Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd Rejonowy w Radomiu rozpoczął proces w sprawie brutalnego napadu w Kosowie

Janusz Petz
Janusz Petz
Przed Sądem Rejonowym w Radomiu ruszył proces przeciwko sprawcom brutalnej napaści na 60-letniego mężczyznę. Sam pokrzywdzony nie był obecny, bo jest na zwolnieniu lekarskim.

Do zdarzenia doszło 10 grudnia ubiegłego roku. 60-letniego Jana G. znalazł na posesji w Kosowie jego syn Grzegorz G. Na miejscu był też, jak się potem okazało, sprawca pobicia Marcin M. Poszkodowany mężczyzna był zakrwawiony i opuchnięty. Powiedział synowi, że pobito go, skakano po nim, oblano łatwopalną substancją i grożono podpaleniem. Syn poszkodowanego Grzegorz G. zeznał wczoraj w sądzie, że czuł od taty woń paliwa, a on sam usiłował ściągnąć koszulę tak jakby czuł się czymś poparzony. Mężczyzna trafił wówczas na oddział intensywnej opieki medycznej radomskiego szpitala.

Trzej oskarżeni

Marcin M. przyznał się przed sądem do pobicia Jana G., ale nie przyznaje się do innych zarzutów aktu oskarżenia.
Zdecydowanie zaprzeczał, że oblewał mężczyznę benzyną i groził podpaleniem. Z odczytanych wyjaśnień, jakie złożył podczas przesłuchania w prokuraturze, wynika, że chciał przemyć zakrwawioną twarz swojej ofiary wodą. Posłużył się, jak twierdził, wodą ze znalezionego na posesji pojemnika. Nie wiadomo, czy w pojemniku była czysta woda, substancja łatwopalna, czy też może woda ze śladową ilością benzyny.

Drugi oskarżony Grzegorz B. przyznał się, że kopnął kilka razy w nogę poszkodowanego mężczyznę, ale z jego zeznań nie wynika, że miałby skakać po swojej ofierze. W tej sprawie jest jeszcze jeden oskarżony. Krzysztof P. to mężczyzna spokrewniony z rodziną G., ale też znajomy jednego ze sprawców napadu.

Nazajutrz po zdarzeniu zjawił się w szpitalu i rozmawiał z synem poszkodowanego. Ten treść rozmowy potraktował jako groźbę skierowaną przeciwko sobie, ojcu i swojej matce. Miał rzekomo być nakłaniany do tego, aby nie mścić się na sprawcach napadu i namówić ojca do zmiany treści zeznań. Wczoraj przed sądem Krzysztof P. nie przyznał się do winy. W złożonych w prokuraturze zeznaniach zapewniał, że przyszedł do szpitala tylko po to, aby spytać o stan zdrowia Jana G.

Poszło o zapłatę za okna?

Główny oskarżony Marcin M. częściowo przyznał się do winy. Odmówił składania przed sądem wyjaśnień, odczytano mu więc jego zeznania ze śledztwa. Wynikało z nich, że Marcin M. przyjechał do Kosowa, aby spotkać się z Janem G. i uzyskać od niego numer telefonu komórkowego do jego syna Kamila. Marcin M. utrzymywał, że przekazał Kamilowi G. 10 tysięcy złotych na zakup i montaż okien w jego domu. Nie mógł się jednak doczekać realizacji zlecenia. Marcin M. nachodził w sprawie przedpłaty na okna i kontaktu z Kamilem pracującą w księgarni matkę Kamila G.

10 grudnia 2016 roku Marcin M. zażądał od Jana G. podania numeru telefonu do Kamila G. Mężczyzna odmówił i miał pogrozić Marcinowi M, że sprawa skończy się inaczej, jeśli ten będzie nachodził jego i jego żonę. Doszło do sprzeczki. Jan G. otrzymał ciosy, po których padł na ziemię.

Do Marcina M. przyłączył się po chwili przybyły z nim na posesję w Kosowie Grzegorz B. Miał kilka razy kopnąć pokrzywdzonego. Jego atak nastąpił po tym, gdy okazało się, że komórka Jana G. jest wyłączona i nie będzie można odczytać w spisie numeru telefonu do Kamila G.

Na miejscu pozostał Marcin M. Jak przekonywał w śledztwie nie chciał zostawiać Jana G. bez opieki. Karetki pogotowia jednak nie wezwał. Zrobił to dopiero przybyły na miejsce syn Jana G. Grzegorz. Marcin M. powiedział mu, że on sam zastał na miejscu pobitego Jana G. Podczas śledztwa całą odpowiedzialność za pobicie Jana G. próbował wziąć na siebie, chroniąc Grzegorza B.

ZOBACZ TEŻ: Proces radomskiego "Króla Dopalaczy" z obserwacją uczniów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie