W sierpniu 2010 roku pion śledczy Instytut Pamięci Narodowej w Warszawie oskarżył trzech byłych oficerów SB o próbę podania przez swojego agenta jesienią 1981 roku w Radomiu działaczce NSZZ "Solidarność" Annie Walentynowicz środka farmakologicznego. Mogło ją to narazić nawet na śmierć.
ZBRODNIA?
Według IPN oskarżeni Tadeusz G., Marek K. i Wiesław Sz. popełnili czyny stanowiące zbrodnię komunistyczną i zbrodnię przeciwko ludzkości. Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Radomiu, który jednak zadecydował o umorzeniu postępowania uznając, że zarzucane czyny nie stanowią zbrodni przeciwko ludzkości, a jedynie zbrodnię komunistyczną, której karalność przedawniła się.
Orzeczenie to zostało zaskarżone przez prokuraturę. Sąd Apelacyjny w Lublinie uchylił decyzję radomskiego sądu.
POSTANOWIENIE
Termin rozpoczęcia procesu w Radomiu wyznaczono na 24 stycznia 2012 roku, jako poszkodowany miał na nim wystąpić Janusz Walentynowicz, syn zmarłej w katastrofie smoleńskiej Anny Walentynowicz. Pomimo, że stawili się oskarżeni rozprawa została jednak odwołana. Na zamkniętym posiedzeniu sąd postanowił przekazać sprawę prokuratorowi w celi uzupełniania "istnych braków śledztwa". Ma to polegać na zgromadzeniu i dołączeniu przez niego takich dowodów, które uzasadnią ocenę, że zarzucane podejrzanym czyny stanowiły zbrodnię przeciwko ludzkości.
Przypomnijmy, że prowadzone śledztwo było częścią większego postępowania dotyczącego istnienia i działania w ramach struktur Służby Bezpieczeństwa związku przestępczego.
Wiesława S., Tadeusza G. i Marka K. oskarżono o to, że w październiku 1981 roku, jako oficerowie SB uczestniczyli w opracowaniu tak zwanej kombinacji operacyjnej i podjęli działania, by za pośrednictwem tajnego współpracownika o pseudonimie "Karol" podać działaczce NSZZ "Solidarność" Annie Walentynowicz środek farmakologiczny o nazwie Furosemidum. Anna Walentynowicz przebywała wówczas w Radomiu na spotkaniach z załogami zakładów pracy. Miała nocować u swojej znajomej, która jak się później okazało była agentem SB i miała kilka pseudonimów, w tym "Karol".
Zdaniem śledczych podanie już 160-200 mg Furosemidum mogło spowodować objawy zatrucia, spadku ciśnienia krwi prowadzącego do zapaści oraz zaburzenie rytmu serca i osłabienie mięśni, zaś podanie większej dawki - nawet śmierć. Według IPN, SB chodziło "co najmniej" o uniemożliwienie Annie Walentynowicz odbywania jej spotkań z załogami zakładów pracy. Ostatecznie Anna Walentynowicz wyjechała z Radomia nie pozostając na noc. To najprawdopodobniej uchroniło ją przed nieświadomym zażyciem furosemidum.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?