Ryszarda Fałka, gdzie toczyły się rozmowy o reformie oświaty, trwała pikieta rodziców w obronie placówek.
Przed gabinetem wiceprezydenta Ryszarda Fałka, gdzie toczyły się rozmowy o reformie oświaty, trwała pikieta rodziców w obronie placówek. Antoni Sokołowski
Niemal jednym głosem mówili rodzice oraz nauczyciele broniąc swoich placówek przed planowaną reformą. We wtorek specjalny zespół powołany przez prezydenta Radomia wysłuchiwał racji właśnie rodziców uczniów i pracowników oświaty z placówek, które mogą zostać zlikwidowane.

- Pogorszą się nam warunki nauki, nasze dzieci nie będą bezpieczne - takie zdania często padały we wtorek w opiniach wszystkich rodziców, na posiedzeniu zespołu w Urzędzie Miasta.

Przypomnijmy, że władze Radomia planują głębokie zmiany w radomskiej oświacie, by nie marnować pieniędzy podatnika. Miasto chce zaoszczędzić na tym miliony złotych. Zmiany nie podobają się
rodzicom uczniów, nauczycielom, przyzwyczajonym już do tego, co mają. By wysłuchać wszystkich racji został powołany zespół złożony z radnych, przedstawicieli związków zawodowych i pracowników Urzędu Miasta. We wtorek zespół przysłuchiwał się argumentom w obronie szkół, przedszkoli i Młodzieżowego Domu Kultury.

UCZEŃ NA RUCHLIWEJ ULICY

- Po połączeniu szkół nasze dzieci będą gorzej przyjmowane przez kolegów, bo zawsze ci nowi są na gorszej pozycji. Ponadto dzieci mają do pokonania kilka skrzyżowań, zanim dojdą do szkoły numer 13, a jest to niebezpieczne - tłumaczył Konrad Wojciechowski, przewodniczący Rady Rodziców w Publicznej Szkole Podstawowej numer 8

Właśnie ta podstawówka ma być od września przeniesiona do podstawówki numer 13 przy ulicy Sienkiewicza. Pracę - według planów - straciłoby 12 osób z obsługi.

Okazało się jednak, ze nawet gdyby szkoła numer 8 została, to sam budynek powinien zostać przebudowany, a to pochłonęłoby masę pieniędzy podatnika. Szkoła ma dwie sale gimnastyczne, ale żadna nie odpowiada standardom. Budynek ma drewniane stropy, dach do naprawy, boisko do przebudowy. Szkoła jest stara.

Rodzice i nauczyciele argumentowali, że w ostatnich latach wykonali prace na rzecz szkoły na sumę 130 tysięcy złotych. Za utrzymaniem szkoły przemawia nie tylko więź społeczna, ale ponad stuletnia tradycja placówki.

EMOCJE GÓRĄ

Bardzo emocjonalnie wyglądało przedstawienie argumentów przeciw zmianom w Młodzieżowym Domy Kultury. Dodajmy, że magistrat chce odebrać pracownikom MDK-u przywileje wynikające z Karty Nauczyciela. Po zmianach straciliby je, a w placówce ubyłoby 20 etatów. Poza tym w MDK nic się nie zmieni: młodzież nadal będzie miała swoje zajęcia, sekcje nie zostaną zlikwidowane.

- Ale zamiast nauczycieli, jacy teraz są, będą instruktorzy. To tak, jakby zamiast lekarzy w szpitalu byli stażyści - mówił jeden z rodziców.

Na posiedzenie zespołu w obronie MDK przeszły też dzieci chodzące na zajęcia, ale cały czas mówiły jedynie o rzekomej likwidacji placówki. Niektóre argumenty w obronie MDK były tak emocjonalne, że okazywało się, że gdyby nie zajęcia w MDK, to część dzieci skończyłaby marnie na ulicy.

WARTO ROZMAWIAĆ

Najbardziej merytoryczne wystąpienie mieli obrońcy Zespół Szkół Gimnazjalnych numer 9 z ulicy Wierzbickiej. Trafia tam trudna młodzież relegowana z innych gimnazjów. Okazuje się, że gimnazjaliści, którzy nie radzili sobie w rejonowych gimnazjach, potrafią się jednak odnaleźć w placówce przy Wierzbickiej.

- Moje córka w ogóle nie chodziła do rejonowej szkoły, miała 100 procent nieobecności. Teraz, do gimnazjum przy Wierzbickiej córka chce chodzić, uczy się krawiectwa, potrafi już uszyć bluzkę. Wierzę, że córka stanie na nogi i poradzi sobie - mówiła jedna z matek.

Anna Chodakowska pracująca w Zespole Szkół Gimnazjalnych numer 9 dodała, że choć szkoła ma złą opinię na mieście, to na nią nie zasługuje.

- My do siebie na siłę nikogo nie ściągamy, a jednak rodzice szturmują naszą szkołę, chcą zapisywać do nas swoje dzieci. Nie narzekamy na nabór. Bo w gimnazjach rejonowych te słabsze dzieci zostały skutecznie pozbawione motywacji. U nas podajemy im rękę - powiedziała.

Nauczyciele dodali, że w Radomiu i w rejonie nie ma ani jednej placówki, gdzie można leczyć dzieci nadpobudliwe, a nieliczni lekarze o kierunkowej specjalności, nie chcą się nimi zajmować.

DWA DNI DYSKUSJI

Zespół kierowany przez wiceprezydenta Ryszarda Fałka we wtorek wysłuchał jeszcze opinii Zespołu Szkół zawodowych imienia Jana Kilińskiego i "odzieżówki". Obie te placówki działają w budynku przy ulicy Śniadeckich. Po połączeniu w jeden organizm dałoby to około 400 tysięcy oszczędności. Klasy zostałyby po staremu.

Także rodzice i nauczyciele z miejskich przedszkoli argumentowali za utrzymaniem dotychczasowego statutu. W środę - dalsza część przesłuchań.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie