- Wychodząc na zakupy staram się dobrze wyglądać. Do warzywniaka mogę wybrać się w tenisówkach, ale do Galerii Słonecznej nadają się szpilki - mówi Anna Burża.
Radomianka jest przekonana, że obsługa sklepu zwraca uwagę na wygląd klienta.
- To sprawdza się w markowych sklepach. Jeśli mam na sobie dobre ciuchy ekspedientka wierzy, że na coś się skuszę, jeśli zaś słabsze, brakuje mi fryzury i biżuterii, to wychodzi z założenia, że przyszłam tylko pooglądać - zaznacza Ania.
Postanowiliśmy sprawdzić, czy tak jest na prawdę. Pod jednym z radomskich centrów handlowych zapytaliśmy klientów czy wygląd a głównie strój ma znaczenie przy robieniu zakupów. Siedmioro z dziesięciu przepytanych osób zgadza się ze spostrzeżeniami Ani.
- W kiepskich ciuchach można iść do spożywczego, a nie po ubrania, bieliznę i kosmetyki - powiedziała jedne z dziewcząt.
- Zakupy powinny być przyjemnością. Dlatego jeśli dobrze wyglądam, to dobrze się czuję. Wynik jest taki, że jestem lepiej postrzegana przez innych w tym sprzedawców - powiedziała kolejna z kobiet.
O tym, że Radom to nie Mediolan przekonała się pani Monika.
- Jest taki jeden sklep przy ulicy Żeromskiego, gdzie napuszona sprzedawczyni, zapewne właścicielka ocenia klienta w drzwiach. Przymierzyłam kiedyś sukienkę, podeszłam do lustra żeby się zobaczyć. Już miałam kupić gdy usłyszałam: "Proszę szybko zdjąć, bo jak się pani spoci, to nikt innym mi tego nie kupi." Poczułam się idiotycznie, zdjęłam w mig i obiecałam, że moja noga w tym sklepie już nie postanie - wspomina nasza rozmówczyni.
Takiego problemu nie ma w sieciówkach.
- Można wziąć kilka rzeczy i przymierzać, ale często czuję na sobie "obcinkę" sprzedawczyni. Ocenia mój wygląd i pewnie z góry zakłada, że spódnicy za 360 złotych to ja nie kupię - mówi 38- letnia Paulina.
Kobieta wspomina sytuacje, która przydarzyła jej się kilka tygodni temu.
- To była niedziela, jedyny dzień kiedy mogę wybrać się na zakupy, bo w tygodniu pracuję do późna. Szybki prysznic, luźne ubranie i zero makijażu. W niemal każdym sklepie czułam się prawie niezauważona. Przypomniał mi się mój ulubiony film "Pretty Women" - uśmiecha się Paulina.
Kobieta wspomina pobyt w Anglii.
- Tam na zakupy można wybrać się w dresie, a nawet w rozklekotanych kapciach i sprzedawca zachowa się tak samo jakby widział milionera - zaznacza.
Nieco inne zdanie w tej kwestii mają właściciele sklepów i sprzedawcy.
- Nie da się ukryć, że sprzedawca zwraca uwagę na klienta, na jego wygląd i zachowanie. Profesjonalny sprzedawca nie różnicuje jednak klienta, tylko stara się zaoferować mu swoją pomoc. Osoby, które zatrudniam są w tej kwestii doskonale przeszkolone - mówi Sebastian Seweryn, właściciel sieci butików "Lipsi".
Wiele sklepów opracowało dla swoich pracowników własne zasady postępowania z klientami. W tych dla młodzieży zwykle jest głośno.
- Nasz klient to nastolatek musi więc czuć się na zakupach swojsko, stąd ta muzyka - opowiada nam ekspedientka jednego ze sklepów. - Gorzej mają rodzice, którzy finansują zakupy, ale dla nas to plus, bo chcą uciec od zgiełku i... szybko płacą - mówi.
Ciszej, ale i dyskretniej jest na pewno w takich sieciówkach jak Gino Rossi, Solar, Zara czy Top Secret.
- Nie atakujemy klienta, gdy tylko przekroczy próg. Ma czas na zapoznanie się z asortymentem - mówi Tomasz Górnik, właściciel sieci sklepów z obuwiem w Radomiu. Czy strój klienta ma znaczenie?
- Na pewno tak, ale nie powinien być wyznacznikiem - odpowiada pan Tomek. - Ktoś kto ma na nogach buty chińskiej produkcji, za kilkadziesiąt złotych raczej nie kupi tych za kilkaset. Nie można jednak powiedzieć, że tak będzie zawsze- zaznacza.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?