MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć bez winy

Piotr KUTKOWSKI

Norbert B. był oskarżony o zabicie swej dwuletniej córki i utopienie jej zwłok w zbiorniku wodnym. Prokuratura domagała się dla niego 25 lat więzienia. Sąd uznał go winnym znęcania się nad dziewczynką i jej trzykrotnego uderzenia. Skazał go za to oraz za inne, drobniejsze przestępstwa na pięć lat i sześć miesięcy pozbawienia wolności. Matkę dziewczynki - na półtora roku. Pytanie, kto zatem jest winien śmierci dziecka, pozostało bez odpowiedzi.

Norbert B. i jego konkubina Monika P. mieszkali razem w Grójcu. Razem wychowywali swoją niespełna dwuletnią córkę Julcię. 16 lipca 2004 roku matka zgłosiła policji zaginięcie dziewczynki. Rozpoczęły się prowadzone na szeroką skalę poszukiwania. Przeczesywano okoliczne tereny, rozwieszano plakaty z wizerunkiem dziecka, apelowano o pomoc w prasie i radiu. Bez skutku.

Ciało dziecka znaleziono dopiero w sierpniu 2004 roku. Spoczywało w zbiorniku wodnym w starej żwirowni, w zatopionym plecaku, do którego przymocowana była drutem kolczastym cegła. Śmierć nastąpiła na skutek niewydolności oddechowej wywołanej urazami klatki piersiowej. Do wody wrzucono już zwłoki. Uczynił to ojciec dziewczynki, do czego się przyznał.

Norbert B. trafił do aresztu. Był człowiekiem dobrze znanym policji jako notoryczny złodziej samochodów. Po wyrokach trafiał za kratki, po odsiedzeniu wyroku - znowu kradł. Do aresztu trafiła także matka Julci. Oboje składali wyjaśnienia, wzajemnie się obciążając. Z tych wypowiedzi, z zeznań innych świadków, a także opinii biegłych prokuratura pomału odtwarzała obraz tamtych tragicznych wydarzeń, które zadecydowały o losach dziewczynki. Konsekwencją prowadzonego śledztwa był akt oskarżenia.

Podejrzenia

Zdaniem prokuratury, rodzice Julci zażywali amfetaminę, a Norbert B. po spożyciu narkotyku stawał się agresywny w stosunku do dziewczynki, bił ją, szarpał, nie pozwalał opuszczać łóżeczka. Znęcając się robił też z koca kotarę wokół łóżeczka. 14 lipca Julcia została po raz kolejny pobita przez znajdującego się pod wpływem amfetaminy ojca.

Według prokuratury, uderzając ją pięściami po głowie i ciele, złamał jej żebra i mostek. Potem ranną dziewczynkę umieścił w łóżeczku i przykrył kocami, by nie było widać obrażeń. Miało się to dziać pod nieobecność innych osób. Gdy do domu wróciła matka dziewczynki wraz z przyrodnią siostrą Norberta B., starał się on nie dopuścić kobiet do łóżeczka. Słyszały one kwilenie dziecka i odpowiedź ojca: "Zamknij się". Po dojściu do łóżeczka siostra dostrzegła siniaki na twarzy Julci i wybiegła z mieszkania, zapowiadając, że powiadomi policję i dziadków. Po jej wyjściu dziewczynka przestała dawać oznaki życia.

Rodzice nie wezwali pogotowia i Norbert B. próbował sam ją ratować, robiąc sztuczne oddychanie, a nawet rażąc prądem elektrycznym. Zabiegi te nie przyniosły jednak rezultatu. Dziecko zmarło, po czym zostało ukryte w mieszkaniu. Potem rodzice wyszli z domy, stwarzając pozory, że szukają Julci.

Po zatrzymaniu Norbert S. twierdził, że to nie on pobił córkę, mówił też, że zwłoki utopił razem ze swoją konkubiną. W akcie oskarżenia zarzucono mu zabójstwo, kradzież samochodu, paserstwo, jazdę samochodem bez uprawnień, posiadanie i udzielanie narkotyków. Monika P. została oskarżona o nieudzielenie swojemu dziecku pomocy i utrudnianie śledztwa poprzez składanie kłamliwych zeznań. Również o odebranie po śmierci Julci zasiłku na nią w kwocie 96 złotych 30 groszy. Kobieta opuściła areszt po kilku miesiącach.

Wyrok

Proces toczył się przed Sądem Okręgowym w Radomiu. Prokuratura podtrzymała wszystkie zarzuty i zażądała dla Moniki P. czterech lat więzienia, zaś dla jej konkubenta - 25 lat. Norbert B. w swoim ostatnim słowie prosił o uwolnienie go od podejrzeń o zabójstwo. Za inne zarzuty objęte aktem oskarżenia wnosił o łagodną karę.

Wyrok zapadł wczoraj. W sali rozpraw zabrakło Norberta B., który nie został dowieziony przez konwój. Monika P. przyszła sama, bez asysty policjantów. Młoda, ładna kobieta o długich, czarnych włosach sprawiała wrażenie opanowanej, spokojnie słuchała też słów głoszonych przez Adama Piechotę, przewodniczącego składu sędziowskiego. Najpierw odczytał on prokuratorskie zarzuty, a potem sądowe ustalenia.

Norberta B. uznano winnym, ale nie zabójstwa czy śmiertelnego pobicia Julci, a znęcania się nad nią przez cztery miesiące i trzykrotnego jej pobicia. Za to i za inne czyny objęte aktem oskarżenia mężczyzna został skazany na karę łączną 5 lat i 6 miesięcy więzienia. Monika P. - na 1 rok i 6 miesięcy pozbawienia wolności.

- Sąd jednoznacznie ustalił, że zarzut zabójstwa nie został udowodniony - uzasadniał Adam Piechota. - Nie ma żadnych dowodów medycznych wiążących pobicie ze śmiercią.

Według sądu 14 lipca Norbert B. będąc pod wpływem środków odurzających, rzeczywiście zachowywał się agresywnie w stosunku do Julci i pobił ją. Potem, widząc, że przestała oddychać, próbował reanimować.

- Robił to nieprofesjonalnie, brutalnie, używając dużej siły - mówi sędzia. - Właśnie wtedy mogło dojść do złamania żeber. Uznały tak dwa zespoły biegłych, twierdząc, że tego typu obrażenia są charakterystyczne dla reanimacji prowadzonej w taki właśnie sposób.

Zdaniem sądu, nie wiadomo też, co spowodowało konieczność jej reanimowania.

- Mogło to by zachłyśnięcie pokarmem albo stan wynikający z choroby genetycznej, którą podejrzewano u tego dziecka. Nie ma natomiast dowodów świadczących o tym, że dziecko przestało oddychać po uderzeniu przez ojca - przekonywał sędzia.

Dlaczego Norbert B. utopił zwłoki w stawie? Zdaniem sądu, jako recydywista bał się odpowiedzialności i posądzeń, jakie go później spotkały.

- Za znęcanie się nad dzieckiem kodeks karny przewiduje maksymalnie 5 lat pozbawienia wolności, my orzekliśmy 3 lata i 6 miesięcy, a więc ponad połowę przewidzianego kodeksem, górnego zagrożenia karą. Wyrok łączny za to i za inne przestępstwa wynosi 5 lat i 6 miesięcy - mówił sędzia.

Mówił też, że Monika P. widząc zachowanie Norberta B. i nie dającą znaków życia córkę, nie udzieliła jej pomocy, nie wezwała też pogotowia. Co więcej, później zataiła prawdę o jej śmierci i zgłaszając zaginięcie skierowała policję na fałszywy trop.

- Między innymi dlatego sąd orzekł karę bezwzględnego pozbawienia wolności, pomimo tego, że oskarżona nie była wcześniej karana - dodał Adam Piechota.

Wyrok nie jest prawomocny, prokurator Kamil Tarka nie potrafił powiedzieć, czy zostanie wniesiona apelacja. - Decyzja należy do moich przełożonych - stwierdził.

Monika P. po usłyszeniu wyroku nie odezwała się, a potem błyskawicznie opuściła salę rozpraw. Do więzienia trafi wtedy, gdy wyrok uprawomocni się. Norbert B. pozostanie za kratkami. Przebywa tam na razie zresztą w związku z wyrokiem w innej sprawie.

Już na korytarzu sądowym ktoś zadał pytanie: "Julcia nie żyje, nie zmarła w naturalny sposób i nie zabiła się sama, kto zatem jest winien jej śmierci?" Odpowiedzi nie było.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie