MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Singlem być...

Beata Alukiewicz
Bycie bez pary coraz częściej znaczy bycie wolnym, intrygującym. Brak swojej drugiej połówki nie oznacza bowiem bycia samotnym.
Bycie bez pary coraz częściej znaczy bycie wolnym, intrygującym. Brak swojej drugiej połówki nie oznacza bowiem bycia samotnym.
Coraz więcej ludzi świadomie rezygnuje z zakładania rodziny. Bycie w pojedynkę to nie tylko moda, ale i recepta na życie.

Małgorzata Kaleta, psycholog

Małgorzata Kaleta, psycholog

- Bycie singlem stało się w ostatnich latach bardzo modne. Dlaczego tak się stało? Ponieważ coraz częściej młodzi ludzie stawiają na karierę, na swój status materialny, ale także i na wygodę. Choć bardzo często nie zakładają, że będą samotni do końca życia. Wyobrażają sobie, że do tych powiedzmy czterdziestu lat są w stanie w miarę się urządzić w życiu, a później przyjdzie czas na znalezienie odpowiedniego partnera, ojca czy matki dla swoich dzieci. I przychodzi rozczarowanie - w tym wieku trudno jest znaleźć osobę, z którą chciałoby się spędzić resztę życia i która to by chciała z nimi przez to życie iść. A jeżeli nawet łączą się w pary, to rzadko im się udaje dopasować i zmienić nawyki wyrobione przez wiele lat.

Oficjalnie argumentują swoje zachowanie tym, że jeszcze nie trafili na tego jedynego, tą jedyną. Jest to jednak półprawda. Tak na prawdę przed ewentualnymi partnerami stawiali takie wymagania, żeby czasem ich nie znaleźć. A na pierwszym miejscu postawili spełnienie się w życiu zawodowym, które jest pewną gwarancją zabezpieczenia finansowego, swobody i niezależności.

Karolina ma 42 lata. Atrakcyjna brunetka, wzięta akademicka nauczycielka w dość męskiej dziedzinie, jaką jest elektronika. Jak mówi, jest sama, ale nie samotna.
- Chyba nigdy instynkty rodzinno-macierzyńskie nie były we mnie silne - opowiada. - Zawsze miałam dużo kolegów, rzadko chłopaków. Jestem osobą bardzo niezależną, lubię postępować tak, jak jest mi wygodnie, nie znoszę narzucania czyjejś woli. Niektórzy twierdzą, że jestem za ambitna, ale to nie ambicja, to chęć wykazania się w pracy, którą lubię, bycia dobrą w tym co robię, docenianą, sprawia, że właśnie życie zawodowe jest dla mnie najważniejsze. Nie chciałabym tego wszystkiego zamieniać na pranie skarpetek i prasowanie pieluch. Wystarczy, że raz na tydzień zajrzę do siostry, szwagra i siostrzeńców. Moje ego pod tym względem zostaje zaspokojone.

Jeden, nie dwa grzyby w barszcz

Karolina nie jest wyjątkiem. - Bycie singlem stało się nawet modne - mówi Małgorzata Kaleta, psycholog. - Oczywiście nie mam tu na myśli singli z konieczności, którym po prostu nie wyszło ze swoim partnerem. Chodzi mi o osoby, które świadomie decydują się na przejście przez życie bez drugiej osoby. W pewnym, choć tylko w pewnym stopniu, modę te przyniosły przemiany społeczno-ekonomiczne. Coraz więcej osób stawia sobie na pierwszym miejscu karierę zawodową, zapewnienie bytu materialnego na przyzwoitym poziomie.
I wychodzi z założenia: dwa grzyby w barszcz, to za dużo. Albo będę dobry/a/, w tym co robię, osiągnę sukces, albo będę dobrym mężem, żoną, matką, ojcem. Zakłada, że jednego i drugiego pogodzić się nie da. Do tego dochodzi poczucie niezależności: robię to co chcę i kiedy chcę. Nie muszę się liczyć z tą drugą osobą, brać pod uwagę jej potrzeb, nie muszę się do nikogo dostosowywać. Sam, sama o sobie decyduję. I to jest wygodne.

- Zwłaszcza, że single są bardzo poszukiwane już nie tylko w sferach biznesowych, ale niemal w każdym zawodzie - kontynuuje Małgorzata Kaleta. - Mogą zostać po godzinach, nie jest dla nich problemem praca w weekendy i święta, nie biorą urlopów, zwolnień lekarskich na dzieci, itp, itp. Dzięki temu mają duże szanse na awans.

Szukanie księcia z bajki

Singiel zakłada też, iż lepiej być samemu niż wiązać się na siłę z nieodpowiednią osobą. Nie jest to brak akceptacji dla bycia razem i rodziny. Większość pojedynczych nie tylko planuje wejście w stały związek, ale też aktywnie poszukuje partnera. Tyle, że jest przekonany, że nie trafił na tego, tą, z którą/ym/ chciałoby się spędzić całe życie. Badacze - psychologowie i socjologowie nazywają to zjawisko neoromantyzmem. Szukaniem księcia z bajki na białym koniu, bez wad. Specjaliści uważają, że postawę typu: "żaden mężczyzna, żadna kobieta, nie zasługuje na mnie", wykazują osoby niedojrzałe psychicznie, emocjonalnie i seksualnie zablokowane. Prowadzi ona do nietrwałych związków, chorobliwej walki o akceptację oraz przeczy istocie miłości i partnerstwa.

- Dla takich osób również seks jest czymś instrumentalnym - mówi seksulolog Paweł Grynda. - Ma wyłącznie zaspakajać, być przyjemny, natomiast pozbawiony uczuć. I ma być z partnerem, który w żadnym wypadku nie zechce się związać na stałe.

Czasami bywa za późno

Nie można ocenić, że życie singla jest lepsze, albo gorsze od życia w parze. To jest bardzo indywidualny wybór, każdy postępuje tak, by było mu najlepiej. Jedni są szczęśliwsi bez swojej drugiej połowy, inni nie wyobrażają sobie życia bez rodziny. I to powinno się uszanować. Natomiast w podejmowaniu decyzji o byciu samemu, może tkwić pewna pułapka.

- Chodzi o bycie singlem na jakiś czas - wyjaśnia Małgorzata Kaleta. - Spora grupa młodych ludzi zakłada, że w stały związek wejdzie tak około czterdziestki, kiedy już zdobędzie określona pozycję, kiedy nie musi być uzależniona od czyjegoś statusu materialnego i kiedy jeszcze może mieć dzieci, a będzie im mogła zapewnić właściwe wykształcenie i byt na odpowiednim poziomie. I kiedy zaczyna się rozglądać za odpowiednim partnerem, okazuje się, że takiego nie ma. Albo są już zajęci, albo właśnie wybrali rolę singli.

Zdarza się i tak, że dwa single, właśnie biorąc powyższe argumenty pod uwagę, postanawiają być razem. I wówczas okazuje się, że nie mogą już zmienić nabytych przez lata nawyków, że przeszkadza im ta druga osoba obecna w domu na stałe, że nie potrafią się dostosować do wymagań partnera. Czują się źle, z sentymentem wspominają czasy, kiedy byli wolni i najczęściej taki związek po jakimś czasie się rozpada.

Kto to jest singiel?

Kto to jest singiel?

Singiel, według definicji socjologicznej, to osoba między 25 a 55 rokiem życia, niezależna zawodowo, bez stałego partnera i żyjąca we własnym gospodarstwie domowym. Termin ten zadomowił się już w naszym języku, niosąc ze sobą pozytywne konotacje, które z powodzeniem wypierają tradycyjne, negatywne, skupione wokół staropanieństwa i starokawalerstwa. Osoby żyjące w pojedynkę są postrzegane dwojako. Ich samotne życie z jednej strony oznacza wolność, niezależność i samorealizację. Z drugiej relacje społeczne przyprawiają, zwłaszcza kobiety, o dyskomfort bycia bez pary: podejrzliwość rodziny czy innych "życzliwych" wobec braku partnera, nieufność zamężnych przyjaciółek wobec wolnej koleżanki, unikanie takich osób na spotkaniach czy przyjęciach par żyjących w stałych związkach, bo mogą być zagrożeniem.

Kochaj mnie na chwilę

Bycie bez pary coraz częściej znaczy bycie wolnym, intrygującym. Brak swojej drugiej połówki nie oznacza bowiem bycia samotnym. Przeciwnie, single prowadzą urozmaicone życie nie tylko zawodowe czy towarzyskie, ale także seksualne. Czy jednak ich seks jest bardziej udany, niż seks stałych partnerów?

Zacznijmy od statystyki. Blisko połowa Polaków bez stałego partnera miewa jednego kochanka w ciągu roku, 26 procent - dwóch, a 27 procent - trzech i więcej - wynika z badań seksuologa profesora Zbigniewa Izdebskiego. Wolność erotyczna dotyczy osób młodych. Seks bez stałego związku uprawia się głównie miedzy 20, a 29 rokiem życia, na drugim miejscu plasują się 30-35-latki. W Polsce niezwiązany mężczyzna ma średnio trzy kochanki rocznie, kobieta, niezależnie od tego, czy jest samotna z wyboru, czy też nie, śpi w tym czasie z jednym lub dwoma mężczyznami.

Czy taki seks daje jej spełnienie?

Fizycznie na pewno tak. Na pewno jest bardziej urozmaicony, jeżeli chodzi o technikę. Na pewno nie jest nużący, monotonny. W dodatku jest uprawiany na pewno wtedy, kiedy ma się ochotę, a nie wówczas, gdy mąż/żona tego wymaga. Ale zdaniem seksuologów nie otwiera przed kobietą czy mężczyzną pełni doznań.

Prowadzi do rozładowania fizycznego, powierzchownego i jednopłaszczyznowego. Jak napisała w jednym z poradników amerykańska autorka Patricia Garwood: "Nic nie zastąpi seksu ze stałym partnerem. Bo orgazm bez angażowania emocji to półorgazm. Co z tego, że ogarnia całe ciało i uderza do głowy, skoro ma się wrażenie, jakby stało się obok". Seks traktowany czynnościowo wchodzi w nawyk i z czasem sięga się po niego, tak jak po picie czy jedzenie. I trudno nagle po latach zauważyć w łóżku drugiego człowieka, skoro dotąd był tylko współwykonawcą szczytowania.

Istnieje także grupa singli, czy może pseudosingli, przede wszystkim kobiet, tzw. desperatek, które wbrew temu co mówią i głośno głoszą, rozpaczliwie szukają stałego partnera. A to odbija się bardzo wyraźnie na ich życiu erotycznym. Zdaniem seksuologów, taką desperatkę podnieci wyłącznie kandydat na męża i ojca jej dzieci. I w związku z tym kobieta zachowuje się w łóżku, jakby podawała mężczyźnie obiad do stołu. Jest wniebowzięta, gdy się ją konsumuje. Nie myśli o sobie. Grunt żeby on był zachwycony. Kobiety są dawczyniami, nie potrafią wziąć. Zapominają o własnych potrzebach erotycznych. Nie wiedzą, co lubią, gdzie chcą być dotykane, nie uczą się siebie. Mową ciała komunikują: "Tak bardzo chcę być kochana, że zgodzę się na wszystko". A takie zachowanie daje skutek wprost przeciwny: odstrasza mężczyzn od stałego związku, a przyciąga amatorów przelotnych znajomości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Singlem być... - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie