Zaraz jednak okazało się, że aktor nie popełnił, broń Boże, wiarołomstwa!
- Kiedy rozpoczynałem pracę w Warszawie, szukałem mieszkania- opowiadał. - Rozgłosiłem to po ludziach i pewnego razu skontaktowała się z e mną nieznana pani. "Słyszałam, ze nie ma pan mieszkania... Mam taki mały domek pod Warszawą i chętnie go panu wynajmę. Ale tam jest Balbina. Ona tak się przyzwyczaiła do tego miejsca, że za nic nie chce przejść ze mną do nowego mieszkania. Chciałam uszanować jej wolę..."
I tu okazało się, że Balbina to po prostu kot.
- Ile bym płacił czynszu? - spytał dość zaszokowany aktor.
- Nic! Wynajmę panu domek w zamian za opiekę nad Balbiną - powiedziała właścicielka domku.
- I tak przemieszkałem z Balbiną siedem lat... Dziś nie ma już Balbiny, nie ma pani Ireny, ale to był cudowny okres w moim życiu- westchnął Krzysztof Tyniec.
Wysłuchaliśmy tej opowieści ze wzruszeniem. Nie ma to jak kocia miłość!
MASZ CIEKAWĄ INFORMACJĘ, ZROBIŁEŚ ZDJĘCIE ALBO WIDEO?
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego?
PRZEŚLIJ WIADOMOŚĆ NA [email protected] lub Facebook
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?